Wiosna

Z daleka od szosy 114


Ostatnia niedziela była jak wiosna. Na termometrach +17 stopni Celsjusza. To było naprawdę wrażenie. Wyjść z domu i nie opatulać się we wszystkie cieple rzeczy.  Za to wiatr, a zwłaszcza jego porywy były takie, że nie tylko zrywały czapki z głów, ale przewracały też wszystkie lżejsze rzeczy. Wziąłem psa by pojechać z nim do parku dla psów, tzw. “Leash Free”. Jest jeden taki park w samym Welland na skrzyżowaniu ulic Ontario St. i Prince Charles Dr. North, ale nie chodzę tam bo jest taki malutki, że mój ogród jest chyba większy od niego więc co za sens brać tam psa. Za to kawałek dalej, no jakieś osiem km dalej, znajduje się piękny duży park dla psów na skraju większego obszaru dzikiej roślinności.
Park jest duży, ma oddzielne spore miejsce dla małych psów żeby te większe ich nie stratowały. Wysiadłem z auta, otworzyłem tylną klapę i wziąłem psa na smyczy. Już wiedział gdzie jest i cieszył się, że pobiega. Dawno tu nie byliśmy, właściwie od czasu gdy był szczeniakiem. Normalnie chodzę z nim codziennie na stare nieczynne pole golfowe o czym nie raz już pisałem. Dzisiaj było na to za wcześnie i na pewno byli tam spacerowicze, w związku z aż tak ciepłym dniem. Gdy byłem już blisko furtki uderzył mnie z tylu tak silny podmuch, że musiałem zrobić kilka kroków do przodu w kierunku, w którym wcale nie zamierzałem iść. Trwało to prawie minutę, ledwo co utrzymałem się na nogach. Pies jest duży i nie odniosło to na nim większego wrażenia. Ma już dwa lata i kilka miesięcy.
Wreszcie silny podmuch trochę się uspokoił. Szybko otworzyłem furtkę, potem drugą i już byliśmy na wielkiej przestrzeni gdzie biegało chyba z dziesięć psów. Po rytualnym obwąchaniu nosów i pup ze wszystkimi psami, zaczęła się zabawa. Judasz, tak się nazywa mój pies, uwielbia biegać. Upodobał sobie trochę mniejszą suczkę i razem przez godzinę dokazywali po całej tej przestrzeni. Bardzo polecam ten park właścicielom czworonogów z Welland i okolic. Znajduje się blisko starego kanału, pomiędzy Welland i Port Colborne.

Jedzie się szosa nr 58 w stronę Port Colborne do ulicy Stonebridge Dr. Jest tam duża tablica z napisem “Loyalists Industrial Park”. Po niecałym kilometrze skręca się w lewo na Elm St i jakieś 150 metrów dalej, zaraz po przejechaniu torów kolejowych w lewo do parku. Jest tam tablica z napisem “Leash Free”. Zapraszam, na pewno będziecie to lubić i Wasze psy też. Judasz nie jest wykastrowany, nie wierzę, że pies wtedy jest mniej agresywny, to zwykły mit. Miałem kilka psów w życiu i żadnego nie kastrowałem. Były posłusz- ne i nie przejawiały bardziej agresywnych zachowań niż te zneutralizowane, czy jak się tam to pięknie nazywa. Ot, zwykła propaganda dla ograniczenia populacji psów i zgarniania kasy. Takie wykastrowanie to ok. pięciuset dolarów. Wolę psu kupić lepsze jedzenie. Jeszcze się nie zdarzyło żeby którykolwiek z moich psów zaatakował pierwszy innego psa, nie mówiąc już o ludziach. W ogóle weterynarze wystawiają teraz takie rachunki, że się w głowie nie mieści. Za roczny “przegląd” psa i szczepienie, które właściwie nie bardzo jest potrzebne (to od wścieklizny jest ważne przez trzy lata) mój weterynarz chciał ode mnie dwieście pięćdziesiąt dolarów. Judasz jest zdrowy, nic mu nie dolega, szczepienie od wścieklizny ważne jeszcze na rok, więc zrezygnowałem. To roczne badanie to parominutowe obmacanie psa na stole. Sam go mogę pomacać. Co prawda na stół go nie wsadzę, bo raz że waży czterdzieści kilo, a dwa że żona pogoniła by nas obu. Nie myślę jednak, że ustawienie na stole poprawi zdrowie psa. Zrezygnowałem z wizyty.
Później, tego samego dnia, gdy chciałem wysiąść z samochodu pod sklepem Home Depot by kupić rozpuszczalnik dla Beaty, nie mogłem otworzyć drzwi samochodu. Ja pcham, a wiatr nie daje, a przecież ważę ponad sto kilo. W sklepie było cicho i ciepło, załatwiłem co chciałem i wyszedłem.
Nagle kątem oka zauważyłem coś wielkiego i białego lecącego nad samochodami i walącego w asfalt parkingu pomiędzy dwoma parkującymi obok siebie pojazdami. Rozprysł się na boki biały proszek i kawałki białej masy. Okazało się, że ktoś kupił płytę tzw. drywall, a właściwie to płyty, bo sprzedawane są po dwie złączone razem. Nie jest to najlżejsze i najczęściej trzeba je nieść we dwóch. Ten ktoś położył je na skrzyni pickupa. Ponieważ były za duże by się zmieścić do środka spory kawałek wystawał ponad skrzynię pod kątem. Na to tylko czekał wiatr. Jeden z silniejszych podmuchów, a mówili w radiu, że te podmuchy to ponad sto km/godz. wyrwał tę całą masę ze skrzyni i porwał w powietrze jak wielki latawiec. Nie wiem czy uszkodziły jakieś samochody, wyglądało na to, że szczęśliwie płyty spadły pomiędzy.
Odjechałem stamtąd szybko zanim zaczęły latać jakieś luźne deski. Wysoki most nad kanałem Welland w St. Catharines by zamknięty dla ruchu, a wraz z nim cały ten odcinek autostrady QEW. Na szczęście nie musiałem tamtędy jechać. Nie ma to jak z daleka od szosy.
Cdn. Marek Mańkowski

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: