•   Thursday, 25 Apr, 2024
  • Contact

Powstanie listopadowe Stracona szansa na niepodległość?

WW Historia

Przy okazji zaś można żywić nadzieję, iż pojawienie się w szerszym obiegu rozmaitych tekstów dotyczących wojny z Rosją w latach 1830-31 na nowo ukształtuje sposób patrzenia współczesnej opinii publicznej na ten fragment polskiej historii. Spełni się może wreszcie życzenie wielu wybitnych historyków, aby zacząć postrzegać owo wydarzenie nie jako lokalne polskie „powstanie“, zlokalizowane czasowo w listopadzie 1830, ale jako pełnoskalowy konflikt państwowy - regularną wojnę polsko-rosyjską 1830-31. Co ciekawe, w historiografii anglojęzycznej można natknąć się na taką właśnie nośną ideowo i politycznie frazę: The Russo-Polish War of 1830/31.
Dziś udostępniam Państwu końcowy fragment (ok.1/4) tekstu Marka Kozubala, zamieszczonego w branżowym portalu Defen- ce24.pl, w którym Autor podejmuje się próby ukazania pewnych (w naturalny sposób ograniczonych, lecz nadal ciekawych) analogii między sytuacją militarną Królestwa Polskiego w pierwszych, zimowych miesiącach 1831 a toczonymi w tym samym nieomal przedziale czasowym działań obronnych Ukrainy wobec inwazji Rosji.

NB. Dla osób zainteresowanych całym tekstem podaję link do strony portalu:
https://defence24.pl/sily-zbrojne/powstanie-listopadowe-stracona-szansa-na-niepodleglosc?
  
 
W. Werner-Wojnarowicz

❀❀❀❀❀❀❀❀❀❀
Powstanie listopadowe.
Stracona szansa na niepodległość?

Powstania narodowe kojarzą nam się głównie z romantycznym zrywem, który musi zakończyć się porażką. Przeważnie krwawą. Powstanie listopadowe należy jednak do insurekcji innej kategorii. Część polskich historyków uważa, że było jednym z tych niewielu naszych wystąpień narodowowyzwoleńczych, które miały szanse na zakończenie się sukcesem. Czy tak było istotnie?(...)
Analogie z inwazją rosyjską na Ukrainę w 2022 roku?
Jako historyk lubię szukać analogii, ale staram się również zastrzegać, że nigdy nie odpowiadają one w 100%. W przypadku pow- stania listopadowego/wojny polsko-rosyjskiej 1830-1831 r. i inwazji rosyjskiej na Ukrainę w 2022 r. różnice są oczywiście ogromne: technologiczne, geopolityczne, geograficzne czy też związane ze stanem świadomości narodowej oraz obywatelskiej przeciętnego Polaka, Ukraińca i Rosjanina. Niemniej jednak kilka kwestii jest rzeczywiście podobnych.
W oczy rzuca się przede wszystkim moment inwazji. W obu przypadkach Rosjanie przeszli do ofensywy w lutym, w czasie niezbyt sprzyjającej im pory roku. Wbrew powszechnie przyjętej na Zachodzie narracji, w którą chyba uwierzył również naród rosyjski, o niespotykanej odporności Rosjan na mróz. Są oni jednak na niego podatni w nie mniejszym stopniu niż Polacy czy Ukraińcy. Bardzo ważną rolę odgrywa przy tym odpowiednie umundurowanie, zakwaterowanie oraz żywność. W przypadku armii rosyjskiej w 1831 r. sytuacja w tym zakresie przedstawiała się gorzej niż w 2022 r., jednak nawet dzisiaj pojawiają się przypadki, gdy żołnierze rosyjscy chorują lub nawet umierają z powodu hipotermii.
 Ciężko nie zwrócić uwagi na paradny charakter niemałej części armii rosyjskiej w 1830 r. jak i 2022 roku. Owe zamiłowanie do parad jako widowisk oraz pokazów siły świadczy o tym, że Rosjanie dość słabo wyciągają wnioski z historii. Jazda menażowa, równe marsze przed przywódcą oraz gawiedzią, a także z góry ustawione manewry osłabiały, a nie wzmacniały armię rosyjską w I połowie XIX wieku. Dzisiaj jest podobnie – dywizje Kantemirowska i Tamańska, które groźnie wyglądały na paradach na Placu Czerwonym, skompromitowały się podczas inwazji na Ukrainę, gdzie poniosły ciężkie straty, często w walce ze słabszym liczebnie, a już na pewno sprzętowo, przeciwnikiem. W ich przypadku wykorzystywane przez polskich komentatorów przymiotniki „paradna" i „dworska" mają na celu podkreślenie ich przeszacowanej wartości bojowej.
Podobnie rzecz wyglądała z wyszkoleniem wielu jednostek rosyjskich. Zdolność bojowa znacznej części ich składu osobowego była przeszacowana tak w 1831 r. jak i 2022 roku. W oczy rzuca się jednak również skostniały i autorytatywny sposób dowodzenia, nie uwzględniający informacji zwrotnej od niższych stopniem oraz bardzo odporny na wprowadzanie zmian, które dyktowało pole walki. Od rosyjskiego oficera nie oczekiwano po wojnach napoleońskich kreatywności i woli do rozwijania swej wiedzy i umiejętności. Miał on być mierny, bierny, ale wierny.
Takie oczekiwania wzrosły zwłaszcza po powstaniu dekabrystów w grudniu 1825 r. i nie zmieniły jeszcze tego stanu rzeczy wojny z Persją i Turcją. Przez półtorej dekady po pokonaniu Napoleona w Rosji zaczęto skupiać się na organizowaniu „ustawionych" manewrów, których przebieg i wynik był z góry rozpisany i zawsze kończyły się raportem o „wykonaniu zadania". Czyż nie podobnie wyglądały manewry przed tegoroczną inwazją na Ukrainę?
W obu przypadkach Rosjanie początkowo zlekceważyli przeciwnika i natychmiast ruszyli na jego stolicę. Tak Polacy jak i Ukraińcy zdołali zatrzymać pierwsze uderzenie, choć oczywiście przebieg działań wojennych znacząco się różnił. Oba zaatakowane państwa wykorzystywały również partyzantkę do ataków na kolumny zaopatrzeniowe oraz odciągania choć części sił rosyjskich z frontu na zaplecze. Oczywiście skuteczność działań podjazdowych w dzisiejszych czasach jest większa przez wpływ rozwoju uzbrojenia piechoty czy łączności, ale nie można też pominąć tego faktu, że dość wielu Ukraińców szykowało się do walki partyzanckiej już od 8 lat, a ukraińskie dowództwo wojskowe uwzględniło wykorzystanie działań podjazdowych na terenie okupowanym co najmniej od momentu wyznaczenia gen. Wałerija Załużnego na naczelnego dowódcę Sił Zbrojnych Ukrainy (27 lipca 2021 roku).
Częściowo zbieżna była postawa polskich i ukraińskich polityków. W obu przypadkach wybrańcy ludu przeważnie nie wierzyli w szanse na obronienie się przed agresją rosyjską. Niemniej jednak, w przypadku ukraińskim już podczas pierwszej doby inwazji doszło do gwałtownej zmiany postawy prezydenta i części jego otoczenia – z defetystów, nie wierzących w szanse narodu ukraińskiego, zmienili się, zaufali rodakom i armii oraz zaczęli podnosić na duchu tak cywilów jak i wojskowych. Inna była również postawa znacznej części ukraińskiej kadry oficerskiej. Dzięki wiedzy o swoim przeciwniku, a także świadomości własnych atutów, byli oni nastawieni bojowo (a często również optymistycznie) nawet w pierwszych dobach agresji. Duży kredyt zaufania, deklarowany optymizm, bezkompromisowość oraz wiara we własne siły mocno wpłynęły na zdolności wojsk ukraińskich oraz zaangażowanie ludności cywilnej we wsparcie własnych obrońców oraz organizowanie pomocy współobywatelom.
Zauważalna w obu przypadkach była sympatia większości opinii publicznej w państwach Zachodu wobec tych, którzy bronili swej niepodległości. Na sympatiach niestety koniec, gdyż, jak już wyżej zaznaczyłem, władze tychże krajów pozostały bierne w 1831 roku. Z kolei w 2022 r. najpierw kilka państw (głównie USA i Wielka Brytania, ale również Polska) jeszcze przed inwazją rosyjską udzieliło Ukrainie wsparcia w zakresie amunicji i uzbrojenia przeciwpancernego i przeciwlotniczego piechoty, a następnie po pierwszych sukcesach SZU zaczęło zwiększać wsparcie. Dołaczyły też do nich kolejne, m.in. Francja i Niemcy. Można powiedzieć, że Ukraińcy wykuli dla siebie większe wsparcie sukcesami na polu walki, ale trzeba też podkreślić, że "pomogli" i sami Rosjanie - dokonując bestialskich mordów (m.in. w Buczy), które wstrząsnęły politykami oraz opinią publiczną na Zachodzie. Należy też dodać, że niezwykle Ukraińcom pomogły współczesne technologie - mogli oni rejestrować nawet niewielkie i odseparowane od siebie sukcesy, ale łacznie wpływały one na stsunek władz oraz zwykłych obywateli na Zachodzie. Smartfon okazał się nie zmniej groźną bronią niż AK-74 czy wyrzutnia FGM-148 Javelin.


Ale czy Wojsko Polskie nie odnosiło sukcesów na początku konfliktu w 1831 roku? Czy interwencja Rosjan nie była uważana na Zachodzie za barbarzyństwo? Czego zabrakło? Czy Polacy mogli wtedy coś zrobić, co pomogłoby w podobnym przełamaniu postaw polityków w Paryżu, Londynie czy Wiedniu? Moim zdaniem istniała taka szansa, ale wiązała się ze spełnieniem od razu kilku warunków. Z uwagi na to, że w 1831 r. nie było ani Internetu ani smartfonów, czy nawet telegrafu. Dlatego docierające z opóźnieniem informacje o sukcesach, ale niezbyt spektakularnych (np. Stoczek), nie mogły dostatecznie wpłynąć na polityków z Zachodu. Dlatego Wojsko Polskie musiało przede wszystkim odnieść sukces w dobrze rozegranej dużej bitwie lub kampanii, zakończonej zniszczeniem znacznej części wojsk inwazyjnych. Wieść o dużej i dotkliwej klęsce Rosjan odbiła by się szerokim echem w Europie i mogłaby wpłynąć na władze niektórych państw zachodnich. Uważam, że Polacy najbliżej odniesienia takiego sukcesu znajdowali się w czasie swojej ofensywy wiosennej, w tym wyprawy na Korpus Gwardii. Jego anihilacja pod Śniadowem mogła być tym niezbędnym militarnie, politycznie i propagandowo zwycięstwem. Zwycięstwo mogło ponadto zapewnić spadek morale w szeregach innych związków taktycznych przeciwnika, a także otworzyć drogę na Litwę, gdzie po wsparciu partyzantów pojawiłaby się możliwość przejęcia portu w Połądze. Ten można by było wykorzystać do sprowadzania uzbrojenia z Zachodu. Oczywiście realizacja tego ambitnego planu wymagałaby ogromnego wysiłku żołnierzy i partyzantów, umiejętności oraz lojalności dowódców wobec Królestwa i narodu, a także łutu szczęścia.
dr. Marek Kozubel  
www.defence24.pl, 3.12.2022

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: