Dolor Transit, Gloria Aeterna Est
WW Historia
Kolejne obchody rocznicy rozpoczęcia owych "Dni Krwi i Chwały" z Sierpnia 1944 roku - nieporównywalnej z niczym tragedii naszej Wspólnoty Narodowej - odbywają się w cieniu otwartej wojny za naszą wschodnią granicą. Widzimy na żywo obrazy wojny znane nam z kronik Drugiej Wojny Światowej. Widzimy wojnę, do której - jak zapewniali nas jeszcze kilka miesięcy temu rozmaici utytułowani, akademiccy i polityczni eksperci, w Europie nigdy już „nie miało prawa“ dojść. Nie miało "prawa", bo istnieją wszak wzajemne więzi gospodarcze, bo wojna to szaleństwo w czasach oplatającej nas globalnej sieci zależności, bo w końcu mamy podobno zakodowane owe "doświadczenia" z bolesnej przeszłości kontynentu.
Historia nigdy się nie skończyła, wbrew bezgranicznie naiwnym twierdzeniom medialnych guru z amerykańskich uniwersytetów. Natomiast rację mieli Rzymianie twier- dząc, iż powinna ona być naszą nauczycielką. Czego zatem powinna nas uczyć historia tragicznego, bohaterskiego Powstania Warszawskiego?
Osobisty heroizm powstańców jest świadectwem wartości wpojonych w procesie wychowania. Sam fakt, iż dziś pamiętamy o Sierpniu‘44, że wbrew zażartej promocji „pedagogiki wstydu“ chylimy głowy przed indywidualnym bohaterstwem szeregowych pow- stańców, jest świadectwem tego, że prawo do przetrwania dziejowych kataklizmów mają tylko narody gotowe do wielkich poświęceń, do walki zbrojnej o swoją wolność. One stają się Narodami historycznymi.
Czego powinna nas jednak uczyć hekatomba cywilnych ofiar narodowego zrywu? Rzeź Woli? Tego, że bezbronni nie mają na wojnie żadnych praw. Widzimy, jak zbrodnie popełniane na ulicach Warszawy 78 lat temu dokonywane są znowu na ukraińskiej tym razem, ludności cywilnej. Dziś wyzwaniem dla wszystkich myślących ludzi w Polsce, bez względu na polityczne sympatie, jest zatem jak najszybsze zbudowanie takich zdolności obronnych Państwa Polskiego, które uczynią agresję nieopłacalną. Bez względu na przebieg konfliktu na Ukrainie, niech nikt nie liczy na to, że program restauracji rosyjskiego Imperium, zakładający także bezwzględną likwidację naszej suwerenności, zostanie odłożony. Dusza Rosji pozostanie duszą imper- ialną. Inną być nie potrafi.
Jednakże poza samą materialną siłą zbrojną, jak dowodzi przykład Ukrainy, o wyniku wojny decyduje także czynnik siły woli. Musimy, po latach schlebiania kultowi egoizmu celebrytów, rozmaitych głupawych -izmów, wrócić do kultu wartości służących sile i bezpieczeństwu wspólnoty. Musimy obronić prawo do posiadania narodowej tożsamości, zagrożone przez agresję zachodniego neomarksizmu.
Ale musimy także uważać, aby nie popaść w opary współczesnego "towianizmu". O takim intelektualnym zagrożeniu pisałem z niepokojem pięć lat temu i przypominam dziś ten tekst. Obawiam się bowiem owej idei tłumaczenia triumfu zła wolą nadprzyrodzoną. I płynącego dziś z Watykanu groźnej promocji naiwnego, ślepego na realia polityczne, pacyfizmu. Św. Augustyn był świadomy faktu, że ziemskie zło nie pochodzi z woli nadprzyrodzonej. Zło i walka z nim jest natomiast immanentną częścią ludzkiej natury. I w ludzkim wymiarze zawsze i wszędzie "Biada Zwyciężonym!"
***
Vae Victis!
„Matka Łaskawa (…) – przypomina ksiądz dr Bartnik - ukazuje się odziana w szeroki, rozwiany płaszcz, którym osłania stolicę. Zjawia sie w otoczeniu husarii, polskiego zwycięskiego wojska, które pod Wiedniem z hasłem „W imię Maryi” rozegnało pogańskie watahy. Matka Boża trzyma w swych dłoniach jakby tarcze, którymi osłania miasto Jej pieczy powierzone. I to był ten Cud.“
„Niestety w późniejszym okresie zwanym międzywojennym bardziej gloryfikowano marszałka Piłsudskiego niż dziękowano Mat- ce Bożej za wstawiennictwo w odniesionej wiktorii. O żadnym cudzie nie mogło być mowy. Choć sam marszałek przyznał w rozmowie z kard. Kakowskim : „Eminencjo, ja sam nie wiem, jak myśmy te wojnę wygrali”. W pięknych, acz trochę gorzkich słowach wypowiada się o tym ks. dr Bartnik na łamach portalu „Fronda”:
„Wybucha druga wojna światowa. Mimoże miasto ma swoją Patronkę i wierną Opiekunkę, jednak w ferworze walk, konspiracji, koszmarze okupacji lud Warszawy nie pamięta o tym, nie szuka u swej Patronki pomocy. Nikt oficjalnie nie powierza Matce Bożej Łaskawej wojennych losów stolicy. Okupowana Warszawa wierzy w swój spryt, waleczność, ufność pokłada w filipinkach, butelkach z benzyną, niezawodnym orężu. Tarcza i Obrona ludu warszawskiego, spraw- dzona w ciężkich chwilach stolicy, Matka Najłaskawsza, wierna Przyjaciółka warszawian nie jest wzywana. Indywidualna modlitwa grupki wiernych na Świętojańskiej to wszyst- ko. O ile w 1920 roku całe miasto chroniło się pod płaszcz łaskawej opieki swej Patronki, o tyle w 1939 i 1944 roku o Matce Bożej nie pamiętano czy też nie chciano pamiętać, nie wzywano jej skutecznej opieki nad miastem. Nie zawierzono Tarczy i Obronie ludu warszawskiego losów stolicy i jej mieszkańców, co gorsza – nie pamiętano o zawierzeniu Powstania Warszawskiego”.
Andrzej Potocki, wpolityce.pl, 16.08.17
Historia Polski jest trudna. Trudna do badania, trudna zrozumienia i jeszcze trudniejsza do oceny, zarówno moralnej jak poli- tycznej. Sposób, w jaki postrzegamy przeszłość odzwierciedla bowiem często nie tyle “obiektywną prawdę”, ile jest projekcją naszych bieżących nastawień, przekonań i oczekiwań.
Pozostawiam powyżej fragmenty dwóch tekstów, ks. doktora J.M Bartnika z wydania “Frondy” oraz cytującego go dziennikarza śledczego Andrzeja Potockiego z portalu wpolityce.pl, bez komentarza.
Polonijny komentator nie może iść w debatę na takim poziomie z uczonym teologiem czy uznanym piórem dziennikarza. To znaczy, nie podejmuję się komentarza naukowego czy teologicznego. Oba zresztą wzajemnie się wykluczają, między wiarą a nauką (nawet tak subiektywną, jak historia) panuje przepaść, bo wiara nie potrzebuje dowodu, a nauka nie akceptuje jego braku. Pozostają tylko osbiste, bolesne pytania do Autorów o logiczne, także czysto teologiczne konsekwencje ich literackich wywodów. –Unde malum?Wszak biblijny Jahwe obiecał ocalić od kary grzeszne miasto, gdyby w nim znalazł się choć jeden sprawiedliwy. “Agnus Dei, qui tollis peccata mundi, miserere nobis!“Czy ta “grupka wiernych” na Świętojańskiej była rzeczywiście zbyt mała?
Powyższe teksty uderzyły mnie tak boleśnie być może w kontekście obserwowanych z bliska uroczystości, kiedy ludność Warszawy upamiętniała 73 rocznicę rzezi Woli w sierpniu 1944 roku. Nadal zbyt mało wiemy, zbyt mało mówimy o cierpieniach ludności cywilnej Stolicy w okresie Powstania. Ofiary bestialstwa SS-manów umierały bez patosu. Nie doświadczyły owego “heroizmu klęski” jakim obdarowała zbiorowa pamięć Polaków dzielnych chłopców i dziewczyny od “Parasola” i innych, przedzierających się w śmiertelnej agonii straceńczej bitwy kanałami umierającego miasta. W świetle powyższych mądrości sprawa jest jasna. Tysiące bezbronnych kobiet i dzieci, starców i młodych mężczyzn na cud nie zapracowało, nie zasłużyło odpowiednią dawką wspólnych modłów. Może, gdyby owi aroganccy bezbożnicy, planujący Powstanie, poinformowali ich o swych planach, ktoś poprowadziłby bezbronne tłumy do świątyń?
Teraz mamy jednakże proste i co więcej, benamiętnie logiczne w swej prostocie wytłumaczenie tych, i wszelkich innych cierpień Polaków w latach Potwornej Wojny - w obozach czy łagrach, na syberyjskich szlakach, w kazamatach komunistycznych więzień.
Przyznam, iż zamiast wizji Maryi na czele husarskich chorągwi bardziej przemawia do mnie wizja Matki Boskiej Katyńskiej, tulącej do siebie ciało Człowieka z przestrzeloną czaszką, równie bezradnej wobec Zła, jak niegdyś, gdy trzymała zdjęte z Krzyża ciało Syna, umęczonego ludzką pychą i nienawiścią.
WMWojnarowicz
Comment (0)