•   Thursday, 25 Apr, 2024
  • Contact

Kryzys uchodźczy dopiero przed nami

Mówię co wiem


W ciągu trzech tygodni Ukrainę opuściło już ponad 3 mln 300 tys. ludzi. Połowa to dzieci, jak przekazał rzecznik UNICEF James Elder. Z samych ukraińskich domów dziecka i osieroconych przez wojnę do Polski trafi między 60 a 100 tys. dzieci. Polska z jednego z najbardziej homogenicznych społeczeństw w Europie stała się niemal z dnia na dzień czwartym na świecie państwem pod względem liczby przyjętych uchodźców po Turcji, USA i Kolumbii i pierwszym w Europie.
Jak wielka to operacja, najlepiej obrazuje fakt, że rząd Niemiec po dwóch tygodniach poprosił rząd polski o wstrzymanie specjalnych pociągów do Berlina ze względu na wąskie gardło, jakie tam powstało. Przy czym Niemcy przyjęły jak dotąd około 150 tys. Ukraińców. Do Polski przybyło już 2 mln 200 tys.
Otwarto granice dla milionów uciekinierów z Ukrainy, wśród nich ponad 160 tys. ludzi innych niż ukraińskiej narodowości, także bliskowschodniej. A społeczeństwo rzuciło się do pomocy, organizując noclegi, transport, jedzenie i pomoc psychologiczną w skali, której Polska nigdy dotąd nie widziała. Po pierwszej fali Ukraińców, która uciekała przed niebezpieczeństwem, teraz przybywa fala, która doświadczyła bombardowań, widziała trupy, przeżyła kalectwo lub śmierć najbliższych. Te historie są rozdzierające. Przybywają ludzie z jedną torbą, przypadkowymi rzeczami i czymś ulubionym w ręku. Przybywają osoby z niepełnosprawnościami. Czasem boją się podejść i poprosić o pomoc. Stoją na dworcu. Na szczęście wciąż działają wolontariusze. Ta pierwsza fala najczęściej miała jakieś środki i znajomości w Polsce. Teraz na dworce przybywają ludzie, którzy nie wiedzą, co ze sobą zrobić, a niemal wszystkie miejsca noclegowe są wypełnione.
Wszyscy uchodźcy dostali prawo do legalnego pobytu i pracy w Polsce na 18 mies. z możliwością przedłużenia o drugie tyle (tak samo postąpiła UE). Rząd włączył też przyjezdnych do systemu ochrony zdrowia, przyznał niewielką pomoc finansową oraz świadczenie dla dzieci takie samo jak dla Polaków (120 euro miesięcznie), zwolnił z opłat za pociągi, przyznał numer PESEL. Ponad 70 tys. dzieci już rozpoczęło naukę w polskich szkołach. Tysiące nowych dochodzą każdego dnia.
Dyrektorzy i nauczyciele dwoją się i troją, jak znaleźć klasy, jak przyporządkować dzieci i młodzież i jak to zrobić możliwie bezboleśnie, choć bezboleśnie się nie da. Dołączenie z dnia na dzień po ucieczce od wojny do roześmianych, lepiej sytuowanych i mówiących w innym języku dzieci to szok. Imigracja to trauma. Imigracja po wojnie to trauma do kwadratu. Zaraz będzie do sześcianu, gdy skończy się miesiąc miodowy.
Gigantyczna fala pomocy może tworzyć wrażenie zarówno w kraju, jak i na Zachodzie, że Polska może więcej niż naprawdę jest w stanie zrobić. Prawda jest taka, że zaraz wszystko będzie zależeć od Zachodu. Jeśli Unia Europejska i bogate kraje sprzymierzone jak Norwegia czy Szwajcaria (ale i Kanada, Australia, Japonia oraz inne) nie wezmą na siebie ciężaru finansowego, nie ma szans na zorganizowanie dłuższego pobytu dla 2 mln ludzi, a zaraz może być ich dwa razy więcej. Konsekwencje mogą być odwrotnie proporcjonalne do dzisiejszego poświęcenia i dobrej woli.
Po pierwsze, błędne jest oczekiwanie niektórych w Polsce i na Zachodzie, że Ukraińcy rozjadą się po bogatszych państwach Zachodu. Więzi rodzinne, podobieństwo języka i bliskość granicy z Ukrainą, sprawia, że większość będzie chciała pozostać w Polsce. Także dlatego, że od kilku lat mieszka tu już około półtoramilionowa mniejszość Ukraińców – imigrantów ekonomicznych, którzy zaczęli napływać po 2014 r. Tym razem nie są to jednak młodzi mężczyźni i młode kobiety, ale w 80 proc. kobiety z dziećmi, trudniejsze do szybkiego włączenia w obieg kulturowy i gospodarczy. Razem oznaczać to może nawet 10-procentową mniejszość etniczną w Polsce.
Dla homogenicznej Polski to nowość, a może i szok kulturowy. Przynajmniej część z uchodźców już nie ma do czego wracać, a jeśli wojna na wyniszczenie Ukrainy potrwa, to dotyczyć to będzie kolejnych. Te osoby mogą woleć ściągnąć po wojnie walczących teraz mężczyzn niż wracać do zrujnowanego kraju, który w dalszym ciągu może być zagrożony przez Rosję. Musiałby nastać cud, żeby Rosja się naprawdę w końcu odczepiła od Ukrainy.
Po drugie, Polska obok Rumunii (również zalanej uchodźcami z Ukrainy), ma najniższy wskaźnik liczby metrów kwadratowych mieszkania na głowę (29 mkw, UE średnio 40). Z powodu sankcji na sąsiednie Białoruś i Rosję oraz ich kontrsankcji, a także wysokiej już przed wojną inflacji dojdzie w Polsce do spowolnienia wzrostu gospodarczego i wzrostu bezrobocia. Polacy mogą to łatwo przypisać uchodźcom. Nie będzie to miało związku z prawdą, bo zgodnie z badaniami ekonomistów uchodźcy nie wywołują presji na obniżenie płac. W starzejących się społeczeństwach z niedoborem rąk do pracy, wypełniają te miejsca, które na nich niejako czekały. Jeśli dzisiejsi uchodźcy będą rywalizować z kimś, to raczej z innym uchodźcami i imigrantami z Ukrainy.
Po trzecie, dzisiejsza gotowość do pomocy może szybko zamienić się w resentyment, gdy zaczną się, a muszą, uciążliwości związane z utrzymaniem uchodźców. Główną motywacją Polaków do pomocy Ukrainie jest lęk przed Rosją.
W krajach, które przeżyły ciężkie doświadczenia w historii takich jak Polska czy sama Ukraina, działa odwrotny mechanizm niż podpowiada intuicja. Bardzo często wściekłość tych, którzy czują się skrzywdzeni, kieruje się na słabszych. Uchodźcy, którzy są jeszcze bardziej skrzywdzeni niż np. Polacy na prowincji, niejako zabierają zwykłym Polakom monopol na współczucie. (...)

Sławomir Sierakowski


 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: