O okrętach, pomnikach i pamięci
WW Historia
Zacznijmy od okrętów. O stanie naszej Marynarki Wojennej mówi się od dekad raczej w tonacji minorowej. Choć oficjalnie każda kolejna ekipa rządowa z dumą mówi o polskiej obecności na morzu, wspomina chlubne karty historii, to stan rzeczywisty naszej “Navy” skrzeczy. Słyszymy o nowych i ambitnych planach budowy nowych okrętów, tym razem w programie `“Miecznik”, a tymczasem w zapomnienie odchodzi równie ambitny program budowania “polskich kłów” (autorstwa jeszcze premiera Tuska), podwodna “Orka”. Bez medialnego rozgłosu wycofywane są kolejne jednostki. Podwodny “Orzeł” (teoretycznie w służbie od 35 lat), dla bezpie- czeństwa już się nie zanurza, służąc w zasadzie jako okręt szkolny, choć więcej czasu spędza na niekończących się remontach. Okrętów bojowych w zasadzie nie mamy, mimo iż obiecaliśmy sobie kiedyś, iż będziemy naszego morza “wiernie strzec”.
Mądrzy naszych czasów (np. Jacek Bartosiak lub Grzegorz Schetyna) uważają, iż kontrola Bałtyku to lotnictwo i rakiety nad- brzeżnych baterii. Może jeszcze trałowce i małe, dopasowane do akwenu okręty podwodne. Ale utrzymywanie na wodach takiego morza czegokolwiek więcej, to polityczna głupota, bo na Bałtyku wszystko da się zatopić z powietrza. Czy zrealizowany zatem będzie “Miecznik” – trzy nowoczesne fregaty rakietowe? (jedna z nich na zdjęciu tytułowym)
Trochę rocznicowej historii
Październik A.D. 2002. Dla pocieszenia wspomnijmy dzień ważny dla Marynarki Wojennej - 25 października 2002 roku. Wtedy to odbył się w Gdyni chrzest najnowszego nabytku PMW, fregaty rakietowej, której matką chrzestną, najwyraźniej dla podkreślenia wagi wydarzenia, została Pani Aleksandra Miller, żona ówczesnego premiera RP. Okrętowi nadano dumne imię: Gen. Tadeusz Kościuszko.
Transformacja ustrojowa z lat 1990-tych (pojęcie umowne, stosowane przez piszącego dla zachowania jasności czasowej) oznaczała fundamentalne zmiany w przyporządkowaniu polskich sił zbrojnych. Zbędne stały się projektowane pod kontem inwazji na Danię, (udane skądinąd) okręty desantowe. Państwo-członek Układu Warszawskiego zmieniło orientację, aspirując do NATO. W tamtych czasach naszym jedynym promotorem w post-zimno-wojennej Europie były oczywiście Stany Zjednoczone i to z ich inicjatywy pojawił się pomysł wzmocnienia i unowocześnienia Polskiej Marynarki Wojennej. Wzmo- cnienia jakościowego, znaczącym (choć dwudziestoletnim w tamtym momencie) potencjałem bojowym - fregatami rakietowymi. Polska także na morzu, sądzono, musi być wiarygodnym partnerem NATO, wyszkolonym i wyposażonym także do działań poza Bałtykiem.
W ramach tej polityki 28 czerwca roku 2002 miał miejsce bezprecedensowy akt obdarowania Polski sprzętem wojennym z USA. W bazie US Navy w San Diego podniesiono polskie barwy na okręcie wojennym, służącym dotychczas w Marynarce USA. Fregata rakietowa (FFG-9) klasy Oliver Hazard Perry, nosząca od zwodowania w maju roku 1980-go dumne imię USS “Wadsworth” miała stać się wkrótce ORP “Gen. Tadeusz Kościuszko”.
Oliver Hazard Perry, Alexander Scammel Wadsworth. Tak się akurat składa, iż te nazwiska, które wpisały się już w polskie nazewnictwo, łączy sporo z nami, osadnikami z Polski, żyjącymi nad Wielkimi Jeziorami. Być może ku zaskoczeniu naszych Czytelników będzie to… Wojna 1812 roku, którą wspominamy okazyjnie w tej kolumnie. Dla dzisiejszej Kanady "War of 1812" to punkt odniesienia w wysiłkach budowy pozytywnej tożsamości, poprzez eksponowanie dumy z bitewnych dokonań lojalnego Dominium. Natomiast Amerykanie uważają Rok 1812 za Drugą Wojnę o Niepodległość, z której czerpali i nadal czerpią inspiracje. Stąd ta pieczołowita pamięć o pułkowych tradycjach, stąd uwiecznianie zwycięskich dowódców w nazewnictwie obiektów wojskowych. To w tym kontekście napotykamy nasze wspomniane wyżej “polonica”.
Mieszkając w Kanadzie, jesteśmy mimo woli poddawani brytyjskiej wersji i ocenom tamtego konfliktu. Wystarczy odwiedzić fortowe zabudowania w Niagra-on-the Lake. Jednakże jako Polacy, mamy nieco inną perspektywę historyczną tamtych wydarzeń. - “O, roku ów!” - pisał Adam Mickiewicz w kontekście wydarzeń roku 1812. Było to ostatnie polityczne ‘rozdanie’ wolnych Polaków w ‘cesarskim pokerze’ wielkich mocarstw. Wynik napoleońsko-brytyjskiej roz- grywki zdeterminował nasz los na dwa stulecia, jeżeli nie dłużej.
W październiku 1813 rzegraliśmy ostatecznie nasz Rok 1812, w wielkiej “Bitwie Narodów” pod Lipskiem, (…). Oczywiście, wojnę z koalicją wiedzioną przez Londyn przegrała Francja Napoleona, ale my ponieśliśmy klęskę niejako na marginesie tego kontynentalnego konfliktu, jako jedyny, szczery sojusznik Paryża. Wiarołomstwa nikt nam zarzucić nie mógł, stąd (jak na Europę ‘koncertu wielkich’ przystało) i kara spotkała nas surowa. Kolejna parcelacja ziem, bez żadnych marzeń o restytucji Rzeczpospolitej, choć odzyskaliśmy na jakiś czas “prawo” do zwania się Polakami w carskim Królestwie! Dlatego też, mimo zamieszkania w “Brytyjskiej Ameryce Północnej”, nasze sympatie w odległym o dwa stulecia, pogranicznym konflikcie USA z Wielką Brytanią, lokują się raczej po stronie młodej amerykańskiej republiki - ówczesnego “sojusznika naszego sojusznika”!
Dla dumnej Anglii i jej siostrzycy, Ameryki prawdziwy teatr wojny to wody mórz i oceanów (a choćby Wielkich Jezior!). Stąd też dokonania dowódców okrętów zapisywane są i przechowywane jak świętości. 19 sierpnia 1812 roku stał się takim dniem wyrytym w pamięci US Navy. Wtedy to krążąca u ujścia Rzeki Św. Wawrzyńca legendarna fregata USS “Constitution” starła się z noszącą 49 dział, brytyjską fregatą HMS "Guerriere". W zwycięskiej bitwie odznaczył się komodor Alexander Scammel Wadsworth, który otrzymał srebrny medal Kongresu za heroizm. Został on potem dowódcą Floty Pacyfiku, oraz Komisarzem Marynarki. Jego imieniem nazwano dotąd trzy jednostki US Navy, między innymi w maju 1980-go roku, nową (trzecią z serii) fregatę rakietową (FFG-9) typu… Oliver Hazard Perry.
Brzmi znajomo? W rzeczy samej, dzielnego dowódcę pamiętanej z dumą przez Amerykanów Bitwy na Jeziorze Erie, z września 1813 roku upamiętniła nowa klasa okrętów US Navy! Tak, to ta sama, wspomniana przez nas w rozważaniach o Wojnie 1812 roku, bitwa ‘morska’ (jeziorowa?!) dla której odpowiednie warunki ‘logistyczne’ stworzyło zniszczenie brytyjskich zapasów w bitwie o York, 27 kwietnia 1813 roku! Flagowy okręt komodora Perry’ego z czasów Bitwy na Erie, USS “Niagara” do dziś służy jako “Official Ship” - Pomnik Stanu Pensylwania. Pokonanie bowiem okrętów Jego Królewskiej Mości przy jakiejkolwiek okazji to dla Amerykanów czyn nadzwyczajny.
Dziwnym zrządzeniem losu, w czerwcu roku 2002-go, budująca dopiero od dekady swą niepodległość Polska otrzymuje w darze od rządu USA fregatę rakietową klasy ‘Oliver Hazard Perry’. Noszący dotąd dumne imię USS “Wadsworth” okręt przyjmie z kolei imię polskiego bohatera wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, gen. Tadeusza Kościuszko.
Pomniki. Uhonorowanie w przestrzeni publicznej narodowych bohaterów to w ogóle ciekawa sprawa. Kto, kogo, gdzie i kiedy ustawia na postumentach? Kiedyś wystawianie pomników oznaczało walkę o wspólnotową pamięć, dziś budzi sprzeciw tych środowisk, które raczej chcą nas uczyć jedynie wstydu i podległości innym. Biorąc pod uwagę obecny stan wojny plemiennej w Polsce, gdyby ktoś chciał ustawić pomnik Sienkiewicza, Kopernika czy Marii Curie, to byłaby afera. Czy kandydat kojarzy się z odpowiednią opcją i czy nie jest przejawem jakiejś fobii lub politycznie trefnej postawy. Tak, Sienkiewicz to wszak gloryfikator kolonializmu i w Afryce, i na kresach! Kopernik ze swoim obrazoburczym podejściem do Wszechświata mógłby za to być okazją do manifestacji wojny z religią, a już na pewno z KK. Na Madame Curie w obecnej dobie szaleństwaCancel Culture oskarżenie o jakiś –ism też by się znalazło.
Gdyby zapytać przeciętną osobę o nazwiska Rodaków utrwalonych pozytywnie w pamięci pokoleń, jednym z nich będzie nie- chybnie osoba Tadeusza Kościuszko. Nie ma chyba miasta w Polsce bez ulicy czy placu jego imienia. Jego podobizna znajdowała się nawet na banknotach. Kościuszko jest też jednym z nielicznych naszych rodaków uwiecznionych w historii światowej i w światowej geografii.
Okazały pomnik Tadeusza Kościuszko stoi od roku 1910-go na Placu Lafayette’a przed Białym Domem w Waszyngtonie. Tymczasem w Warszawie, dziwnym zrządzeniem losu, pomnika Naczelnika nie było, aż do roku… 2010. Dlaczego? Gdybanie zajęłoby następną kolumnę. Ale w roku 2010, prywatnym sumptem instytucji finansowej City Handlowy Bank, kopię owego waszyngtońskiego pomnika umieszczono na Placu za Żelazną Bramą, przed Pałacem Lubomirskich.
Stoi zatem na cokole w Mieście Stołecznym nasz Naczelnik, lecz w amerykańskim mundurze, z planami amerykańskich fortyfikacji w ręku. Czego by nie mówić o władzach Miasta Stołecznego (wtedy czy obecnie), należałoby docenić, iż “już” na 216-tą rocznicę Insurekcji pomnik wreszcie stanął. Bo, mimo potoku pompatycznych deklaracji, pomnika Bitwy Warszawskiej jak nie było, tak nie ma.
Pocieszeniem może być zatem fakt, iż nieomal równo 208 lat po (generalnie już dziś zapomnianej) bitwie pod Maciejowicami (10.10. 1794), Naczelnika uhonorowano pomnikiem pływającym pod banderą RP.
W.Werner-Wojnarowicz
(Tekst archiwalny)
Comment (0)