CZĘSTO WYSTARCZA ZDROWY ROZSĄDEK

Esteem

W codziennym życiu słyszymy o zdarzeniach, przy których brak rozsądku i logicznego myślenia był powodem podejmowania niewłaściwych decyzji i działań, a w ich rezultacie uzyskiwania złych, a nawet bardzo złych rezultatów. Przeważnie swój początek daje im jakiś „wujaszek dobra rada”, który doradza całkowicie z dobrego serca i za darmo. Niejednokrotnie też z udziałem jakiegoś specjalisty.  Poniższe historyjki są prawdziwe. Z oczywistych względów brakuje im nazwisk, ale jestem przekonana, że można by wpisać przy nich niejednego znajomego, krewniaka, czy kolegę.
Historyjka pierwsza: „Najlepiej zacząć przez szkołę, czyli jak powykręcać prostą drogę”.
Czy można skomplikować starania o stały pobyt? Niektórzy doradcy nie zastanawiają się „czy”, tylko chyba „jak” tego dokonać. Szczególnie wtedy, gdy np. klient ma trochę pieniędzy, a przy tym jakiś pracodawca bardzo go potrzebuje i koniecznie chce zatrudnić na bardzo długo. Może warto wtedy zaproponować, aby na pierwszy plan wysunąć żonę klienta lepiej znającą angielski. Na przykład można poradzić wysłanie jej do 3-letniego college. To nic, że mają dwójkę malutkich dzieci, a trzecie jest w drodze, a więc matka absolutnie nie poradzi sobie ze szkołą. To nic, że są tu wysokie koszty. Przecież gdy nie będą sobie radzić, to w odwodzie jest program „humanitarny” i odwołania… Ponieważ sprawa „od początku nie jest prosta” więc na start „trzeba zapłacić 5 tysięcy dolarów”. A na całość przygotować około 60 tysięcy dolarów.
Historyjka druga, z „odwodem humanitarnym”.
W większości przypadków rozwody poprzedzone są nieprzyjemnymi sytuacjami w rozwodzącym się małżeństwie. Ale czy na tym, po kilku latach później, można oprzeć uzasadnienie dla starań o stały pobyt w programie humanitarnym? Okazuje się, że można. Szczególnie wtedy, gdy ten kierunek zaproponuje zasugerowany zresztą przez przyjaciela doradca. I nie ma znaczenia, że po rozwodzie miesiącami nic się nie działo, że brak jest jakichkolwiek dokumentów potwierdzających takowe zagrożenie. Ważne, że doradca wymyślił i zaproponował taką historyjkę. A co ważniejsze, że wmówił klientce, że urząd imigracyjny i sąd "na pewno ją łykną”. Niestety te instytucje są mało „humanitarne” i nie „łykają” wszystkiego, co popadnie.
Historyjka trzecia: „Dziecko musi mieć przy sobie ciocię”.
Po wykorzystaniu kilku różnych, a od początku źle wybranych opcji, w tym też i przedłużonego „turystycznego” pobytu pewna krewna nadal wierzyła swemu doradcy. Po kolejnej rozmowie zaproponował on następny „najlepszy” kierunek starań o stały pobyt, a mianowicie poprzez program humanitarny. Jakie uzasadnienie wymyślił (-ła?). Takie, które każdego urzędnika imigracyjnego powinno chwycić za serce – „mała siostrzenica będzie bardzo płakać, jeśli ciocia wyjedzie”. Klientka uwierzyła, no i… dzisiaj sama płacze, gdyż oczywiście przegrała sprawę (też pieniądze) i musiała opuścić Kanadę.
Mogłabym podać więcej podobnych przykładów. Może innym razem. Ale sądzę, że to wystarczy, aby przy staraniach o stały pobyt nie zapominać o logice i zdrowym rozsądku.
Irena Bartoszewicz
Regulated Canadian Immigration Consultant
Member of the Immigration Consultants of Canada                                                                                            
Regulatory Council #R407591
  Tel. 905-290-0870,  cell. 647-999-4038
info@esteemimmigration.com   

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: