Mój pierwszy raz na grzybach...

Siatkowe czy blaszkowe?

Ostatni raz na grzybach byłam w poprzednim stuleciu. Od tamtego momentu nie interesowałam się tym, jak ukochane grzyby lądowały na talerzu. Postanowiłam to zmienić, ale jak na laika przystało - sięgnęłam po radę i wprawne oko eksperta. Niemal wszystko, co wiedziałam o grzybach, okazało się... nieprawdą.
 

Pięć największych grzechów grzybiarzy
Ze współautorem książki "Grzybownik", grzyboznawcą Justynem Kołkiem wybrałam się na grzybobranie.
Ustalając szczegóły spotkania, zapytałam, pewna, że tak powinien robić każdy grzybiarz: "To co? 4 rano?". Pan Justyn odpowiedział śmiechem. Wiedziałam, że grzybiarskie faux pas popełniłam jeszcze przez telefon. Wyszliśmy na szlak o 9.
- W Polsce grzybiarze ruszają bladym świtem, żeby zdążyć przed sąsiadem i wygrabić, ile się da - tłumaczy mi grzyboznawca. Trudno się nie zgodzić, że taka to nasza natura i polski urok. Oczywiście wczesne grzybobranie może mieć też swoje zalety. - Gdy idę z samego rana, to tylko po to, by wyprzedzić robaki. Muchówki i stawonogi składają jaja przy grzybie o brzasku słońca - zauważa pan Justyn Kołek.

Lekcja pierwsza - nie trzeba wyruszyć o 4 rano, by wrócić z kilogramami grzybów.

Już przygotowując się do wyprawy, wiedziałam, że na jedną okazję wiklinowego kosza kupować nie warto. Dość instynktownie (i za namową rodziny) zapakowałam ze sobą lnianą torbę i niewielki nożyk. Kolejne faux pas? Nie tym razem. Wszystko, co jest naturalnym, oddychającym materiałem podczas grzybobrania da radę.

Lekcja druga - grzybów nie można trzymać w plastikowym worku czy pudełku.

To nie widzimisię grzyboznawców, tylko czysta biologia. Grzyby łatwo się zaparzają. Wówczas białko ulega rozkładowi, tworząc truciznę. Ta z kolei powoduje ostre zatrucie gastryczne.
A dlaczego utarło się, że na grzyby tylko z wiklinowym koszem? To najlepsza opcja! Przewiewny wiklinowy koszyk pozwala nam nie tylko zebrać i nie zakisić grzybów, ale dzięki niemu możemy roznosić zarodniki po lesie.
- Gdy spadają na ziemię, jedne zostają, inne porywa wiatr, a kolejne przenoszą zwierzęta - tłumaczy pan Justyn i podkreśla, że grzybiarze takim prostym wyborem mogą przyczynić się do rozmnożenia grzybów.

Mam nożyk w ręce i rzucam się na pierwszego znalezionego grzyba. Co teraz? Uciąć kapelusz? Wyrwać w całości? Czy z precyzją chirurga zaatakować tuż przy grzybni? Pan Justyn uspokaja - dla grzyba nie ma znaczenia czy go wytniemy nisko, czy wyciągniemy. Kluczowe jest jednak, by przykryć grzybnię ziemią, liśćmi, przyklepać ręką, a nawet poprawić nogą.
- Chodzi o to, by wiatr nie odsunął grzybni, która jest bardzo światłoczuła. Zbyt mocne światło słoneczne uszkadza grzybnię, która po prostu wysycha i nie daje owoców - wyjaśnia pan Justyn.
Lekcja trzecia - nie ma znaczenia czy nisko wycinasz, czy wyciągasz grzyby. Najważniejsze, by przykryć grzybnię!

To ten podstawowy błąd, który przekazujemy sobie z pokolenia na pokolenie. "Chcesz wiedzieć, czy grzyb jest trujący? Poliż blaszki. Jeśli okaz jest brzydki i jeszcze w smaku cierpki, to musi być trujący".

Byłam w szoku, gdy się dowiedziałam, że NIC BARDZIEJ MYLNEGO.

- Nie można przeprowadzać próby smakowej, gdy trzymamy w ręce np. muchomora zielonawego (sromotnikowego) czy gołąbka modrożółtego. Nawet niewielki ich kawałek może wywołać zatrucie - przypomina pan Justyn i podkreśla, że próba smakowa jest zarezerwowana wyłącznie w sytuacjach, gdy jesteśmy niemal pewni, co to za grzyb.
Jak przypomina grzyboznawca, to mit, że trujące grzyby są niesmaczne i niechętnie zjadane przez zwierzęta. Często właśnie te najbardziej trujące grzyby nie budzą podejrzeń w smaku czy wyglądzie. Co więcej, leśne zwierzęta roślinożerne są odporne na toksyny w śmiertelnych dla ludzi gatunkach grzybów, podkreśla pan Justyn.
Lekcja czwarta - by przekonać się, czy dany grzyb nie jest trujący, nie liż blaszek! Próba smakowa jest ostatecznością!

Najbardziej kojarzony grzyb - muchomor czerwony, gdy rośnie w dużych skupiskach, jest oznaką zbliżającej się jesieni. Ja na swojej drodze spotkałam pojedyncze okazy muchomora czerwonego, więc mam nadzieję, że zgodnie z grzybiarską zasadą, przed nami jeszcze piękne babie lato.
W Beskidach, gdzie w towarzystwie eksperta zbierałam grzyby, na swojej drodze spotkałam śmiertelnie trujące muchomory zielonawe (sromotnikowe), muchomory jadowite, muchomory cytrynowe, a także jadalnego muchomora twardawego oraz jadalnego muchomora czerwieniejącego.
Jak to możliwe, że w rodzinie muchomor, tak silnie kojarzonej z największym niebezpieczeństwem lasu, są okazy jadalne, no i jak je rozpoznać?
-W rodzinie muchomorów tzw. bulwiastych, wszystkie grzyby, gdy wychodzą z grzybni, są w jajkach. Ale tylko te śmiertelnie trujące pozostawiają taką sterczącą skórę - zauważa grzyboznawca i podkreśla, że by być pewnym zbieranych grzybów, należy nie tylko analizować, obok których drzew rosną, ale także to, co chowają pod ziemią.
Grzyby żyją w symbiozie z lasem. To nie jest zaskakujące odkrycie, ale prawdziwym pasjonatom i ekspertom to właśnie drzewa pozwalają jednoznacznie ocenić, co to za grzyb i czy warto go jeść.
A gdy zbieramy grzyby, warto delikatnie odsłonić ziemię i zobaczyć, czy aby na pewno nie są trujące...
Lekcja piąta - nie można być pewnym grzybów jedynie na podstawie zdjęcia. Ważne są drzewa, a także to, co grzyb chowa pod ziemią.

Objawy zatrucia. Co zrobić, gdy pomylisz grzyba?
Jak zatem zbierając grzyby, szczególnie jako laik, nie bać się ich zjeść w domu, podzielić się z rodziną czy przyjaciółmi? Jak nie otruć wszystkich? Jak podkreśla pan Justyn, najlepiej na początek zbierać grzyby z gąbką.
- Jeżeli zbieramy grzyby blaszkowe i mamy jakąkolwiek wątpliwość - nie bierzemy - podkreśla stanowczo grzyboznawca.
A jak rozpoznać, że zjadło się trującego grzyba?
- Pierwszymi objawami zatrucia śmiertelnie trującymi grzybami, a także słabo trującymi, są zawsze problemy gastryczne, niestrawności jelitowo-żołądkowe. Jeśli będzie to np. gołąbek lekko trujący, ten objaw gastryczny pojawi się już do pół godziny. Natomiast przy grzybach śmiertelnie trujących, gdy wprowadzimy jego kawałek do organizmu, objaw gastryczny pojawia się z opóźnieniem. Oczywiście najszybciej objawy zatrucia są widoczne u dzieci, u których wymioty mogą pojawić się po 6 do 12 godz. - zauważa pan Justyn.
- Czas i siła reakcji, zależy od osoby, od ilości zjedzonego grzyba oraz od siły organizmu - dodaje.
- Kolejną reakcją jest już utrata przytomności, bądź niesamowite zmęczenie dolegliwościami żołądkowymi. Później następuje objaw przypominający grypę wirusową - bóle stawów, mięśni, apatia. Kolejny objaw jest zdradliwy - po pewnym czasie, ok. dwóch lub trzech dniach, następuje tzw. utajnienie, przychodzi złudna ulga i osoba zatruta czuje się troszkę lepiej - podkreśla grzyboznawca i dodaje: - Dopiero temperatura 285 st. C neutralizuje toksyny, więc po pewnym czasie występuje utajnienie i kwasy żołądkowe rozpuszczą białka trucizny, które poprzez przewody krwionośne są transportowana do wątroby. U dorosłych ludzi, silnych i zdrowych, ten proces zatruwania może trwać kilka dni i dopiero nawrót cytotropowy, kiedy następuje uszkodzenie komórek narządów wewnętrznych, pacjent jest nie do odratowania.
- Proszę sobie wyobrazić, ile czasu mamy, żeby odratować człowieka. Jedyną szansą jest zgłoszenie się po pierwszych objawach na płukanie żołądka - tylko tyle wystarczy, by zapobiec dramatycznemu rozwojowi zatrucia - podkreśla ekspert.
Nie ma nic gorszego niż próba "leczenia się" z zatrucia grzybami alkoholem czy produktami mlecznymi i pochodnymi, stanowczo zaznacza grzyboznawca.
- To produkty, które przyspieszają zatrucie - podkreśla pan Justyn Kołek.

Grzybobranie przez cały rok?
"Jeśli Piotr i Paweł płaczą – grzybami nas raczą".
Tak brzmiało jedno z ludowych polskich powiedzeń. Właśnie koniec czerwca wyznaczał niegdyś początek sezonu grzybowego. Wraz ze zmianą klimatu nie ma już pewności, kiedy najlepiej ruszyć na grzybobranie.
- Grzyby, które kiedyś zbierałem w czerwcu, teraz pojawiają się już na przełomie kwietnia i maja. Jeżeli to tak będzie, jak dotychczas, a nie wygląda na to, żeby te zmiany klimatu się cofnęły, to jeśli tylko będzie dobre nawilżenie, będziemy wychodzić z koszykami już w marcu – przyznaje pan Justyn Kołek. A co z końcem grzybowego sezonu?
- Dawniej w połowie października już było po grzybach, a ja jeszcze osiem lat temu 21 grudnia zebrałem przepięknego świeżutkiego borowika szlachetnego. Dlatego ten czas na grzyby się przesuwa nawet o ok. 40 dni "przed sezonem" i 40 dni "po sezonie" - zauważa ekspert i podkreśla:
- To jest efekt zmiany klimatu spowodowany przez człowieka.
- Najpopularniejszym czasem na grzybobranie jest przełom lata i jesieni, czyli właśnie teraz. Wtedy pojawia się bardzo dużo gatunków grzybów - wyjaśnia.
 

Anna Kruczyńska

Czy warto chodzić na grzyby?
Pierwsze po ponad 20 latach grzybobranie było przyjemnie męczące. Dlaczego męczące? Bo trzeba mieć oczy dookoła głowy. Jednak koncentracja, przebywanie na otwartym powietrzu i wytężony wzrok potrafi dać głowie odpocząć od codzienności. A i zebrane własnymi rękami 2 kg grzybów smakują lepiej niż kiedykolwiek.

Samodzielnie zebrane grzyby smakują lepiej.
Dowiedziałam się, że... niemal wszystko, co wiedziałam o grzybach, było nieprawdą.
Zasady grzybobrania dla początkujących są jasne: zero foliówek, zero lizania grzybów po blaszkach, zero wyrywania samych kapeluszy czy badania grzybów już po fakcie
- to podstawy, które mogą uratować życie i zdrowie grzybiarza. Czy wrócę? Z miłą chęcią. Ale najpierw zjem swoją pierwszą w życiu partię grzybów.
 
Anna Kruczyńska

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: