Czy żyjemy w cywilizacji?

Futurologia

Kiedy dorastałem w latach 90., pośród całego entuzjazmu amerykańskiej jednobiegunowej epoki, z pewnością myślałem, że żyję w cywilizacji, i to zaawansowanej.  Nastrój tamtych czasów został uchwycony w niemal powszechnym niezrozumieniu tezy Francisa Fukuyamy o „końcu historii”, a także w kreskówce Disneya „Aladyn”. Zarówno „Aladyn”, jak i Fukuyama zapraszali nas do wyobrażenia sobie „zupełnie nowego świata” i obaj uczynili to przypadkowo w 1992 roku. Wydawało się, że nic nie może pow- strzymać stałego postępu nowej ery pokoju, stabilności, bogactwa i wolności.
Ale na Zachodzie wydaje się, że od tego momentu wiele rzeczy poszło nie tak.
Katastrofa w Iraku, Rwandzie i na Bałkanach powinna była zakłócić samozadowolenie Zachodu, ale tak się nie stało. Nie zmieniły się też szkody wyrządzone przez neoliberalną ekonomię, hiperglobalizację, outsourcing i dezindustrializację Zachodu.
Lata 90. przyniosły także powstanie talibów, a następne stulecie rozpoczęło się zniszczeniem posągów Buddów w Bamiyan w Afganistanie i atakami z 11 września w Ameryce. Od tego czasu wydaje się, że przeskakujemy od jednego kryzysu do drugiego: wojna i upokorzenie na Bliskim Wschodzie, niepowodzenie eksportu liberalnej demokracji za granicę, załamanie finansowe, terroryzm, a ostatnio pandemia, problemy z łańcuchem dostaw, inflacja i wznowienie działań wojennych w Europie.
Wszystko to ma na celu stwierdzenie, że „cały nowy świat”, który obiecano nam w latach 90., jest bardzo podobny do starego, tylko gorszy. A teoria nieodwracalnego postępu wydaje się coraz bardziej niewiarygodna w obliczu stałego spadku.
Ale to nie znaczy, że nic nie możemy zrobić. Spadek też nie jest nieodwracalny. Gdyby to była prawda, ludzka cywilizacja nigdy nie podniosłaby się z pierwszego upadku sprzed tysięcy lat. Odnowa jest możliwa nawet po długiej przerwie, o czym świadczy na przykład odrodzenie Europy po upadku Cesarstwa Rzymskiego czy odpływy i odpływy cywilizacji w Egipcie, Mezopotamii czy Chinach pomimo wielokrotnych podbojów obcych. Więc bez względu na to, jak źle może wyglądać sytuacja, cywilizacja może się odrodzić.
Ale jak moglibyśmy doprowadzić do tej odnowy? Odpowiedź koncentruje się na innowacjach: zrobieniu czegoś rewolucyjnego i rozpoczęciu od nowa. Większość z nas żyjących obecnie na Zachodzie jest przyzwyczajona do myślenia o praktycznie wszystkich aspektach życia w ten sam sposób, w jaki myślimy o technologii. Jedna zmiana technologiczna zastępuje inną, a każda zmiana szybko wprowadza następną. Ten sam proces rzekomo rządzi rozwojem społecznym i moralnym. Ten sposób myślenia przechodzi teraz bez pytania. Ale wydawałoby się to bardzo nieprzyjemne dla chłopa, który przeżył rewolucję francuską, ukraińskiego rolnika znoszącego pięcioletnie plany Stalina lub rdzennego mieszkańca Nowego Świata, którego życie zostało wywrócone do góry nogami po przybyciu Europejczyków.

Obsesja na punkcie wymazania przeszłości jest wysoce destrukcyjna dla cywilizacji (od lewej do prawej) włoscy futuryści Luigi Russolo, Carlo Carrà, Filippo Tommaso Marinetti, Umberto Boccioni i Gino Severini przed Le Figaro w Paryżu, 9 lutego 1912 r. Marinetti, autor „Manifestu futurystycznego”, nalegał na całkowite odrzucenie i zniszczenie przeszłości.  

Zachodnia obsesja na punkcie wymazania przeszłości jest oczywiście bardzo osobliwa i wysoce destrukcyjna.
Dla kontrastu, wszystkie wielkie odrodzenia — czy to za kolejnych dynastii egipskich, czy chińskich, europejskiego renesansu czy islamskiego złotego wieku — były inspirowane naśladowaniem starszych modeli kulturowych. Nawet tak zwana rewolucja naukowa polegała na tym, że Kopernik i Galileusz ponownie przyjrzeli się bizantyjskim i persko-arabskim teoriom fizyki i astronomii. Grecka filozofia i matematyka miały ogromny dług wobec znacznie starszych modeli bliskowschodnich, ocalonych z upadku późnej epoki brązu około 1177 r pne. A Konfucjusz twierdził, że jest zwykłym przekaźnikiem zwyczajów i wartości starożytnego państwa Zhou założonego w 1046 pne.
Zachodnia obsesja na punkcie rewolucyjnych zmian i nowości wyrosła z epoki odkryć, dojrzewała w okresie reformacji i oświecenia, a na początku XX wieku skostniała w ideologię. Część ideowa stanowiła twórczość włoskiego poety i krytyka sztuki Filippo Tom- maso Marinettiego, którego „Manifest futurystyczny” ukazał się w 1909 roku.
Marinetti nawoływał do całkowitego wyparcia się przeszłości i szybkiego przyspieszenia zmian technologicznych i społecznych. Uwielbiał rzekome piękno szybkości. Nienawidził muzeów, wychwalał wojnę jako formę higieny i pragnął całkowitego zniszczenia starożytnych miast.
„Manifest futurystyczny” wykrystalizował trendy, które wciąż są z nami. Nieformalne motto Doliny Krzemowej brzmi: „Ruszaj się szybko i psuj rzeczy”. Na przykład Elona Muska, Richarda Bransona i Jeffa Bezosa można uznać za futurystycznych proroków szybkich samochodów, pociągów, statków rakietowych, szybkiego pobierania i niemal natychmiastowych dostaw. Firmy technologicz- ne i prezesi firm wciąż mówią o przyspieszaniu zmian, a preferowane przez Marinettiego ciągłe działanie i bezsenność to zalety współczesnego pracownika biurowego.
Futuryzm można uznać za matkę wszystkich ideologii. We Włoszech futuryści stali się faszystami. Byli bolszewikami w Rosji i nazistami gdzie indziej. Wszyscy zgadzali się z wizją Marinettiego: postęp oznaczał odrzucenie i zniszczenie przeszłości. W faszystowskiej utopii państwo służyłoby tylko silnym. Komunizm zapoczątkowałby dyktaturę proletariatu. Nazizm ponownie wyobraził sobie marksistowską walkę klasową jako konflikt między rasami i przewidział punkt końcowy historii jako tysiącletnią Rzeszę. Wszystkie te złote wieki były przed nami i nie zawdzięczały niczego historii. I, jak Marinetti zdawał się przewidywać, nabiorą kształtu pośród nieprzyzwoitych zniszczeń i morderstw.
Tak więc najstraszliwsze katastrofy w dziejach ludzkości mają wspólne źródło nie w kulcie przeszłości, jak niektórzy sądzą, ale w utopijnych wizjach przyszłości. Dlaczego więc, możemy zapytać, orientacja na przyszłość jest nadal tak potężną ideą? A jeśli patrzenie w przyszłość jest takie złe, co powinniśmy zamiast tego zrobić?
O tym jest moja książka „W obronie cywilizacji: jak nasza przeszłość może odnowić naszą teraźniejszość”. Próbuje wyjaśnić, co sprawia, że ludzka cywilizacja jest tym, czym jest. Pokazuje, co grozi nam utratą w wyniku upadku lub upadku, i wskazuje drogę do odnowy. Książka dowodzi, że samo cywilizowane życie powstało, ponieważ nasi staro- żytni przodkowie rozwinęli związek z przeszłością i poczuli, że mają swoje miejsce w historii – poczucie, że jesteśmy teraz bardzo blisko utraty. I twierdzi, że każde dawne odrodzenie cywilizacji było inspirowane pamięcią o przeszłości i świadomym wysiłkiem jej naśladowania.
Pomimo niepewności i napięć współczesnego życia oraz postrzegania schyłku, powinniśmy pamiętać, że przyszłość, o której myślimy, że chcemy, nigdy nie jest tą, którą faktycznie otrzymujemy. Ale jeśli tego chce- my, cywilizacja przetrwa nasze niepowodzenia.
 Michael Bonner

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: