Czekamy na “czarnego konia”
Jak będzie wyglądać polska polityka w 2025 r.?
Czy koalicja rządząca przetrwa w 2025 r.? A może to PiS się rozpadnie lub Trzecia Droga odejdzie do lamusa? Kto będzie czarnym koniem wyborów prezydenckich? Czy w polskiej polityce przyjdzie wreszcie czas na kogoś innego niż Donald Tusk i Jarosław Kaczyński? Na te pytania odpowiadają: prof. Antoni Dudek, prof. Agnieszka Kasińska-Metryka, dr Bartosz Rydliński i prof. Rafał Chwedoruk.
Rok 2024 był czasem wielkich zmian. Byliśmy świadkami pierwszego roku rządów Donalda Tuska, Prawa i Sprawiedliwości w kontrofensywie, rozliczeń, ale i wielkich kłótni między czterema ugrupowaniami tworzącymi koalicję rządzącą.
Odgadnięcie tego, co wydarzy się w nadchodzącym roku, to ekstremalnie trudne wyzwanie. O pomoc poprosiliśmy czworo eks- pertów. Są to: prof. Antoni Dudek, prof. Agnieszka Kasińska-Metryka, dr Bartosz Rydliński i prof. Rafał Chwedoruk, którzy odpowiedzieli na kilka pytań: o koalicję i to, czy rząd Donalda Tuska przetrwa najbliższe 12 miesięcy, co stanie się z PiS-em, kto wygra wybory prezydenckie, co ich wynik będzie oznaczał dla Konfederacji i do kogo będzie należał ten rok.
Czy koalicja rządząca przetrwa 2025 r.? Jaki moment będzie dla niej najtrudniejszy? Czy umowa koalicyjna może zostać zmieniona?
Prof. Antoni Dudek nie ma wątpliwości, że koalicja rządząca przetrwa najbliższe 12 miesięcy. Zwraca jednak uwagę, że najtrudniejszym testem będą wybory prezydenckie.
— Zwłaszcza w przypadku zwycięstwa Karola Nawrockiego. To może być największy test wytrzymałości koalicji rządowej. Ale nawet zwycięstwo Nawrockiego nie musi tej koalicji automatycznie rozbić, choć bardzo ją osłabi — mówi prof. Dudek.
O wyborach prezydenckich jako największym wyzwaniu dla spójności koalicji rządzącej mówi też prof. Agnieszka Kasińska -Metryka. — Spoiwo, które w tej chwili łączy partie koalicyjne, to jest oczekiwanie na jeszcze większą władzę, na pewne domknięcie systemu i na prezydenta ze swojego obozu. Jeżeli wybory prezydenckie wygrałby inny kandydat, to będzie to bardzo duży problem wewnątrz koalicji — uważa politolożka.
Ruchy tektoniczne w koalicji? Jeden scenariusz
Ekspertka widzi scenariusz, w którym umowa koalicyjna jest renegocjowana. — Jeśli kandydat koalicji wygra wybory, to legitymacja Donalda Tuska będzie silniejsza. Będzie mógł zmieniać obsadę resortów i wpisać do umowy koalicyjnej sprawy, które nie zostały tam jeszcze wpisane, a powodują największe problemy — przekonuje.
Prof. Dudek uważa, że umowa koalicyjna może być renegocjowana na przykład w punkcie dotyczącym marszałka Sejmu.
Podobnego zdania jest dr Bartosz Rydliński. — Umowa między partiami tworzącymi rząd zakłada zmianę na stanowisku marszałka Sejmu. Na tę chwilę nic nie wskazuje na to, że Szymon Hołownia wygra wybory prezydenckie, przez co być może nie będzie chciał oddać fotela marszałka Sejmu Włodzimierzowi Czarzastemu. Byłoby to jawne złamanie zapisów umowy koalicyjnej. Z pewnością brak wygranej kandydata reprezentującego układ rządowy byłby wyzwaniem dla rządu Donalda Tuska, perspektywa dalszych prezydenckich wet działałaby paraliżująco — komentuje w rozmowie z Onetem.
Na pytanie o przyszłość koalicji odpowiada również prof. Rafał Chwedoruk. — Oczywiście, że koalicja przetrwa, dlatego że trudno sobie wyobrazić w tej kadencji i w tym składzie Sejmu jakąkolwiek inną większość. Ci partnerzy koalicyjni, którzy teoretycznie mogliby być chętni na zwrot w prawo, dokonując takiego skrętu, straciliby resztki i tak dość rachitycznej samodzielności, jaką mają w polskiej polityce. Paradoksalnie wyłącznie wyjątkowa słabość PiS mogłaby w przyszłości uruchomić jakieś ruchy tektoniczne w koalicji, ale na to się nie zanosi — mówi.
Prof. Chwedoruk wskazuje, że najtrudniejsze momenty dla koalicji przyjdą po wyborach prezydenckich. — Wtedy najpraw- dopodobniej zniknie naturalne wyjaśnienie, że mamy spętane ręce prezydentem z prawicy. To uruchomi co radykalniejsze nurty w obrębie koalicji rządzącej, chcące spełnienia swoich postulatów — mówi.
Zwraca też uwagę na czynniki zewnętrzne, które mogą oddziaływać na polski rząd, m.in. na słabnącą europejską gospodarkę czy rządy Donalda Trumpa.
Czy PiS przetrwa rok 2025? Czy partia Jarosława Kaczyńskiego się rozpadnie?
Prof. Dudek jest zdania, że "PiS przetrwa rok 2025 niemal na sto procent". — Dla PiS oczywiście najważniejszym wydarzeniem są także wybory prezydenckie. Najczarniejszy scenariusz dla tej partii to taki, w którym Karol Nawrocki (bądź inny kandydat tej partii, gdyby doszło do podmianki), nie wchodzi do drugiej tury wyborów prezydenckich. To byłby największy cios, jaki PiS może spotkać w 2025 r. — ocenia.
Rozmówca Onetu przyznaje jednak, że taki scenariusz jest mało prawdopodobny. — Dziś poziom polaryzacji jest taki, że trudno mi sobie wyobrazić aż takie załamanie notowań, by kandydat PiS nie wszedł do drugiej tury i w jego miejsce wszedł ktoś inny, na przykład Szymon Hołownia.
Wyborczy wieczór wstydu dla PiS
Dr Rydliński zgadza się, że dla partii Jarosława Kaczyńskiego kluczowe będą wybory prezydenckie. — W przypadku wygranej PiS będzie mogło rozpocząć proces powrotu do władzy. W przypadku przegranej oraz braku państwowej subwencji na działalność partyjną PiS czeka rok pełen politycznych wyzwań — mówi.
Prof. Kasińska-Metryka uważa, że "na ten moment jest prawie pewne, że PiS przetrwa w 2025 r.". — Pytanie, w jakiej kondycji przetrwa? Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich scenariuszy. Jeśli Karol Nawrocki zostanie prezydentem, to będzie to absolutnie wiatr w żagle dla PiS i perspektywa możliwej wygranej w wyborach parlamentarnych.
Prof. Chwedoruk nie sądzi, by PiS mogło rozpaść się w stylu, w jakim rozpadały się partie w latach 90. w Polsce. — Skoro PiS przetrwało czas po 15 października do zwycięstwa Donalda Trumpa, to już chyba gorzej być nie może dla tej formacji — zauważa.
Ale dodaje: — Wszystko wskazuje na to, że jeśli PiS czegoś rewolucyjnego nie wymyśli w styczniu bądź lutym, to najtrudniejszy będzie wieczór wyborczy i postać pana Nawrockiego. Jeśli ten polityk osiągnie wynik niższy aniżeli PiS jako partia, to trudno będzie jakkolwiek racjonalnie wyjaśnić własnemu zapleczu, jaki był sens tego startu. Na dodatek, jeśli okaże się, że dystans pomiędzy panem Nawrockim a na przykład panem Mentzenem jest mniejszy niż pomiędzy PiS a Konfederacją, to będzie rodziło dalsze problemy.
Czy w 2025 r. któraś z mniejszych partii ma szansę zagrozić PiS lub KO? Czy nadal będzie to rok, w którym dominują dwa duże obozy polityczne?
Prof. Kasińska-Metryka nie ma wątpliwości, że w 2025 r. "system dwóch dużych partii się utrzyma". — Mniejsze ugrupowania, głównie Konfederacja, będą pełniły funkcję języczka u wagi. W tej chwili jednak żadna z tych mniejszych partii nie ma takiej siły oddziaływania, nie ma takiego lidera, nie ma tak wyraźnej tożsamości, żeby mogła temu dwupartyjnemu układowi zagrozić — ocenia.
Podobnego zdania jest prof. Dudek, który uważa, że "w 2025 r. duopol ma się dobrze i będzie dominował w polskiej polityce także po wyborach". — Najbardziej prawdopodobny scenariusz wyborów prezydenckich to jest spotkanie Trzaskowskiego i Nawrockiego w drugiej turze. Ewentualnie innego kandydata PiS, jeśli PiS zdecyduje się na podmiankę. Ale na ten moment Nawrocki nie ma złych notowań. Ma mniej więcej tyle, na ile mógł liczyć każdy kandydat PiS.
Czy Trzecia Droga przetrwa rok 2025? Czy drogi Polski 2050 Szymona Hołowni i PSL się rozejdą?
— Wszystko będzie zależało od wyniku Szymona Hołowni w wyborach prezydenckich. Jeśli Szymon Hołownia będzie trzeci z dwucyfrowym w procentach rezultatem, to nie będzie żadnego powodu, dla którego Trzecia Droga miałaby zniknąć. Natomiast jeśli wynik Szymona Hołowni będzie wynikiem jednocyfrowym albo jeśli nie zajmie on trzeciego miejsca, to Trzecia Droga będzie musiała się zmienić albo rozpaść. Albo zmienić przywództwo i strategię polityczną. To oczywiście będzie groziło zapaścią takiej formacji. Na ten moment wydaje się to być jednym z najbardziej realnych scenariuszy — odpowiada prof. Chwedoruk.
Prof. Dudek jest zdania, że "Trzecia Droga jest coraz mniej spójna". — O jej przyszłości dużo powiedzą nam wybory prezydenckie i rezultat Szymona Hołowni — podkreśla.
Podobnie uważa dr Rydliński. — Słaby wyniki Szymona Hołownia może zakończyć koalicję PSL oraz Polski 2050 — stwierdza.
PSL patrzy, czy Hołownia się jeszcze im przyda
Prof. Dudek kreśli też bardziej pozytywny dla Trzeciej Drogi scenariusz. — Jeśli Hołownia uzyska dobry wynik, na przykład bardzo mocne trzecie miejsce, to Trzecia Droga będzie trwała dłużej. Dlaczego? Bo PSL jest skrajnie pragmatyczny. Hołownia i jego ruch są potrzebne ludowcom do wejścia do Sejmu. Jeśli okaże się, że Hołownia wciąż jest popularny, to przełoży się to również na poparcie dla Polski 2050. A skoro tak, to wtedy PSL nie będzie musiał szukać sobie nowego partnera — tłumaczy.
Prof. Kasińska-Metryka argumentuje, że sytuacja Trzeciej Drogi jest najbardziej niepewna. — To od początku było takie małżeństwo z rozsądku. A teraz widać, jak bardzo tarcia wewnątrz Trzeciej Drogi przekładają się na obniżenie poparcia. To jest partia, która bardzo rozmywa swoją tożsamość. Słaby wynik Hołowni w tych wyborach będzie ogromny problemem dla partii.
Ekspertka ocenia szansę rozpadu Trzeciej Drogi na 60 do 40 proc. — Czasem politycy tych obydwu ugrupowań wysyłali sygnały, że jednak więcej rzeczy ich dzieli niż łączy — mówi.
Konfederacja rośnie w siłę, PiS ma się czego bać
Ekspert uważa, że w tym wyścigu kluczowe będzie, kto zajmie trzecie miejsce. — Mamy dwóch kandydatów do trzeciego miejsca: Hołownię i Mentzena. Na ten moment większe szanse ma Mentzen. Jeżeli uzyska dobry wynik (na przykład zbliży się do 20 proc.), to w następnych wyborach parlamentarnych może być znacznie silniejszym graczem niż dotąd.
A takie wzmocnienie Mentzena i Konfederacji będzie miało duże znaczenie dla sejmowej układanki. — To sprawi, że potencjalny powrót PiS do władzy będzie możliwy tylko w koalicji z Konfederacją. A Konfederacja to będzie silny koalicjant — mówi prof. Dudek.
Podobnie akcenty rozkłada dr Rydliński. — Zeszły rok na pewno był dobrym czasem dla Konfederacji, która zdobyła dobry trzeci wynik w wyborach do Parlamentu Europejskiego i trwale ma 10-12 proc. poparcia. Gdyby Sławomir Mentzen osiągnął trzeci wynik w tych wyborach, skrajna prawica w Polsce mogłaby mówić o częściowym ukruszeniu duopolu PO-PiS — przekonuje.
Prof. Chwedoruk zwraca uwagę, że "jeśli chodzi o koalicję rządzącą, to przewaga Platformy w mijającym roku wzrosła". — Trudno sobie wyobrazić, żeby to się zmieniło w roku, w którym to Rafał Trzaskowski będzie faworytem wyborów prezydenckich. Mogę sobie wyobrazić scenariusz pewnego wzmocnienia się Lewicy lub Trzeciej Drogi w 2026 r. na kanwie zjawisk gospodarczych i konieczności przetasowań wewnątrz koalicji. Ale nie w 2025 r.
Politolog mówi, że ciekawsza będzie sytuacja po prawej stronie. — Konfederacja jest formacją, która w dużym stopniu zależy od czynnika sytuacyjnego. Jeśli koniunkturalne czynniki będą sprzyjały Konfederacji, to może się utrwalić w sondażach na dwucyfrowym poziomie i tworzyć przesłanki do stopniowego wchodzenia w obrzeża elektoratu PiS. Właśnie dystans pomiędzy Nawrockim a Mentzenem w tych wyborach prezydenckich może być najciekawszy. On pokaże, czy PiS zażegnało wszelkie kryzysy i może spokojnie trwać. Ale może też pokazać, że konkurencja ze strony Konfederacji stanie się tak duża, że PiS strategicznie zacznie słabnąć.
Kto może być czarnym koniem wyborów prezydenckich?
Prof. Dudek mówi, że "hipotetycznie czarny koń wyborów prezydenckich może objawić się w styczniu, choć to ostatni moment". — Na razie na horyzoncie czarnego konia nie widać. Jeśli ktoś miałby tę rolę grać, to Sławomir Mentzen. Ale to by musiało odbyć się kosztem Karola Nawrockiego. Kandydat PiS musiałby popełnić katastrofalne błędy w kampanii i w to miejsce wszedłby Mentzen. Bo wyborcy PiS nie mają specjalnie na kogo przerzucać swoich głosów. Na Hołownię nie przerzucą z uwagi na to, że on w tym roku zbyt mocno przytulił się do Donalda Tuska i tego wyborcy PiS mu nie podarują.
Politolog stawia tezę, że "swoistym dublerem dla Trzaskowskiego jest Hołownia". — Gdyby z kolei Trzaskowski zaczął popełniać jakieś poważne błędy i jego kampania zaczęła się załamywać, to naturalnym, pierwszym beneficjentem nie będzie pani Biejat. Tylko właśnie Szymon Hołownia.
Kandydat z zewnątrz, który dostaje ciche wsparcie PiS
Prof. Dudek podkreśla, że dla wyborów prezydenckich "decydujące będą sondaże z lutego i marca". — Generalnie doświadczenie większości polskich kampanii prezydenckich pokazuje, że największe zmiany następują na trzy miesiące przed wyborami. Jeśli uruchamia się mechanizm gwałtownych zmian poparcia, to właśnie w tamtym okresie.
Dr Rydliński stawia tezę, że czarny koń tych wyborów dopiero się pojawi. — W 2015 r. i 2020 r. Paweł Kukiz oraz Szymon Hołownia wdarli się przebojem do polskiej polityki. Zakładam, że w 2025 r. również będziemy widzami podobnego politycznego debiutu — mówi.
Innego zdania jest prof. Kasińska-Metryka. Politolożka nie spodziewa się, że w wyborach prezydenckich pojawi się nagle kandydat, który wcześniej nie był brany pod uwagę i który nagle zostanie czarnym koniem tego wyścigu. — Podstawowy czynnik to środki finansowe. Można sobie oczywiście wyobrazić politycznego outsidera, kogoś, kto przychodzi zupełnie z innego obszaru, czy to militarnego, czy to biznesowego, i wyłoży środki na kampanię. Ale nawet najlepszy kandydat nie poradzi sobie w terenie, jeżeli nie ma odpowiednio przygotowanych spotkań i struktur ludzi, którzy go wspomagają. Mają to kandydaci dwóch najsilniejszych partii — argumentuje.
Prof. Chwedoruk uważa, że "ta piątka kandydatów gwarantuje, że nie będzie czarnych koni". Zwraca jednak uwagę na jeden ze scenariuszy. — Mógłby się pojawić kandydat z zewnątrz, który dostałby ciche wsparcie PiS. Tylko taki scenariusz mógłby coś zmienić. Może nie w sensie zwycięstwa prawicy w wyborach, ale w sensie pewnego wstrząśnięcia systemem partyjnym w nadziei na jego nową, korzystniejszą dla prawicy konfigurację.
Do jakiego polityka/polityków będzie należał r. 2025?
— Kończący się rok należał do Donalda Tuska. 2025 r. najpewniej będzie należał do zwycięzcy wyborów prezydenckich. Ale pod warunkiem, że on rzeczywiście nie da się zmarginalizować tym dwóm głównym graczom na polskiej scenie politycznej. Rok może należeć do Trzaskowskiego, jeśli nie da się zmarginalizować Tuskowi. Może też należeć do Nawrockiego, jeśli nie da się zdominować Kaczyńskiemu — odpowiada prof. Dudek.
— Na razie mamy tak, że Tusk i Kaczyński, ci dwaj panowie, rządzą polską polityką od prawie 20 lat. Można powiedzieć, że naprzemiennie mamy albo rok Kaczyńskiego, albo rok Tuska — uśmiecha się politolog.
— Gdybym miała wskazać jednego polityka, to uważam, że będzie to rok Donalda Tuska. Nie tylko ze względu na kompetencje, które przysługują premierowi, ale też fakt prezydencji polskiej w Radzie Unii Europejskiej. A w polityce międzynarodowej premier się świetnie czuje — odpowiada prof. Kasińska-Metryka.
Na kogoś innego wskazuje prof. Chwedoruk. — Listę otwiera Rafał Trzaskowski. Jeśli wygra wybory prezydenckie (a to pokazują sondaże i poważne analizy), to trudno, by nie był uznawany za polityka, dla którego rok 2025 był szczególnie istotny.
Dr Rydliński kwituje: — Będzie rokiem zwycięzcy wyborów prezydenckich.
PIOTR OLEJARCZYK
Comment (0)