•   Thursday, 18 Apr, 2024
  • Contact

Koniec złudzeń rozbrojenia?

WW - Świat, w którym żyjemy

(…) Teza mówiąca, że obecna konfrontacja z Zachodem ma dla Rosji charakter egzystencjalnej walki o przetrwanie, ma na- wiązywać do podobnego sformułowania w dokumentach regulujących użycie broni jądrowej. Podobnemu celowi – tzn. postraszeniu Zachodu widmem wojny nuklearnej w przypadku kontynuacji konfliktu na Ukrainie – ma też służyć ogłoszenie „zawieszenia” udziału w traktacie o redukcji ofensywnych broni strategicznych. Rosja już w sierpniu 2022 r. odmówiła wznowienia inspekcji w ramach traktatu (zawieszonych za obopólną zgodą w 2020 r. w związku z pandemią), a jesienią 2022 r. zablokowała wznowienie spotkań dwustronnej komisji zajmującej się kon- trolowaniem jego wypełniania. Dodatkowy cel to zasugerowanie gotowości do wyścigu zbrojeń strategicznych mimo istniejącej dysproporcji potencjałów gospodarczych.
Moskwa liczy, że lobby rozbrojeniowe w amerykańskiej elicie politycznej (zwłaszcza w Partii Demokratycznej) będzie niechętne zrywaniu porozumień z Rosją i popchnie administrację Joego Bidena do prób wznowienia dialogu za cenę pewnych koncesji politycznych względem niej. Kolejnym adresatem decyzji Kremla (w tym dotyczącej groźby próby z bronią jądrową) są ci przedstawiciele zachodnich (w tym europejskich) elit politycznych, którzy obawiają się eskalacji konfliktu z Rosją i opowiadają się za dążeniem do zmniejszenia napięcia na drodze negocjacji pokojowych, w praktyce oznaczających prawdopodobne ustępstwa wobec niej kosztem Ukrainy. (...)  
Dwa punkty z komentarza dołączonego do analizy OSW przemówienia W.W. Putina.  
“Orędzie Putina: próba jednoczenia Rosjan i szantaż wobec Zachodu.“
Maria Domańska, Iwona Wiśniewska, Witold Rodkiewicz. Współpraca Marek Menkiszak.
 www.osw.waw.pl, 21.02.2023
*****
W swoim “Orędziu o Stanie Narodu,” wygłoszonym 21 lutego 2023 przed połączonymi izbami Zgromadzenia Federalnego FR, Prezydent Putin uzasadniał prowadzone działania wojenne na terenie Ukrainy, zapowiadał kontynuację wojny do ostatecznego zwycięstwa oraz ogłosił ”zawieszenie udziału” Rosji w Traktacie START.  
To ‘zawieszenie’ jest najwyraźniej obliczone na sprawdzenie odporności nerwowej zachodnich przywódców oraz elit politycznych. Rosjanie mocno wierzą - nie bez podstaw - iż ich agentura lokowana z wielkim uporem, od wielu lat w zachodnich sferach opiniotworczych: mediach, ośrodkach akademickich, partiach politycznych czy organizacjach NGO  (jak choćby ruchy ekologiczne), wzmoże jeszcze bardziej kampanię strachu przed opieraniem się wspólnoty państw demokratycznego Zachodu wobec ‘uzasadnionych’ żądań Rosji .  
Agentura agenturą, ale zwolenników przyznania Rosji prawa do wyłącznego definiowania swego “bezpieczeństwa” i ułożenia relacji z Kremlem na jego warunkach, w elitach zachodnich - nie tylko w podłączonej do rosyjskich wodorów Europie - ale także w Ameryce, nie brakowało i nie brakuje. Noam Chomsky, czy Oliver Stone to tylko takie kwiatki. Wedle sączonej od dekad na uniwersytetach i w mediach narracji tak zwanych ‘realistów’, mocarstwa mają swoje prawa tak organizować życie swoich sąsiadów, jak im się opłaca lub... żywnie podoba. Eo ipso i Rosja ma święte prawo do swojej “strefy bezpieczeństwa”.  
Taka definicja rosyjskiego poczucia ‘bezpieczeństwa’ sprowadza się w prostej linii do zanegowania prawa do suwerenności i wolności wyborów (także gospodarczych) jej sąsiadów. Historycznie zatem, Jałta’45 była posunięciem słusznym. Ameryka nie powinna była też nigdy ingerować w rosyjską strefę bezpieczeństwa, a taką interwencją była oczywiście decyzja o rozszerzeniu NATO po rozpadzie ZSSR. Decyzja ta została wymuszona na europejskich sojusznikach, którzy nie mieli najmniejszej ochody na rozpinanie parasola ochronnego nad spisanym na straty (prawnie i mentalnie) europejskich wschodem. To USA, wbrew opinii Francji czy Niemiec, parły na perspektywę wejścia Ukrainy do NATO na Szczycie w Bukareszcie, w 2008. To nie Rosja zatem obecnie stanowi rzeczywiste zagrożenie dla pokoju, lecz nieodpowiedzialna pomoc militarna dla Ukrainy, która grozi “eskalacją wojny” i nuklearną zagładą!
Czyż nie o tym właśnie mówią od miesięcy listy niemieckich intelektualistów? I nie o tym świadczą kolejne sondaże wśród zachodnich elektoratów?
Metoda straszenia sytych i leniwych społeczeństw Zachodu, rozkładanych dodatkowo od wewnątch nihilistyczną ideologią, negującą pojęcia takie jak państwo, naród, patriotyzm czy obowiązek wobec wspólnoty, ma swoją tradycję. Obecne stawianie w stan alarmowy sił nuklearnych, rozważania w mediach możliwego jej użycia (jak to czyni Miedwiediew) czy też “wychodzenie” z międzynarodowych traktatów o ograniczeniau zbrojeń to nic nowego w rosyjskiej praktyce “dyplomacji strachu”. Tak pisałem dla Państwa o podobnym ruchu Putina już osiem lat temu - 11 marca 2015 roku.   
W.Werner-Wojnarowicz
Koniec złudzeń rozbrojenia?
Federacja Rosyjska oficjalnie ogłosiła wyjście z układu kontroli zbrojeń konwencjonalnych w Europie - CFE. – “Na dalsze posiedzenia grupy kontaktowej szkoda czasu i pieniędzy” - oświadczyli rosyjscy dyplomaci. No i dobrze, CFE niczemu od dekady nie służy, poza podtrzymywaniem rozbrojeniowej fikcji, gdyż Rosja swój udział w traktacie zawiesiła w lipcu 2007.
Oficjalnie porzucony 1 marca 2015 roku traktat CFE (podpisany w Paryżu, w listopadzie 1990) był dzieckiem czasów Zimnej Wojny, gdy po obu stronach Łaby stały dziesiątki tysięcy czołgów, szykowano broń neutronową, a pociski nuklearne miały być używane przez artylerię. Wyznaczone wówczas “limity” ciężkiego sprzętu są w dzisiejszych warunkach ekonomicznych nie do utrzymania. Dają np. Rosji prawo do trzymania w linii ponad 6 500 czołgów, a tylu Rosja nie potrzebuje. Nie chodzi więc o przekroczenie jakichś umownych granic, lecz sygnał dla Zachodu. Gloves off! W końcu, jak się wydaje 4 procent PKB na zbrojenia, wznawia loty bombowców strategicznych, a kupuje głównie broń ofensywną, jak desantowce Mistral, to po co komu zabawa w archaiczne CFE.
Jednym z pożytków obecnego kryzysu na Ukrainie jest zrozumienie przez nasze (i nie tylko nasze!) czynniki polityczne, iż obywatele powinni być zorientowani w tematyce bezpieczeństwa państwa. Że obronność to nie tylko mała, choćby najlepiej wyszkolona zawodowa armia, ale także rzesze przeszkolonych, zaopatrzonych “na wypadek”, a nade wszystko odpowiednio zmotywowanych obywateli, gotowych służyć obronie Rzeczpospolitej w rozmaitych formach, od frontu po głębokie zaplecze. Konieczna zatem jest nowoczesna edukacja obronna, znajomość tematyki bezpieczeństwa przez możliwie najszersze kręgi społeczne, wreszcie konieczna jest publiczna debata, bez politycznego pajacowania. Zdolność obronna to nie tylko wojsko, to całe zaplecze przemysłowe, transportowe, informacyjne, ale przede wszystkim wola – polityczna i społeczna – obrony kraju.  
Casus Janusza Palikota, posła na Sejm, osoby ubiegającej się o stanowisko Prezydenta  - Zwierzchnika Sił Zbrojnych RP, który już teraz - bez bezpośredniego zagrożenia - mówi, iż myśl o obronie wobec ewentualnej agresji jest bezsensowna, pokazuje stan degrengolady sporej części elit.  
Aneksją Krymu, interwencją na Ukrainie Putin zrobił nam wszystkim, zainteresowanym kwestiami bezpieczeństwa Polski (czy Kanady) ogromną przysługę. Bo zagrożeń we współczesnym świecie jest wiele, to nie tylko ambicje Kremla. To także ISIS i inne chore ideologie nienawiści wobec zachodniej kultury. Tymczasem przez ostatnie trzy dekady wszyscy powtarzali jak mantrę “prawdę” iż z końcem Zimnej Wojny widmo wojny w Europie odeszło w niebyt, i zostaje tylko do skonsumowania dywidenda pokojowa. Politycy byli szczęśliwi – tyle pieniędzy do zagospodarowania. Po co współczesnej Europie masowe armie czy bojowy sprzęt, po co szkolenie obywateli, kiedy potrzebne są w zasadzie małe korpusy ekspedycyjne do projekcji siły w odległych regionach. Bezpieczeństwo bez wysiłku.
Poważna debata nad sprawami bezpieczeństwa Polski odbyła się w tych dniach w Warszawie, w “Instytucie Wolności”. Brali w niej udział, obok dziennikarzy i posłów, zarówno szef sztabu generalnego, gen. Gocół, jak i Minister ON, wicepremier Siemoniak. Rozpatrywano nasze położenie polityczne w kontekście konfliktu na Ukrainie oraz potencjalnego zagrożenia Państw Bałtyckich. Tu już bezpośrednie sąsiedztwo. Czy Polska ma potrzebne siły i środki, aby samodzielnie podjąć zadania obronne, zanim uruchomione zostaną mechanizmy kolektywnej obrony Sojuszu? Wszak NATO to układ polityczny, gdzie decyzja zależy od woli politycznej wszystkich rządów.
Ważnym zagadnieniem sygnalizowanym przez uczestników debaty w “Instytucie Wolności” była kwestia swobody decyzyjnej Naczelnego Dowódcy Sił NATO w Europie. Dyskutanci w zasadzie jednogłośnie wskazywali na potrzebę takiej sytuacji, w której dowodzący będzie miał możliwość natychmias- towego reagowania na zagrożenia militarne wobec członków Sojuszu, zanim zadziała wymagający więcej czasu proces polityczny. To bardzo ciekawa propozycja w kontekście doniesień niemieckiej prasy z ubiegłego tygodnia. Otóż sam niemiecki Minister SZ miał się skarżyć, iż gen. Breedlove zawyża liczby rosyjskiego wojska oraz sprzętu zgromadzonego nad granicami Ukrainy, oraz w ogóle w sposób bardzo nieodpowiedzialny podsyca atmosferę konfliktu swymi ocenami rosyjskiej aktywności na Ukrainie! Czemu ma służyć takie straszenie – pyta niemiecka prasa? Czy przy takim nastawieniu nasi europejscy partnerzy w NATO przyjmą polski punkt widzenia na rozszerzenie kompetencji ame- rykańskiego dowódcy w kwestii stawiania sił Sojuszu w gotowości?
Zapewne dlatego, nie czekając na rozwój sytuacji w Donbasie, Mariupolu czy Naddniestrzu, w ciągu ostatnich dni czołgi USArmy wraz z masą sprzętu wsparcia wyładowano w Rydze. Ot, tak, żeby się jakimś “ochotnikom-opołczeńcom” na urlopach nie pomyliło (jak to miało miejsce na Ukrainie), po której stronie granicy jest Łotwa, a po której Rosja. Zawsze to łatwiej owe zagubione “zielone ludziki” w mundurach bez oznaczeń od granicy pogonić, niż ich potem po polach i lasach wyłapywać, przy krzyku tabunów moskiewskich klientów, własnych renegatów i reszty użytecznych idiotów, że trzeba z nimi prowadzić negocjacje!
 
WW-Wojnarowicz

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: