•   Saturday, 04 May, 2024
  • Contact

Kryzys na kontynencie

Ameryka stoi na szafocie

Naszą najpilniejszą kwestią jest rana, którą sami sobie zadaliśmy, zrodzona z głęboko podzielonych stron: uzbrojenie systemu sądownictwa karnego i większości mediów przez Demokratów w celu zneutralizowania Donalda Trumpa i ochrony Joe Bidena. Choć każdy aspekt tych wysiłków może być niepokojący – w tym autodestrukcyjne reakcje Trumpa na jego złe traktowanie – to dobrze, że ten dramat dominuje w naszej polityce.
Jeśli Demokratom uda się osłabić trzecią gałąź rządu (niezależne sądownictwo), grozi nam utrata Republiki, której zachowanie było wyzwaniem dla każdego pokolenia, i co Benjamin Franklin stawiał sobie za cel. Stawka jest wysoka. Mimo to zastanawiam się: traktowanie całego tego zamieszania i draki – które obecnie obejmuje republikańskie rozmowy o impiczmencie Bidena z urzędu – jako teatru politycznego wystawianego przez obie partie, to prawdopodobnie zbyt daleko idące posunięcie. Jednak dla naszych wybranych przywódców jest niezwykle wygodne, że uwaga poświęcana skandalom plemiennym przysłania niepowodzenia obu stron w uporaniu się z licznymi kryzysami, przed którymi stoi kraj. W czasach, gdy „pętla zagłady” i „klif fiskalny” stają się częścią leksykonu, przypominają ludzi, którzy próbują wydostać się z dołka kopiąc.
• Dług publiczny wynosi obecnie prawie 33 biliony dolarów, czyli ponad 120 procent naszego rocznego produktu krajowego brutto. W czerwcu Biuro Budżetowe Kongresu oszacowało, że koszty odsetek netto od tego długu wyniosą 663 miliardy dolarów w 2023 roku i podwoją się w ciągu następnej dekady. Jeśli nie zostaną podjęte żadne działania, przewiduje się, że spłaty odsetek przekroczą wydatki na Medicare i obronę narodową. Za 30 lat obsługa tego zadłużenia stanie się największą pozycją w budżecie, większą niż Medicaid i Ubezpieczenia Społeczne. Jest to oczywiście nie do utrzymania. Nie jest to również zaskakujące. Wielu ekonomistów ostrzega przed tym zagrożeniem od czasów administracji Reagana, podczas gdy nasi przywódcy majstrowali. Zatem oczekuje się, że deficyt w roku budżetowym kończącym się 30 września przekroczy 2 biliony dolarów, czyli około dwukrotnie więcej niż w roku ubiegłym.
• Szkolnictwo wyższe jest kluczową drogą Ameryki do rozwoju, dobrobytu i spełnienia od czasu II wojny światowej. Ale ta droga jest zamknięta dla milionów, których nie stać na uiszczanie uciążliwych opłat. Według amerykańskiego Biura Statystyk Pracy, po uwzględnieniu inflacji, czesne wzrosło o około 54 procent między lipcem 2001 r. a lipcem 2021 r.
Według Rezerwy Federalnej zadłużenie z tytułu kredytów studenckich wynosi obecnie około 1,77 biliona dolarów, co oznacza wzrost o 66 procent w ciągu ostatniej dekady. Chociaż większość tego problemu można przypisać łatwym pożyczkom rządowym, które zachęcały szkoły do podnoszenia kosztów, nasi przywódcy nawet nie oferują pozornego planu rozwiązania tego problemu. Ciągłe plany prezydenta Bidena mające na celu przeniesienie części tego długu na podatników w żaden sposób nie rozwiązują podstawowych problemów, a jednocześnie jeszcze bardziej zwiększają nasz miażdżący dług publiczny.
• Nasz system imigracyjny jest niereformowalny. Od 2021 r. wiele milionów ludzi z odległych zakątków świata napływało przez naszą południową granicę. Miasta i miasteczka rozciągające się od Nowego Jorku i Chicago po Denver i Sacramento mają trudności z zapewnieniem schronienia i innych usług tym migrantom. Aktualizując wcześniejsze doniesienia RealClearInvestigations (RCI), dziennik Wall Street Journal zauważa, że amerykański system sądów imigracyjnych „stał się wąskim gardłem nie do pokonania. […]
Miliony imigrantów w USA rozpoczęły nowe życie, czekając na informację (większość z nich latami), czy pozwolą im pozostać na stałe”. Chociaż polityka administracji Bidena poważnie zaostrzyła ten kryzys – nawet gdy prezydent w tajemniczy sposób pozostaje głuchy na wezwania burmistrzów i gubernatorów z Partii Demokratycznej o pomoc – „kryzys graniczny” i potrzeba reformy imigracyjnej to kwestie, które obie strony uznawały i ignorowały od dziesięcioleci .
To tylko trzy z wielu monumentalnych wyzwań, z którymi nasz naród nie potrafi sobie poradzić. Politycy i większość mediów udają, że problem wynika z naszych głębokich podziałów partyjnych. Byłoby to prawdą, gdyby strony oferowały konkurencyjne plany ich naprawienia. Ale to się nie dzieje. Zamiast tego pędzimy w przepaść, krzycząc, kto powinien być naszym przywódcą – BIDEN! TRUMP! – kiedy ani człowiek, ani żaden inny wybrany urzędnik nie wykazał wyobraźni ani woli, aby wyprowadzić nas z tego bałaganu. Szczerze mówiąc, wina nie leży wyłącznie po stronie Waszyngtonu.
Ostatecznie to my, ludzie, jesteśmy odpowiedzialni za nasz rząd. Nasza niechęć do żądania działań – i ponoszenia bolesnych konsekwencji, jakie pociągną za sobą wszelkie sensowne środki zaradcze – zachęca rząd do dalszego kopania głębszych dziur, jednocześnie oferując ostry teatr polityczny, który coraz częściej brzmi jak gwizdanie z cmentarza.
J. Pedera Zane
 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: