Konstytucja i reperkusje
WW Historia
Uroczyste obchody 233. Rocznicy Konstytucji 3 Maja za nami. Jest ona dziś naszym koronnym dowodem zdolności cywilizacyjnych - dojrzałości elit Narodu w obronie trwania Państwa, w chwili jego śmiertelnego zagrożenia. Nie powinniśmy jednak zapominać, iż ocena Dzieła 3 Maja, zwłaszcza zaś wskazywanie na jego bezpośrednie skutki - ostateczny rozbiór Rzeczpospolitej - jest złożona i często krytyczna.
Aby nie być jednostronnym, pozwalam sobie, jako nasz „rocznicowy remanent”, przytoczyć kilka głosów piszących o Konstytucji bardzo krytycznie. Zdolność do formułowania własnych ocen, po zapoznaniu się z opiniami, opartymi o analizy dostępnych materiałów archiwalnych - ba, szacunek dla odrębnych opinii historyków, jest podstawą myślenia politycznego. Przyjemnej lektury.
W.Werner-Wojnarowicz
***
„A skoro tak, skoro konstytucja 3-go maja przez tę ryzykowną reformę przyspieszyła zgubę państwa, po cóż jej dzisiaj święcimy pamiątkę?”
„Tylko prawdą a pracą naród żyje i dźwiga się, a kłamstwo jak opium upaja, truje i usypia”.
ks. Walerian Kalinka
Cele Sejmu 1788 roku
Pierwszy rozbiór Rzeczypospolitej (5.VIII.1772) był dla naszej szlachty prawdziwym wstrząsem. Miała ona już szczerze dość obowiązującej od początku stulecia poprawności politycznej, owej zakłamanej konwencji zamykającej ludziom usta lub zmuszającej ich do popierania oligarchicznego zła i uprawiania chlebodajnej nowomowy. W ostatniej ćwierci XVIII wieku żądało reformy państwa i usiłowało jej dokonać pokolenie wychowane na myśli politycznej katolickiego oświecenia sarmackiego, na ideałach szlachecko-republikańskich, na katolickich zasadach moralnych, wpajanych przez jezuitów i pijarów, którzy strzegli szlachtę „od niewiary i herezji”.
Wzmocnienia Polski domagali się więc ludzie urodzeni i żyjący w czasach tzw. nocy Saskiej. Musimy pamiętać, że „przesadne i bezzasadne jest częste, nieprzemyślane twierdzenie (w szczególności w wypowiedziach publicystów, wszakże trafiające się również w pisarstwie historyków) o szczególnej roli młodych ludzi wykształconych już jakoby w szkołach Komisji Edukacji Narodowej. By tak mogło być, upłynęło na to zbyt mało lat od powstania jej szkół, a zwłaszcza od faktycznego wprowadzenia w nich na szerszą skalę nowego programu nauczania. Wychowankowie szkół Komisji odegrali większą rolę w następnym okresie. Podobnie rzecz ma się z wychowankami Szkoły Rycerskiej. Co prawda spotyka się ich wśród posłów Sejmu Czteroletniego, lecz jest ich niewielu”.
J. Kowecki, Posłowie debiutanci na Sejmie Czteroletnim, w: Wiek XVIII. Polska i świat, Warszawa 1974, s. 203-204.
„Do r. 1780 oddziały rosyjskie zostały wycofane z kraju. Sejm i sejmiki cieszyły się zapomnianą od dawna swobodą dyskusji bez “ochrony” obcych bagnetów. Ten nowy kurs (Rosji) przyniósł pewną poprawę sytuacji społeczeństwa polskiego, zmniejszył przynajmniej zewnętrzne oznaki zależności. Naród zaczął oddychać swobodniej, a co śmielsze umysły mogły nawet marzyć o całkowitej niezależności (…) Prawie cały naród domagał się skonfederowanego sejmu, którego głównym zadaniem byłoby uchwalenie poważnego zwiększenia armii. Potrzeba innych reform była również powszechnie uznawana”
R. H. Lord, Drugi rozbiór Polski, Warszawa 1973, s. 37 i 65.
W czerwcu 1788 roku Katarzyna II wyraziła zgodę na sejm skonfederowany, załączając do niej warunki sojuszu rosyjsko-polskiego, które Stanisław August przyjął. Przewidywały one: „niewielkie powiększenie armii, być może do 30 000 – była to liczba zawarta w gwarancjach Katarzyny II – “zaszczyt” wysłania polskich oddziałów, aby walczyły w szeregach armii rosyjskiej na wojnie (z Turcją) prowadzonej wyłącznie w interesie Rosji oraz wątpliwą, bo zależną wyłącznie od uznania imperatorowej, ochronę przed zamierzeniami Prus. Dla narodu, który oczekiwał tak wiele były to propozycje więcej niż skromne.”
(tamże, s. 71).
Celem sejmu 1788 roku miały więc być ograniczone reformy i zawarcie sojuszu z Rosją, zabezpieczającego, przynajmniej doraźnie, inte- gralność terytorialną Polski. Tymczasem:
„dnia 28 września 1788 r. (ambasador) Stackelberg otrzymał z Petersburga nowe instrukcje imperatorowej. Katarzyna II stwierdzała, że z powodu stanowiska Prus nie chce naglić teraz o zawarcie przymierza w Polsce, chociaż w przyszłości być może powróci do tej myśli. Na razie polecała jednak ambasadorowi przerwać natychmiast wszelkie pertraktacje w tej sprawie. Tak oto – niemal w przededniu otwarcia sejmu 1788 roku – runęły ostatecznie królewskie plany przymierza z Rosją.”
J. Łojek, Geneza i obalenie Konstytucji 3 Maja. Polityka zagraniczna Rzeczypospolitej 1787-1792, Lublin 1986, s. 31.
Perfidna akcja Prus
Zasadniczy wpływ na ukształtowanie się orientacji antyrosyjskiej już na początku obrad sejmowych miała perfidna deklaracja ambasadora Prus, Heinricha Buchholtza, odczytana posłom na sesji czwartej w dniu 13 października 1788 roku.
Ambasador oświadczał w imieniu Fryderyka Wilhelma II, że ewentualne zawarcie sojuszu z Rosją nie służyło by sprawie bez- pieczeństwa i całości Polski, zostało by niechętnie przyjęte przez króla Prus, który ostrzegał Polaków przed wplątaniem się w wojnę rosyjsko-turecką, a jednocześnie oferował Rzeczypospolitej możliwość zawarcia sojuszu z Prusami. W przypadku odtrącenia wyciągniętej do porozumienia dłoni Fryderyka, nota wspominała o przykrej ewentualności udzielenia „skutecznej pomocy prawdziwym patriotom”, co wzmocniło praw- dziwość pogłosek o podwyższonej gotowości bojowej dziesięciotysięcznego korpusu pruskiego, skoncentrowanego w rejonie przygranicznym.
Pogróżki pruskie okazały się zbyteczne – „radość patriotów nie miała granic. Po raz pierwszy od wielu lat jedno z mocarstw ościennych otwarcie przeciwstawiało się rosyjskiej polityce wobec Polski, zachęcało naród do zrzucenia jarzma i wystąpiło z propozycją udzielenia pomocy. Po raz pierwszy od wielu lat jedno z państw sąsiednich zwróciło się do Rzeczypospolitej jak do niepodległego i równego mu mocarstwa i zdawało się szukać jej przyjaźni (…) Ambasador rosyjski z dnia na dzień stał się przedmiotem bojkotu towarzyskiego. Stronnicy królewscy znaleźli się pod gradem najostrzejszych zarzutów w sejmie i obelg na ulicy. Jawne krytykowanie Rosji otwierało drogę do popularności, a osobiste ataki na imperatorową uważane były za czyn patriotyczny”
R. H. Lord, op. cit., s. 70.
„Samowładztwo niepodległości”
W dniu 20 października 1788 roku skonfederowany Sejm uchwalił stutysięczną armię – marzenie króla Leszczyńskiego – i zadeklarował, że w polityce zagranicznej zawsze będzie „stosować się do niepodległości samowładztwa”.
W tym samym czasie Tadeusz Kościuszko – słynny później bohater narodowy i zarazem obrońca Konstytucji w wojnie 1792 roku – „jest przeciwny rozbudowie stałego wojska w obawie, by nie stało się narzędziem despotyzmu”. Zmieni zdanie dopiero wówczas, gdy Ludwika z Sosnowskich Lubomirska (niedoszła żona) załatwi mu patent generała armii koronnej i towarzyszącą tej nominacji wysoką pensję.
S. Herbst, Z dziejów wojskowych powstania kościuszkowskiego 1794 roku, Warszawa 1983, s. 394.
„Traktaty rozbiorowe z 1795 roku położyły kres istnieniu jakiegokolwiek państwa polskiego."
Dla całego społeczeństwa Rzeczypospolitej, nawet dla tych, którzy sprowadzili na ziemie Polski i Litwy interwencję rosyjską dla obalenia Konstytucji 3 Maja w 1792 roku, był to szok ogromny. Znaczna część ludzi aktywnych politycznie w okresie Sejmu Czteroletniego i Insurekcji straciła wiarę w możliwość odbudowy Rzeczypospolitej. Większość szlachty i magnaterii poczęła dostosowywać się do nowych warunków bytowania, z wahaniami, ale bez specjalnych oporów natury moralno-politycznej, kierując swoją aktywność w nurty wyznaczane interesami państwowymi Petersbur- ga, Wiednia i Berlina. (…) Polityczne i militarne znaczenie działania Legionów Polskich było niewielkie, nawet propagandowo raczej nikłe (…) Idea walki czynnej o odbudowę Rzeczypospolitej przygasła zresztą prędko. Kiedy w roku 1800 w otoczeniu Tadeusza Kościuszki powstała słynna później broszura: Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość? – sugerująca, że oczywiście, byle tylko cały naród polski, z włościaństwem włącznie, zerwał się do czynu zbrojnego – oddźwięk tej myśli okaże się niewielki. (…) Przewaga materialna trzech mocarstw rozbiorowych i ich solidarność wydawały się czynnikiem uniemożliwiającym raz na zawsze jakąkolwiek walkę o nowe państwo polskie w pełni niepodległe. (…) Opinia szlachecka ziem dawnej Rzeczypospolitej nie sprzyjała odbudowie Rzeczypospolitej w sojuszu z Francją Napoleona. Słusznie czy niesłusznie, wiązano ówczesną Francję z tradycją Wielkiej Rewolucji, obawiano się zburzenia istniejącej struktury społecznych uprzywilejowań i systemu władzy, widząc w panowaniu imperialnej Rosji gwarancje zachowania dotychczasowego ustroju. (…) Żadna z konspiracji tego okresu – aż do uformowania sprzysiężenia w Szkole Podchorążych w połowie grudnia 1828 roku – nie uzna idei niepodległości za istotę swego programu. (…) w czasie Powstania Listopadowego doszedł do głosu i faktycznie się sformułował (chociaż nie został wyraźnie wyartykułowany) program antynomiczny wobec programu niepodległościowego: polski program antyniepodległościowy. (…) jest również faktem, iż klęska Powstania (Styczniowego) wywołała w świadomości narodowej szok potworny, którego analogii można szukać dopiero po klęsce sprawy polskiej w II wojnie światowej (…). Idea niepodległości załamała się na lat kilkadziesiąt. Zaczęło dominować przeświadczenie, że odbudowa niepodległego państwa polskiego jest w ogóle niemożliwa, a jedyną osiągalną formą egzystencji społeczeństwa polskiego może być autonomia w obrębie państw zaborczych.”
J. Łojek, Idea niepodległości w okresie zaborów, „Przegląd Katolicki” nr 16-17/1987.
"Po co było narzucać Polakom Konstytucję 3 Maja, skoro wiadomym było, że Europa nie pozwoli w tamtym momencie na zasadniczą reformę polskiego państwa?"
Po co było kruszyć feudalizm, skoro było jasne, że mieszczaństwo nie stanowi w Polsce żadnej poważnej siły, zdolnej do obrony „wolności oświeconej”?
Po co była ta cała „rewolucya”?
„System – pisał Andrzej J. Horodecki – wykrzywił perfidnie naszą historię, eksponując przewrotnie te elementy, które przez stulecia były nam prezentowane jako skarbiec polityczny, a faktycznie paraliżowały naszą zdolność do prowadzenia suwerennej polityki polskiej, do zachowywania i ubogacania tożsamości narodowej. Tak zbudowana została, obrosła w niezasłużoną legendę Konstytucja 3 Maja, w której znajdujemy ukrytego bożka demokracji: Wszystko, i wszędzie, większością głosów decydowane być powinno”
Andrzej J. Horodecki „Myśl Polska” nr 6/2007
Comment (0)