Pamięć Wyklętych

WWHistoria

Kulturkampf 2.0.
Zakazać pamięci.
Oduczyć dumy!
Zniszczyć tożsamość.

Jako historyk z wykształcenia i powołania, nie miałem i nie mam wątpliwości, iż kiedykolwiek historia będzie polem narodowej zgody. Wręcz przeciwnie. Dyskutujemy właśnie o faktach. Podważamy świadectwa. Szukamy innych perspektyw, z uporem, odbrąza- wiamy’.

Rozbieżne oceny, polityczne zacietrzewienie, emocjonalne uprzedzenia, ekonomia, religia i polityka - to wszystko sprawia, iż historie narodów o tak długich i dramatycznych dziejach jak naszej Najjaśniejszej Rzeczpospolitej są… trudne. Konsensus jest wyjątkiem raczej niż regułą. Spór profesjonalistów i zwykłych obywateli trwa. Kto/co sprowadziło zabory - egoizm szlachty czy spisek mocarstw? Warto było robić powstania czy nie? Piłsudski czy Endecja? Stawiać się Hitlerowi czy "oddać Gdańsk”? Pytać o „Wołyń” czy milczeć, ‚bo wojna’? Do tego: „Wyklęci”!  

Nie przeszło mi jednak przez głowę, iż za mojego życia moi byli koledzy, ludzie którzy za komuny na powielaczach drukowali bibułę, przemycali do kraju paryską „Kulturę”, objąwszy ponownie władzę, zaakceptują skrajnie lewicowy program odmóżdżenia i ogłupienia młodej generacji Polek i Polaków! Wynarodowienie Polaków, zalecane przez prof. Magdalenę Środę, z publicystycznej prowokacji staje się programem rządu D. Tuska. „Wychowywać” nasze wnuki będzie jakiś ‚tiktok’ oraz liczni propagatorzy „pedagogiki wstydu” wedle której  bycie z Polski, Polakiem czy Polką, to obciach. Populacji przeznaczonej na EUropejski zmywak jakaś zaawansowana wiedza będzie zbędna.

Nihil Novi! Nowa Minister Edukacji, B. Nowacka wpisuje się w program wynaradawiania narodu o tysiącletniej historii, tym razem realizowany pod gwiaździstym sztandarem apostołów lewackiego programu zniszczenia tożsamości (i w ostateczności zastą- pienia) narodów Europy. Może śmiało sięgać do archiwów carskich kuratorów i Rzeszy Bismarcka. Albo programu dla ludności Generalnej Guberni. Precz z Szekspirem, Her- bertem, Grunwaldem, zaborami i powstaniami, precz z wiedzą o ofiarach totalitaryzmów. Komu potrzebna wiedza o Konstytucji 3 Maja czy powstaniu Stanów Zjednoczonych? Sybir? Deportacje 1940? To tylko transfer siły roboczej. Ani słowa o bohaterskiej rodzinie Ulmów, ani słowa o ludobójstwie na Wołyniu. Żeby słowa „Polish Camps” budziło w naszych wnukach wstydliwe pochylenie głowy a nie wściekłość na kłamstwo!
Program - nazwę go wprost  - Kulturkampf 2.0 Bismarcka leży na stole. Za nim stoją milionowe subwencje i media „zagranicy”, fundacje, lewacka profesura i posłuszny aktyw już zaprogramowanych nauczycieli - takich jak ów niedawny dyrektor szkoły a dziś poseł (sic!) Koalicji, dla którego zasada rozdziału władz Monteskiusza to czarna magia!

Pozostaje pytanie - czy my, którzy nie daliśmy się ogłupić komunistycznymi kłamstwami o Katyniu, Wołyniu i AK, poddamy się. Paradoksalnie program Kulturkampfu Barbary Nowackiej daje nam szanse zmobilizować dotychczas obojętnych na toczącą się dotąd - pozornie - nieco z dala od nas, wojnę kulturową z dziedzictwem Europy. Jako stary nauczyciel i działacz NZS, odpowiem jedynie cytatem: „Just When I Thought I Was Out, They Pull Me Back In!”

W.Werner-Wojnarowicz
Pamięć Wyklętych

Marzec przynosi sporo rocznic wartych wspomnienia. Niektóre z nich, jak ustanowiony tak niedawno 1 marca Dzień Żołnierzy Wyklętych żłobią dopiero ślad w świadomości Polaków, zwłaszcza młodego pokolenia. To praca na długie lata, praca wymagająca nadal odwagi cywilnej i uporu, wobec zakłamanej propagandy służalców obcego mocarstwa, pogrobowców reżymowych kanalii, nadal usadowionych blisko szczytów władzy.

Do dziś nie możemy we własnym kraju odkopywać grobów bohaterów, gdyż wstrzymują prace ekshumacyjne rodziny komuni- stycznych dygnitarzy, chowanych na tych samych polach, gdzie wcześniej w tajemnicy wrzucano do dołów szczątki Wolnej Rzeczpospolitej! Jest to jednakże ciekawy symbol powrotu Historii. Groby renegatów i służalców muszą ustąpić – i ustąpią miejsca – mogiłom najlepszych Synów i Córek Wolnej Rzeczpospolitej!

Pamięć o bohaterstwie skazanych na zapomnienie Patriotów – Inki Śledzikówny, rotmistrza Pileckiego, gen Fieldorfa, "Zapory" i tysięcy innych - trzeba wykuwać w walce z renegatami, broniącymi nadal “racji” Stalina. Ci sami ludzie sowieckich pomników podboju Polski bronią do upadłego. Zapamiętajmy ich głosy. Zobaczmy, czemu przeraża ich odzyskiwanie przez nas Pamięci!

Veto!

9 marca Roku Pańskiego 1652 zapisał się w dziejach Rzeczpospolitej wydarzeniem, którego tragicznych konsekwencji współcześni nie potrafili docenić. Tego dnia po raz pierwszy w historii poseł, Władysław Siciński, zerwał Sejm Rzeczpospolitej.

Jeżeli jest jeden termin prawny, który pamięta najbardziej leniwy uczeń polskiej szkoły, to będzie nim ów termin “liberum veto” który stał się synonimem szlacheckiej prywaty prowadzącej do zniszczenia państwa i upadku narodu. A jednak ocena instytucji “szlacheckiego “veto” powinna być bardziej wyważona. Dopiero gdy Rzplita osłabła, wtedy dopiero wrogowie Polski wykorzystali dla jej zniszczenia, za pomocą zdrajców i renegatów, niespotykaną u innych narodów zasadę bezwzględnej wspólnoty interesów wszystkich obywateli w tworzeniu prawa.

Szlachcic grożący zerwaniem Sejmu realizował zasadę jednomyślności szlacheckiej, na której opierała się szlachecka demokracja, owa Rzecz wspólna – wzorowana na starożytnym Rzymie ‘Res publica’ braci szlacheckiej. Jakże bowiem miała być Rzeczpospolita Matką-Ojczyzną wszystkich jej synów, dla obrony której gotowi oni byli krew przelewać, jeśliby nie szanowała ona w procesie tworzenia prawa głosu pojedynczego Obywatela?

Zasada powszechnej zgody oznaczała poszanowanie głosu mniejszości, choćby jednostki. Wymagała ona od prawodawców pochylenia się nad każdym zastrzeżeniem, każdą uwagą; wymagała głęboko przemyślanego i wyważonego ucierania wspólnoty poglądów reprezentantów Narodu Szlachec- kiego, rozrzuconego na niezmierzonym obszarze państwa, od Wielkopolski po Kijów czy Żmudź. I działania rządu nie mechaniczną zasadą bezmyślnej często większości, łatwą do porwania demagogicznymi wystąpieniami zaprawionych w trybunałach mówców, ową dyktaturą chwili. Na poszanowaniu wzajemnych interesów mógł zakwitnąć splendor Królestwa Obojga Narodów.

Dziś obwiniamy zasadę koniecznej jednomyślności w tworzeniu prawa dla wszystkich obywateli – “liberum veto” - o upadek Rzplitej. A jednak właśnie dziś ta sama zasada jest nadal podstawą ładu prawnego mocarstw anglosaskich - w sądach przysięgłych, oraz ładu międzynarodowego - w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.  

Krzyż Żelazny

10 marca mijają 202 lata od ustanowienia jednego z najbardziej rozpoznawalnych i cenionych odznaczeń wojskowych Europy. Symbolu dzielności żołnierskiej. Tego dnia król Prus, Fryderyk Wilhelm ustanowił - we Wrocławiu! – “Żelazny Krzyż”. Wrocław był w roku 1813 stosunkowo świeżym miastem w Prusach; mijało zaledwie od 70 lat od zagarnięcia grodu podstępną polityką Fryderyka II wobec Austrii, do której, poprzez Koronę Św. Wacława, należał od czasów ostatnich władców z dynastii Piastów. Miasto nad Odrą, usytuowane na skrzyżowaniu szlaków handlowych łączących wschód i południe z zachodem kontynentu, stanowiło jednak znaczący obiekt militarny, dlatego też po zajęciu Prus w trakcie wojny 1807 roku sam Napoleon nakazał rozebranie średniowiecznych murów miejskich Wratislavii, dzięki czemu… do dzisiejszego dnia Wrocławianie cieszą się przepiękną trasą spacerową nad miejską fosą.

W pruskim Wrocławiu zatem stworzono odznaczenie, mające w założeniu być nagrodą za żołnierską dzielność, którą miano przyznawać bohaterom wojny wyzwoleńczej, bez względu na ich status społeczny. Stąd prosta, surowa wręcz (gdy porównamy z innymi odznaczeniami epoki) forma krzyża, bez żadnych dodatkowych ozdób. Sam materiał – żelazo – miał stanowić odwołanie do ideału prostoty i męstwa, jak i nawiązanie do tradycji Zakonu Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego. W niemieckim rozumieniu historii krzyżacki Zakon NMPanny, strzegący pielgrzymów do Grobu Pańskiego w Jerozolimie, uosabiał najszlachetniejsze cechy prostoty i oddania szczytnej służbie rycerskiej. Jakże dalekie od ideałów stają się często zachowania tych, którzy do najlepszych tradycji przodków chętnie się odwołują.

Ciekawostką dziejów Krzyża Żelaznego jest także fakt, niezbyt chętnie wspominany w naszej historiografii, iż w latach Pierwszej Wojny nadawano go w nagrodę za okazane męstwo dosyć często żołnierzom sił sojuszniczych II Rzeszy, w tym…. żołnierzom “sprzymierzonych” polskich legionów. A gdyby tak jeszcze, dla samej ciekawości, sięgnąć pamięcią do wcześniejszych lat wojny francusko-pruskiej roku 1870, która dała początek mocarstwowej historii zjednoczonej Rzeszy Wilhelmów, to warto byłoby zapytać, jakie to odznaczenie z rąk pruskiego generała otrzymał na polu bitwy nasz sławny Bartek-Zwycięzca?

WW-W

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: