Igrzyska śmierci nie są już fikcją
Gra o kontrolę
Kiedy „Igrzyska śmierci” po raz pierwszy pojawiły się ponad dekadę temu, dystopia, którą przedstawiały, była przekonująca i wyrafinowana, ale tak- że nieprawdopodobna. Ostatnio zastanawiałem się, jak się trzymały i obejrzałem ponownie pierwsze trzy filmy (nie wiem, jak było z innymi).
O mój Boże, były bardziej prorocze, niż się wydawało w tamtym czasie, wliczając w to rozwarstwienie bogactwa, dekadencję przywilejów, nadużywanie władzy i komplikacje oporu. Ta seria istnieje na wielu poziomach, ale wydaje mi się jedną z bardziej odkrywczych fikcyjnych historii, które przewidują nakładanie się dekadencji materialnej, rozpaczliwej nędzy i wykorzystywania strachu jako narzędzia propagandy.
Jako alegoria polityczna obejmuje ten sam intelektualny teren, co „Polityka” Arystotelesa, „Książę” Machiavellego i „O władzy” de Jouvenela, ale w sposób bardziej przenikliwy dla czytelników i widzów — i szczególnie istotny w naszych czasach.
Cała seria zajmuje się największym konfliktem w historii, konfliktem między wolnością a władzą. Ci, którzy mają to szczęście, że mieszkają w Dystrykcie Pierwszym — centrum imperium — i spotykają się z najlepszymi, dobrze jedzą, ubierają się w coraz bardziej absurdalny sposób (farbują włosy na nienaturalne kolory), podążają za wszystkimi trendami, chodzą na odpowiednie imprezy i starają się nadążać za sceną towarzyską.
Każdy z dystryktów poniżej spełnia przypisaną mu funkcję ekonomiczną, zapewniając centrum życie w luksusie. Granice między nimi są ściśle egzekwowane. Twoje miejsce w porządku społeczno-politycznym jest określone przez przypadek urodzenia, bez szerokiej mobilności ekonomicznej.
Aby utrzymać porządek i powstrzymać rebelię, przywódcy Dystryktu Pierwszego organizują coroczną ekstrawagancję, która łączy modę, brutalne gry i intensywne polityczne przesłanie o niebezpieczeństwach rebelii. Każdy dystrykt musi wysłać dwa losowo przydzielone trybuty na igrzyska, w których stają naprzeciw siebie na arenie w walce o życie z tylko jednym zwycięzcą, podczas gdy ludzie na szczycie oglądają to z intensywną fascynacją. Sama siła widza wydarzenia psychologicznie wiąże elity ze strukturą społeczną i polityczną, podczas gdy strach przed wezwaniem na trybut igrzysk uświadamia społeczeństwu potrzebę podporządkowania się. Scenariusz jest zgodny z zasadą Carla Schmitta dotyczącą rozróżnienia przyjaciół i wrogów w jego „Koncepcji polityczności”, która, jak twierdzi, musi w końcu stać się rzeczywistością poprzez rozlanie krwi.
Ci, którzy śledzili historię do ostatniej części, mogli przypuszczać, że problem jest dość poważny. Jeden człowiek, prezydent Snow, sprawował całą władzę. Był okrutnym człowiekiem i używał wszelkich środków, aby utrzymać swoją władzę. Siedział w centrum stolicy, która rabowała dzielnice zasobów i sprawowała władzę za pomocą strachu.
Gdyby to był cały problem, rozwiązanie byłoby jasne: prezydent Snow musiałby odejść. Gdyby źródło problemu zostało usunięte, wszystko byłoby w porządku. Tak myślała bohaterka Dystryktu 12, Katniss Ever- deen przez większość serii. I można zrozumieć, dlaczego w to wierzy. Snow to przerażająca postać, a on sam ponosi osobistą odpowiedzialność za ogromne okrucieństwo i zbrodnie. Zasługiwał na obalenie i na zwycięstwo sprawiedliwości.
Ponadto zakładała, że wszyscy, których znała, podzielali jej wizję ostatecznego celu: normalnego życia bez ucisku, przemocy, grabieży, sztywnych klasyfikacji geograficznych i kastowych oraz telewizyjnych meczów śmierci, których celem było wzbudzenie strachu w populacji.
Pod powierzchnią działo się więcej. Stolica Panem była autokracją, ale także centrum państwa narodowego, co oznacza, że biurokracja, aparat administracyjny, stała armia, przedsiębiorstwo medialne i jego metody rządzenia mogły przetrwać śmierć przywódcy. Na tym polega różnica między państwem osobistym a państwem narodowym. Aparat władzy państwa narodowego dąży do nieśmier- telności, ciągłego życia niezależnie od tego, kto akurat nim kieruje.
Prezydent Snow był paranoicznym autokratą, który, jak odkryła Katniss, sam był uwięziony w systemie, który musiał utrzymać, jednocześnie szukając następcy. W stolicy były tłumy, które należało zabawiać, potencjalni zdrajcy w jego własnych szeregach i stale narastające rebelie. Wiedział na pewno, że jego rządy są kruche i że żelazna ręka jest jedynym sposobem na utrzymanie tego niestabilnego systemu.
Innym problemem było to, że sam system był atrakcyjny dla konkurentów, którzy nie pragną wolności jako takiej, ale raczej zamieszkiwania na wyżynach. Problem stworzenia świata bez władzy stał się zatem bardziej skomplikowany niż obalenie istniejącego autokraty.
W każdej sytuacji rewolucyjnej najbardziej zmotywowani do osiągnięcia celu są ci, którzy sami chcą utrzymać władzę. Dopóki istnieje machina legalnej przemocy, będą tacy, którzy będą chcieli ją kontrolować — a jak powiedział Friedrich Hayek, zazwyczaj najgorsi docierają na szczyt i spędzają życie, próbując się tam dostać. Dlatego nie tylko ci, którzy rządzą, ale także ci, którzy chcą rządzić, stanowią zagrożenie dla wolności. W ten sposób istnienie potężnych państw narodowych kończy się tworzeniem wielu warstw zagrożeń.
To historia o tym, jak Rousseau stał się Robespierrem, jak rosyjski liberalizm stał się bolszewizmem i jak tak wiele zasłużonych ruchów przeciwko kolonializmowi i korporacjonizmowi zakończyło się dyktaturą, tyranią i głodem.
Każdy, kto chce położyć kres uciskowi, musi wypatrywać tych, którzy wykorzystają chaos i zamieszanie politycznych wstrząsów, aby przejąć i sprawować władzę w przyszłości. To właśnie Katniss dowiedziała się, gdy stopniowo odkryła, że jej dawni sojusznicy stali się biegli w prowadzeniu wojny, doceniając status, który wiąże się z przywództwem, i pragnąc sami sprawować władzę państwową.
Odkryła tę mroczną prawdę o armiach rebeliantów, gdy sama przywódczyni przyznała, że miała zamiar zachować Igrzyska Śmierci jako mechanizm kontroli po udanym zamachu stanu.
Dzięki temu szokującemu odkryciu Katniss nauczyła się tej wielkiej lekcji historii: nie tylko despotów trzeba trzymać na dystans, ale także tych, którzy najbardziej namiętnie dążą do obalenia despotów. Aby zrealizować wolność, potrzebujesz czegoś więcej niż tylko wstrętu do tych, którzy sprawują władzę; potrzebujesz wzrostu miłości do prawdziwej wolności i systemu, który chroni tę wolność przed każdą próbą jej obalenia.
Gdy Katniss zorientowała się, co dzieje się wokół niej, musiała podjąć decyzję. Czy podporządkuje się dyktatom coraz bardziej scentralizowanych sił rewolucyjnych, czy też zmieni zdanie i pójdzie własną drogą? Pilność tej decyzji sprawiła, że „Igrzyska śmierci” z prostej manichejskiej walki między dobrem a złem stały się prawdziwą wersją gry online dla wielu graczy.
W historii istnieje wiele zastosowań tej zasady, ale jedno z nich może dotyczyć polityki zagranicznej USA. W latach 80. Stany Zjednoczone próbowały wypędzić Sowietów z Afganistanu, wspierając islamskich fundamentalistów, których wówczas nazywano „bojownikami o wolność”, i zapewniły im broń oraz ogromne wsparcie logistyczne. Po odejściu Sowietów rebelia stopniowo przerodziła się w talibów, którzy rządzili żelazną ręką, a następnie zostali obaleni po 11 września, co doprowadziło do 20 lat okupacji USA, która wzbudziła niezadowolenie wśród ludności, i ostatecznego porozumienia, które przywróciło talibom władzę, egzekwując ich rządy przy użyciu broni, którą Stany Zjednoczone pozostawiły po chaotycznym wycofaniu.
To podsumowanie trzech dekad niewiarygodnej głupoty w jednym akapicie.
Ta saga zbiegła się z podobną sytuacją w Iraku po 2003 r., po dekadzie embarg, sporadycznych bombardowań i surowych sankcji. Obalenie niegdyś sprzymierzonego dyktatora Saddama Husajna doprowadziło do władzy nie kochających wolność konstytucjonalistów, ale raczej szyicką większość, która z kolei uciskała sunnicką mniejszość, którą reprezentował Husajn. Sunnicki bunt przeciwko państwu irackiemu spowodował krwawą wojnę domową w Iraku, która ostatecznie przerodziła się w rebelię przeciwko syryjskiemu dyktatorowi Baszarowi al-Assadowi i zmutowała w „Państwo Islamskie”. W ciągu 25 lat Irak przeszedł od pokonanego i stosunkowo spokojnego państwa do kipiącego siedliska biedy, przemocy i nienawiści.
Przewińmy do przypadku Libii, w którym obalenie kolejnego dyktatora, Muammara Kadafiego, wywołało coś, co wyglądało na populistyczną reakcję, ale tak naprawdę było częścią serii „kolorowych rewolucji”, które zmanipulowały media społecznościowe i główne media, aby podążały za priorytetami amerykańskiej polityki zagranicznej. W połączeniu ze wszystkimi innymi interwencjami i obok ukrytej próby wyrzucenia syryjskiego władcy, następnym etapem było rozprzestrzenienie się ISIS w powstaniu obejmującym cały region, którego celem było rządzenie regionem poprzez rozlew krwi, co ostatecznie zostało stłumione przez administrację Trumpa.
Chodzi o to, że próby oczyszczenia świata z istniejącego zła podnoszą bardzo ryzykowną perspektywę stworzenia jeszcze większego zła. I nie chodzi tylko o zagraniczne reżimy. Znaną cechą demokracji jest to, że chęć wyrzucenia jednej grupy przywódców jest koniecznie związana z wprowadzeniem innej grupy do władzy. Te ostatnie często nie są lepsze, a czasami gorsze od pierwszych. To jeden z powodów tak wielkiej nostalgii politycznej w polityce USA: spojrzenie wstecz prawie zawsze daje lepszy obraz niż spojrzenie na teraźniejszość.
Prosta lekcja z „Igrzysk śmierci” jest taka, że potężni ludzie mogą robić straszne rzeczy. Musimy się temu przeciwstawić, aby ich powstrzymać. Bardziej skomplikowana lekcja jest taka, że same potężne instytucje są skorumpowane i że zawsze znajdą się tacy, którym brakuje skrupułów moralnych, którzy będą chcieli przejąć władzę.
Właśnie dlatego Ojcowie Założyciele tak bardzo starali się wprowadzić ramy rządów, które gwarantowałyby, jako priorytet, prawa i wolności ludu: republikę, jeśli lud będzie w stanie ją utrzymać.
Obecnie panuje powszechna zgoda co do tego, że Stany Zjednoczone rzeczywiście stoją na krawędzi czegoś ogromnego, ponieważ istniejąca nierównowaga po prostu nie jest trwała na wielu poziomach. Kluczowe pytanie brzmi zawsze: W jakim społeczeństwie chcemy żyć? Każdy potrzebuje dziś jasnej i przekonującej odpowiedzi na to pytanie. Nie ma już stania z boku i obserwowania akcji z zewnątrz, jak widzowie w Igrzyskach śmierci.
Pod koniec filmu widzimy Katniss bez rynsztunku bojowego, siedzącą na trawie w swoim domu, skąpaną w słońcu, dbającą o własne życie, kultywującą własną wizję wolności, z dala od blasku fleszy. Rządzącą sobą, a nie innymi i odzyskującą normalne życie. Być może ta scena oferuje najlepszą lekcję ze wszystkich.
Jeffrey A. Tucker
Jeffrey A. Tucker jest założycielem i prezesem Brownstone Institute oraz autorem wielu tysięcy artykułów w prasie naukowej i popularnej, a także 10 książek w pięciu językach, ostatnio „Liberty or Lockdown”. Jest również redaktorem „The Best of Ludwig von Mises”. Szeroko wypowiada się na tematy ekonomii, technologii, filozofii społecznej i kultury.
Comment (0)