Jak wszechobecna jest korupcja w środowisku akademickim?

Claudine Gay

Uff, co to był za dzień dla szkół wyższych!
Klęska Claudine Gay na Harvardzie zrodziła kilka fundamentalnych pytań dotyczących środowiska akademickiego w ogóle. Była rektorem uniwersytetu, tradycyjnie postrzeganego jako szczyt amerykańskiego środowiska akademickiego. Jednak uważne spojrzenie na jej niezwykle skromny akademicki dorobek wydawniczy, który był pełen nieprzypisanych zapożyczeń od innych autorów z jej własnej dziedziny.
Kiedy wszystko to zostało upublicznione i w świetle jej zeznań przed Kongresem, w których odkryła nową miłość do wolności słowa, która była dotychczas prawie zakazana na Harvardzie, dalsze pełnienie funkcji prezydenta stało się dla niej niemożliwe, więc złożyła rezygnację.
To tytułowy artykuł, ale z pewnością dzieje się więcej. Prasa podała przykłady jej plagiatu. Dla każdego absolwenta było oczywiste, że kwalifikuje się jako taki. Konsekwencją byłoby usunięcie z zajęć i prawdopodobnie całego programu.
A jednak rektorce Harvardu udawało się to przez wiele lat. Dochodzenia już toczyły się, ale wydawały się bardziej performatywne niż prokuratorskie, co samo w sobie jest skandalem. Kiedy wszystko wyszło na jaw, dzięki niezależnym reporterom i mediom, nie mogło się to zakończyć inaczej.
A jednak od jak dawna ludzie o tym wiedzieli? Dlaczego w ogóle nie sprawdzono tego, kiedy ją zatrudniono? A kiedy została mianowana dziekanem? A co powiesz na to, kiedy była na Uniwersytecie Stanforda? A co by było, gdyby otrzymała prestiżową nagrodę za rozprawę na Harvardzie, o której wiemy, że naruszała standardy? Może wiedzieli, ale i tak pchnęli ją w górę.
Nic z tego nie świadczy dobrze o Harvardzie czy środowisku akademickim w ogóle, a tym bardziej o osławionym procesie „peer review”.
Jeszcze dziwniejsze dla ludzi z zewnątrz było czytanie porównań jej prozy i tej, z której zapożyczyła. Nic z tego nie wydawało się mieć większego sensu ani żadnego innego znaczenia. Wszystko jest napisane w bardzo stylizowany sposób, który tylko ludzie ze środowiska akademickiego mogliby zrozumieć i prawdopodobnie oni też nie mogą tego zrozumieć. Sprawia wrażenie stypendium na wysokim poziomie bez treści.
Można się domyślić, że teza jej pisarstwa jest zawsze ta sama: rasizm jest wszechobecny. Wszystko inne to tylko wypełniacz. W swojej obronie, pisząc dla „New York Timesa”, w istocie obwinia rasizm, a także brak zaufania do zdrowia publicznego i mediów za zmuszenie jej do ustąpienia. „To była zaledwie pojedyncza potyczka w szerszej wojnie mającej na celu rozwikłanie wiary opinii publicznej w filary amerykańskiego społeczeństwa… Zaufane instytucje wszelkiego rodzaju – od agencji zdrowia publicznego po organizacje informacyjne – będą w dalszym ciągu padać ofiarą skoordynowanych prób podważenia ich legitymizacji i zrujnować wiarygodność ich przywódców.
To niesamowita retoryka, skutecznie argumentująca, że musi pozostać prezydentem Harvardu pomimo ponad 50 przypadków plagiatu w jej pracy, w przeciwnym razie społeczeństwo amerykańskie upadnie! A mówiąc o Ameryce, pamiętajcie, co ona ma na myśli: wyrafinowaną i wysoce uprzywilejowaną elitę Ivy, która chodziła do „najlepszych” szkół, pobierała pensje w wysokości milionów dolarów i wierzyła, że ma pełne prawo rządzić resztą z nas dla naszego własnego dobra.
Właściwy podtekst jej artykułu był oczywisty dla współczującego czytelnika w komentarzach: „Witamy w Ameryce TRUMPA oraz jego sojuszników i zwolenników. Weszliśmy w niebezpieczne czasy, bardzo podobne do przedwojennych nazistowskich Niemiec. Należy zdecydowanie przeciwstawić się Trumpowi i jego ruchowi i go zatrzymać.”
Rzeczywiście, tak właśnie myślą ci ludzie. Krytykuj CDC i NYT – lub wymagaj od prezydenta Harvardu normalnych standardów naukowych – a sprzymierzysz się z Donaldem Trumpem i Hitlerem.
Problem fałszywego stypendium w elitarnych środowiskach akademickich sięga wielu dziesięcioleci i został wielokrotnie udowodniony. W 1996 roku fizyk Alan Sokal wysłał do czasopisma głównego nurtu poświęconego sztuce wyzwolonej artykuł zatytułowany „Transgressing the Boundaries: Towards a Transformative Hermeneutics of Quantum Gravity”. Argumentowano, że „świat zewnętrzny, którego właściwości są niezależne od jakiejkolwiek indywidualnej istoty ludzkiej” jest „dogmatem narzuconym przez długą pooświeceniową hegemonię nad zachodnim światopoglądem intelektualnym”. W zamian potrzebujemy „matematyki emancypacyjnej” i „nauki wyzwoleńczej”, aby odrzucić „kanon elitarnej kasty „akademickiej”, która wierzy w mity takie jak „rzeczywistość fizyczna”.
Łapiesz “dryf”. Został zatwierdzony i opublikowany. Następnie autor ujawnił, że po prostu to wszystko zmyślił, pisząc najbardziej niedorzeczny bełkot, jaki tylko mógł wymyślić. To było 30 lat temu, a ostatnio mistyfikacja została powtórzona.
Na koncie Substack o nazwie „A Midwestern Doctor” napisano niedawno:
„Jednym z najsmutniejszych odkryć, jakich dokonują prawdziwi intelektualiści po wejściu do środowiska akademickiego (który ma być ich „domem”) jest to, że znaczna część „prestiżowej wiedzy”, którą wytwarzają ich instytucje, to w rzeczywistości proste lub bezsensowne koncepcje ukryte pod wyszukaną retoryką [język] to sprawia, że ich argumenty wydają się być czymś znacznie bardziej imponującym”.
„Na przykład dyskurs «postmodernistyczny» jest wszechobecny w środowisku akademickim i często jest to standard, do którego oczekuje się, że będzie równy. Jednak w 1996 roku programista z Monash University zdał sobie sprawę, że gdyby użył istniejącego silnika zaprojektowanego do generowania losowego tekstu z gramatyk rekurencyjnych, byłby w stanie wygenerować postmodernistyczne eseje, które wydawały się autentyczne.
W istocie oznaczało to, że kompletny nonsens (ponieważ tekst był przypadkowy) mógł zostać uznany za autorytatywny i wiarygodny po prostu dlatego, że odpowiadał oczekiwanemu wyglądowi tego trudnego do zrozumienia pisma”.
Konkluzje:
„Jeśli chcemy odzyskać naszą demokrację, niezwykle ważne jest, abyśmy pozwolili na otwartą i szczerą debatę. Jak pokazało kilka ostatnich lat, narracja „ekspertów” nie może być chroniona przed wszelką analizą, a jak pokazał Internet, monopol, jaki utrzymywali na prawdę, szybko zanika. I odwrotnie, uważam, że jeśli eksperci chcą odzyskać utraconą wiarygodność, muszą na nią zapracować, publicznie broniąc zasadności swojego stanowiska, i sądzę, że w miarę upływu czasu klasa ekspertów również wkrótce to zrozumie.”
Nie jest to problem wyłącznie sztuk wyzwolonych. Sama nauka została poważnie zagrożona przez lata pandemii, kiedy ludzie z wydziałów statystycznych i medycznych wykorzystali szansę na opublikowanie niesamowitej liczby artykułów na temat Covid (widziałem sześciocyfrowe liczby). Wszystko miało na celu uzupełnienie CV i rozwój kariery.
Od dwóch lat okazuje się, że wiele z tych dokumentów na temat kontroli rządowych, masek i rzekomej skuteczności masek, nawet te cytowane i wychwalane przez Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom, jest głęboko skompromitowanych, a nawet fałszywych. Nie ma dnia bez nowego odkrycia złych lub sfałszowanych danych lub złej struktury badania. Niektóre zostały wycofane, ale większość przeżyła.
Naprawdę zbyt łatwo jest przypisać sytuację Claudine Gay DEI lub temu, co zwykliśmy nazywać akcją afirmatywną, chociaż to wyraźnie odgrywa tutaj rolę. Problem jest w rzeczywistości bardziej powszechny i dotyczy całych elitarnych kręgów intelektualnych. Wiele osób w tych środowiskach zinstytucjonalizowało to, co zwykły człowiek nazwałby korupcją: mrugnięcie okiem i ukłon w stronę akademickiego fałszerstwa tylko dlatego, że praktyka ta jest tak wszechobecna i głęboko zakorzeniona w procesie awansu zawodowego.
Jednym z powodów, dla których DEI tak zaciekle zawładnęła środowiskiem akademickim, jest to, że standardy intelektualne dawno temu spadły do zera, a korupcja zajęła już miejsce szczerego poszukiwania i nauczania prawdy. Kiedy to zniknęło, całe instytucje zaczęły uznawać fałszerstwo, oszustwo, plagiat, faworyzowanie polityczne oraz jawne i bezczelne oszustwa jako zwyczajny sposób prowadzenia biznesu.
Rzeczywiście, w głęboko skorumpowanych instytucjach po prostu nie da się dostać na sam szczyt bez udziału w korupcji. Tak to działało w Związku Radzieckim. Ponieważ kompromis moralny jest tak wszechobecny, prawdziwą władzę można ci powierzyć jedynie wtedy, gdy inni sprawujący władzę mają coś na ciebie. To właśnie wtedy korupcja staje się zjawiskiem powszechnym. Korupcja staje się walutą postępu instytucjonalnego. Utrzymywanie czystości i wykonywanie dobrej pracy powoduje, że pogrążasz się coraz głębiej: przegrany!
Oto, gdzie jesteśmy dzisiaj z elitarnym środowiskiem akademickim. Nie chodzi tylko o Claudine Gay, która, nawiasem mówiąc, wróciła już na swoje stanowisko na wydziale i zarabia 900 tys. dolarów rocznie. Jest wszędzie w przywództwie, na wszystkich poziomach. Dlatego też ujawnienie jej plagiatu nie było dla nikogo szokiem. Teraz znaleźliśmy się w sytuacji, w której tysiące administratorów i wykładowców siedzi w bezruchu, czekając tylko na straszny moment, w którym jakiś nieustraszony badacz porówna jedną opublikowaną pracę z drugą.
W międzyczasie wszyscy będą się nawzajem kryć i starać się, aby zamieszanie trwało jak najdłużej. Różnica polega teraz na tym, że opinia publiczna to przyjęła. Aplikacje na Harvardzie spadają. Dotyczy to także całej elitarnej społeczności akademickiej. Kiedy ich wiarygodność w oczach opinii publicznej zniknie, nie będzie już odwrotu. W jakiś sposób wszystko to wydaje się pasować do epoki, w której utrata zaufania stawia pod znakiem zapytania absolutnie każdą cechę obecności elit w naszym życiu.
Na studiach, po napisaniu pracy klasowej znacznie wcześniej niż wszyscy inni, profesor zlecił mi znalezienie plagiatu w pracach innych studentów. Spędziłem kilka dni w bibliotece. Z łatwością odkryłem, że około 40 procent dokumentów zostało naruszonych. To było na długo przed pojawieniem się Internetu, więc wyobrażam sobie, że teraz sytuacja jest znacznie gorsza. Ci uczniowie nie przekazali tego, co wiedzieli; po prostu udawali. To, co robili wówczas studenci, robi teraz kadra pedagogiczna.
Udawanie: to dobry opis problemu, który jest dziś wszechobecny w elitarnych kręgach intelektualnych. Wpływa to na media, imperia korporacyjne, środowisko akademickie i rząd. Powszechnie uważa się, że ktoś zasługuje na to, by udawać lepiej niż ktokolwiek inny. To mrożąca krew w żyłach rzeczywistość, ale każdy, kto ma doświadczenie w tych sferach, wie, że jest prawdziwa.
 

Jeffrey A. Tucker
Jeffrey A. Tucker jest założycielem i prezesem Brownstone Institute oraz autorem wielu tysięcy artykułów w prasie naukowej i popularnej, a także 10 książek w pięciu językach, ostatnio „Liberty or Lockdown”.

Jest także redaktorem The Best of Mises. Pisze codzienną kolumnę poświęconą ekonomii dla „The Epoch Times” i szeroko wypowiada się na tematy ekonomii, technologii, filozofii społecznej i kultury.

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: