Pacjent po sepsie wymaga szczególnej uwagi

Musimy stworzyć Rejestr Sepsy, a nie udawać, że nas ten problem nie dotyczy, gdy z jego powodu umiera w Polsce kilkadziesiąt tysięcy osób rocznie – uważa prof. dr hab. Andrzej Kübler, prezes Stowarzyszenia „Pokonać Sepsę”, wieloletni kierownik Katedry i Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

- Kiedy mówimy o sepsie?
Sepsą określa się stan jakiegokolwiek zakażenia, które daje objawy zagrażające życiu – wszystko jedno, czy jest to grypa, COVID czy zapalenie płuc. Wcześniej patrzyliśmy na sepsę jako osobne zakażenia: zapalenie płuc, nerek, mózgu – ale przecież gdy dochodzi do niewydolności narządów ważnych dla życia: czy to oddychania, czy krążenia, czy nerek, takie wyodrębnianie nie ma sensu. Każde zakażenie i każdą sepsę trzeba specyficznie leczyć.

- Jak to się dzieje, że u jednych dochodzi do sepsy, a u innych nie?
Ciężkie zakażenie może dać objawy sepsy u każdego. Oczywiście gdy organizm jest młody, zdrowy, silny, szansa zapadnięcia na sepsę jest znacznie mniejsza niż u osób starszych, schorowanych czy noworodków – u tych osób sepsa rozwija się szybciej i ma groźniejszy przebieg.

- Ale czasem słyszymy: wcześniej był zupełnie zdrowym człowiekiem, po prostu zachorował na grypę i nagle sepsa. Jak to się dzieje, że u takich osób dochodzi do zagrożenia życia z powodu – wydawałoby się – błahej choroby?
To kwestia przebiegu choroby i tego, jak organizm zareaguje na zakażenie. Poza tym są infekcje, które stwarzają mniejsze zagrożenie (np. niepowikłane zapalenie oskrzeli) i takie, które bywają bardzo niebezpieczne, jak np. zapalenie opon mózgowych. Liczy się też czas – im szybsza diagnoza, tym większe szanse wyleczenia.

- Sepsa może przebiegać w różny sposób. Od czego to zależy?
Jak każde zakażenie – zależy to od miejsca i nasilenia objawów. Np. ciężka postać choroby COVID-19 też jest sepsą, gdy chory ma trudności z oddychaniem i w związku z tym z poruszaniem się, wysoką gorączkę, niskie utlenowanie krwi. W szpitalach mamy punktacje klasyfikacyjne, które pozwalają nam rozróżnić, czy to już sepsa czy jeszcze nie.

- Jak długo może potrwać taki stan?
Różnie. Dwa główne czynniki, od których to zależy, to: jakie to jest zakażenie, czyli jaki drobnoustrój je wywołuje, czy jest to zakażenie wrażliwe, czy oporne na leczenie, i od tego, jak szybko zaczniemy leczenie. Jeśli sepsa rozpoznana jest szybko, szanse na wyleczenie są bardzo duże. Im później, tym bardziej rośnie śmiertelność.

- Jak dużo przypadków sepsy odnotowuje się w ciągu roku?
Nie da się tego policzyć, możemy tylko szacować. Z ogólnoświatowych badań wynika, że na świecie jest prawie 50 mln przypadków sepsy rocznie, z tego około 11 mln osób umiera (22 proc.). W Polsce choruje rocznie100 tys., umiera około. 36 tys. osób (36 proc.).

- Czy można się jakoś zabezpieczyć przed taką sytuacją?
Zabezpieczenia są bardzo ogólne: codzienna higiena, szczepienia, pilnowanie stanu zdrowia i wszystko to, co robimy, by uniknąć zakażeń. Ale nie można zabezpieczyć się absolutnie, bo trzeba byłoby się izolować od świata zewnętrznego i od drobnoustrojów, a to niemożliwe, bo one są wszędzie.

- Jak długo trwa rekonwalescencja po sepsie?
W Polsce nie ma rejestrów dotyczących sepsy, ale w krajach, gdzie zaczęto liczyć te przypadki, okazało się, że około połowa osób nie wraca całkowicie do zdrowia. Czyli po przebyciu sepsy około połowa z tych, którzy ją przeżyli, ma utrzymujące się przez pół roku, czasem dłużej, objawy ogólne. To między innymi: osłabienie, zaburzenia czynności serca, zaburzenia psychiczne (np. depresja), różnego rodzaju zaburzenia innych funkcji organizmu, jak np. osłabienie mięśni czy objawy neurologiczne. U osób starszych, a u tych osób sepsa występuje częściej, dochodzić może do śmierci kilka, kilkanaście miesięcy później. Takie objawy nazywamy zespołem poseptycznym, po przebytej sepsie (post-sepsis syndrome, PSS). Lekarze zaczęli interesować się tym, jak się tymi pacjentami zająć. W Anglii uruchomiono telefon alarmowy dla osób, które przeżyły sepsę, na który mogą zadzwonić, gdy poczują się gorzej, taki rodzaj „pogotowia septycznego”. Lekarze obejmują taką osobę szczególną opieką i w zależności od jej stanu albo ją hospitalizują, albo doradzają co zrobić.
Jak wynika z badania opublikowanego w „Canadian Medical Association Journal”, pacjenci, którzy przebyli sepsę, mają podwyższone ryzyko zawału serca lub udaru mózgu w ciągu czterech tygodni po opuszczeniu szpitala…
Przebycie sepsy niestety wiąże się ze stanem podwyższonego ryzyka poważnych schorzeń ogólnoustrojowych.

- Czy jest jakiś sposób, żeby po przejściu sepsy wzmocnić organizm tak, aby uniknąć powikłań?
Osoba, u której występują objawy zespołu poseptycznego musi mieć jakiś wyróżnik, podobnie jak pacjenci z nowotworem czy zawałem. Oni są naznaczeni śmiertelną chorobą i wobec tego trzeba się nimi zająć w szczególny sposób. Pomóc im wzmocnić organizm, sprawić, by nie mieli problemu z dostaniem się do lekarza, zainteresować się, jaki prowadzą tryb życia... Przecież wśród nich są ludzie, którzy żyją w bardzo różnych warunkach.

- Czy dotyczy to też młodych osób? Czy jeśli ktoś przeżył sepsę w wieku 30 lat, to mu-si bardziej uważać na siebie już całe życie?
Tak, taka osoba musi mieć świadomość historii swojej choroby. Może to oznaczać, że organizm słabiej sobie radzi z pewnymi zakażeniami, więc bezwzględnie należy na siebie uważać, szczepić się, unikać ryzyka zakażenia.

- Wspomniał pan o rejestrach sepsy, które w innych krajach powstają, a u nas wciąż niczego takiego nie ma. Dlaczego to takie ważne?
Jeśli nie będziemy odnotowywać tych przypadków, będziemy żyli w szczęśliwym przekonaniu, że u nas sepsy nie ma, a ludzie będą umierali. Musimy rejestrować takie wydarzenia, żeby poznać ich wymiar i jakoś im zaradzić, zorganizować opiekę. Nie udawać, że nas ten problem nie dotyczy, gdy z jego powodu umiera w Polsce kilkadziesiąt tysięcy osób rocznie.
Monika Grzegorowska/PAP
 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: