Czerwiec

WW Historia

Kończy nam się miesiąc. Miesiąc pełen historycznych epizodów wartych wspomnienia. Niektóre z nich nadal wpływają na kształt naszego życia, a czasem postrzegania rzeczywistości. Zależy to od naszej wrażliwości, zależy od wiedzy. Historia bo- wiem wpływa na nasze życie doczesne, czy sobie z tego zdajemy sprawę, czy też nie. Taki to już urok owej apolińskiej muzy, Klio.

Czerwiec, który to już nam mija? Ba, historycznie rachując (to taki garb piszącego), który to już od… tamtego? Ale… którego?
Radomskiego: ‘warchołów’ z 1976-go? Tego oficjalnie celebrowanego przez Pana Prezydenta RP, a ugadanego w Magdalence? Czy może tego sąsiedzkiego, choć nieznanego nam w Polsce - “17 Juni”?

Jak już Szanowni Czytelnicy sami zauważyli, choćby z kalendarza, czerwiec jest miesiącem niesłychanie obfitym w historyczne “epizody”. Przybliżanie Państwu owych epizodycznych wydarzeń, odległych ale nadal ważnych, to zarówno radość, jak kłopot. Kłopot? Ano, bo się można narazić. Z czegóż nam bowiem przychodzi wybierać?

#1. Pióro korci, materiałów na necie nie brakuje, cała Polska się trzęsie od opinii, ale piszący o Czwartym Czerwca 1989 roku nawet się nie zająknie. Nie, i już! Fertig! No mas!

Wychowany w starej, dobrej szkole germańskiej historiografii na wrocławskim 'universitat', niżej podpisany pisać może o wszystkim (nie ważne czy mądrze), ale pod warunkiem, że widzi dokumenty. Dokumenty! Kto, z kim, kiedy, z czyjego pozwolenia (okólnik #?). No i w czyim interesie, jaki ma być wynik rozmów, itd. Wiecie, rozumiecie towarzysze. Jakaś taka, choćby minimalna podstawa operacyjna do rozpoczęcia rozmów z ludźmi, podpadającymi pod paragraf, musi być. Siłą ich nikt nie doprowadzał. Ktoś tym kierował, nieprawdaż?

NB. To jeszcze nie była Polska Tuska, gdzie premier publicznie “uważa” wobec opinii NIK, że prawo powinno być bardziej, wiecie, zdroworozsądkowe, np. w kwestii wydawania rezerwy budżetowej! Na takie prawne herezje porządny komunista nie mógł sobie wówczas pozwolić! Obowiązywały jakieś standardy księgowania. Więźnia należało doprowadzić o określonej porze, rozmowę zaprotokołować, obrączkę z metalu koloru żółtego pobrać, a pobraną “wziątkę” własnoręcz- nie podpisać!!

W czerwcu owego roku pamiętnego, kiedy zachodni sowietolodzy (czyli ci znawcy od tego, w jakiej kolejności sekretarze KC stoją na Mauzoleum Lenina) głosili kolejny sukces polityczny przywództwa KC KPSS ZSSR, w Magdalence rozmawiali profesjonaliści, generałowie SB, do diaska! I co, mamy analizy? Na razie widzimy znane z historii piśmiennictwo hagiograficzne. Żywoty świętych: Michnika, Geremka, Kiszczaka, Jaruzelskiego…. Oto są oficjalni święci “Polskiego Czerwca 1989”. Generałowie oraz poddani ich więziennej władzy opozycjoniści, owi “mądrzy i oświeceni”, którzy - wbrew ”oszalałym z mowy nienawiści tłumom” - szubienic [jak choćby w Budapeszcie’56], wrogom nie stawiali. Dogadali się. Aby się żyło lepiej. Urbanowi?

Historyk zauważy nieśmiało, iż w “danym okresie historycznym”, czyli po roku 1945-tym szubienic nikt, poza “władzą ludową” w Polsce, od średniowiecza nie stawiał, a bohaterowie umowy z Magdalenki po prostu się kompromitują, kiedy lata później, po pijaku wydają kumpli. Dlatego “4 czerwca” jest dla piszącego data historyczną” – but of course, jako przykład rzeczywistej “transformacji”, czyli operacji polityczno-wywiadowczej. Francuzi – uczcie się! Oto, jak się coś zmienia, by pozostawić cały system (n.p. konkretnego ‘stanu osobowego’ osadzonego w ekonomii kraju/ofiary) bez zmian. Co zatem mieliśmy po “Polskim Czerwcu”?

Banki, sądy, handel zagraniczny – “nasze” (Belka, Rossatti, itp). Kwaśniewski - prezydentem, Cimoszewicz – premierem/senatorem, Urban – milionerem/wydawcą, Miller – premierem/posłem, Europosłem, Olejnik w mediach, Bauman - szanowanym profesorem? A Kiszczak – człowiekiem honoru!

Jakieś pytania???

Kto dziś zawoła, niech się święci 1 Maja? Niech się święci 4 Czerwca!

#2. To może tak bardziej optymistycznie? Poznański Czerwiec? Hm…. raczej nie; ofiara robotniczego buntu została zmarnowana, stłamszona ubeckimi siłami. Jednakże ludowa wiara, że coś się zmieniło trwałą przez 14 lat, do Grudnia 1970! Stalinizm się nam przepoczwarzył. Wczorajsi oprawcy wyjechali w glorii prześladowanych: do Izraela, Szwecji lub Wielkiej Brytanii, by objąć szacowne profesury na jeszcze szacowniejszych katedrach. Nastał Gomółka. Ale robotnicy poznańskiego Czerwca uważali go za swego, owego tępego partyjniaka, zdecydowanego “władzy raz zdobytej nie oddać nigdy!” I nie oddał, a w jej obronie utoczył polskiej krwi!

#3. No i teraz krok do tyłu. Mamy ‘17 Juni’ 1953. Policzmy: 1956 - 2013. To było równe sześćdziesiąt lat temu. Zacznijmy jednakże od ludowej przyśpiewki z okolic ul.Woronicza. Jak to mieliśmy w PRL znieść, “gdyby w kuchni ktoś przy dziecku, mówił po niemiecku!” Śmiech na sali.

Jak zatem pisać o czerwcowym powstaniu wschodnio-niemieckich robotników przeciw sowieckiej dyktaturze? Toż to był dopiero 1953-ci! Owi ludzie upomnieli się o swoje prawa - no, ale to byli… Niemcy, do tego zaledwie 9 lat po Hitlerze!!! Czeka nas taka ‘errata’, doczepiana czasem jeszcze do książek.

Tamci niemieccy robotnicy, walczący z sowieckimi tankami, wpierającymi rodzimych komunistów-renegatów na ulicach spalonego, zrównanego z ziemią Berlina nie zasługują na pogardliwe imię DDR-onów! Oni się właśnie na owo DDR nie zgadzali. Ale jak nam, Polakom wytłumaczyć, iż w owe czerwcowe dni rodziła się na berlińskich ulicach, w prawdziwej robotniczej krwi, “Solidarność”? Już słyszę oburzone głosy nawet tych najbardziej tolerancyjnych wobec moich historiograficznych prowokacji, Czytelników. Noo!!! Tu żeś już, Pan, Panie W. przesadził. Popiera Pan zbrodniarzy buntujących się wobec karzącej ręki losu? Niemieccy intelektualiści, jak Berchtold Brecht, mieli wobec ‚swojej’ klasy robotniczej podobne, moralne ‚resevations'.
- Władza ludu - bez przesady!

Trzy lat później, z podobnymi postulatami wyszli na ulice robotnicy najbardziej uprzemysłowionej części Polski, Poznaniacy. Wyszli na ulice ludzie  wychowani w pruskim dylu dyscypliny. „Poznański Czerwiec’56” był znakiem czasów. To robotnicy świeżo uprzemysłowionego społeczeństwa chcieli zrzucić jarzmo komuny. W imię poszanowania robotniczych praw!

Kto o nich wszystkich jeszcze dziś pamięta Czerwiec w naszej historii. Jest co pamiętać.
WMW
***
Pisałem ten tekst w czerwcu roku 2013. Nie sądziłem, iż moje, retoryczne pytanie doczeka się w jedenaście lat poźniej ministerialnej odpowiedzi. Pod ręką Pani Minister Nowackiej ( nie będę używał nowomowy - ministry!) będziemy wyrzucać na śmietnik historii… naszą literaturę i naszą historię, zwłaszcza tę najnowszą. Jeśli jest ktoś, z grona pisarzy lub historyków, wykazujący (choćby pośmiertnie) skażenie wpływem „sekty smoleńskiej”, podlega czystce. „Niejaki Rymkiewicz” znajdzie się zapewne w zacnym gronie objętych ministerialnym dam- natio memoriae. Ot, „polityka miłości” w wydaniu naszych EUropejczyków.

Tak na marginesie „historycznych” obserwacji, pozwolę sobie zaanonsować Państwu inne decyzje rządu Donalda Tuska. Żywię przy tym głębokie przekonanie, że tam nie dzieje się nic bez woli i wiedzy „szefa’, żeby nikt nie miał wątpliwości!

Oto Pani Minister od Kultury właśnie zlikwidowała (przemianowała, żeby być ścisłym) Instytut Dziedzictwa Myśli Dmows- kiego i Paderewskiego. Na bardziej strawny dla naszej EUropejskiej elity - Instytut Myśli Narutowicza, bo „tak” jest bardziej inkluzywnie. Racja!!!

Dmowski za swoim narodowym patriotyzmem i myślą państwową, uznany przez Aliantów za męża stanu, reprezentant Polski w Wersalu, oraz I.J. Paderewski - przyjaciel Prezydenta Woodrow-Wilsona - na śmietnik („niejaki” Paderewski do fortepianu najwyżej!). Ale to początki. Przygotujcie się Szanowni Państwo na ideologiczną krucjatę „cancel culture” po polsku.
W. Werner-Wojnarowicz

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: