W poprzek Kanady - 1
Z daleka od szosy (251)
Nie odkryję Ameryki, jeżeli napiszę, że Kanada to wielki kraj. Wszyscy o tym wiedzą. Wielu Polaków przejechało trasę Vancouver - Toronto lub przeleciało ten dystans samolotem. Chyba trochę mniej jeździło do wschodnich prowincji. Prawdopodobnie niewielu miało okazję przejechać się samochodem od Halifaxu do Vancouver, a już na palcach jednej ręki można by policzyć tych, którzy zrobili to kilkakrotnie, poza kierowcami ciężarówek, oczywiście.
W roku 1997 rozpoczął się w Kanadzie projekt, o którym mało kto słyszał, mimo, że objął on swoim zasięgiem całą Kanadę i część USA. Wszyscy korzystamy z niego teraz nawet o tym nie wiedząc. Projekt, który można porównać z przeciąganiem podwodnego kabla przez Atlantyk na początku XX wieku, przeszedł praktycznie niezauważony w zalewie informacji. Ten projekt to przeciągnięcie światłowodu dla potrzeb telekomunikacji w poprzek kontynentu amerykańskiego. Światłowód, a właściwie gruba wiązka tysięcy cienkich jak włos przezroczystych pręcików, którymi światło przenosi informacje, została przeciągnięta i zakopana wzdłuż linii kolejowej od Halifaxu do Vancouver. Czemu wzdłuż linii kolejowej? Otóż specjalnie skonstruowana do tego celu maszyna a właściwie zespół maszyn, które wykopywały głęboki na kilka metrów rów kładły w nim kabel światłowodowy i zakopywały go, poruszały się właśnie po torach kolejowych. Robiły to z prędkością 40 km dziennie. Jeśli wyobrazimy sobie, że nie zawsze a właściwie bardzo rzadko była to miękka ziemia, raczej skała i kamienie, to prędkość, z jaką to robiono jest wręcz nie do uwierzenia. Co ok. 100 km zbudowano wzmacniające sygnał świetlny podstacje złożone z kilku do kilkunastu betonowych modułów wielkości przeciętnego pokoju, połączonych razem i osadzonych na betonowych palach pół metra nad ziemią. W zestawie takim znajdował się zawsze moduł techniczny, do którego doprowadzona jest energia rozdzielana później na poszczególne moduły i potężny dieslowski generator prądotwórczy ze zbiornikiem paliwa wystarczającym na kilkudniową nieprzerwaną pracę, włączający się automatycznie w razie awarii zasilania. Kolejny moduł zawierał wielki blok 24 V baterii.
Pozostałe moduły – od dwóch do12 wynajmują kompanie telekomunikacyjne takie jak BC Telus, NTNT czy Bell. Elektroniczne podzespoły przesyłające, modulujące i wzmacniające sygnał świetlny przedstawiają wartość ok. 3 milionów dolarów na jeden moduł. Przemnóżmy to przez liczbę modułów i liczbę podstacji na przestrzeni ponad 6 tysięcy kilometrów to wyjdzie nam naprawdę zawrotna suma. Podstacje te w ogromnej większości znajdują się z dala od zamieszkałych miejsc, często w zupełnej dziczy kanadyjskiej puszczy, czy w przepastnych wąwozach Gór Skalistych. Można je także zobaczyć w ontaryjskim Cambrige, Oshawie, Grimsby, Perry Sound. Betonowe bloki modułów zostały tak skonstruowane, że zniszczyć je może tylko bezpośrednie uderzenie bomby. Wejście do nich to pojedyncze stalowe drzwi, zabezpieczone elektronicznym zamkiem zamówionym w niemieckiej firmie. Zamki są sterowane przez system Andover Control. Pozwala on na kontrolę całej sieci z jednego miejsca w Toronto czy Vancouver za pomocą komputera. Rejestruje, co się dzieje na danej podstacji, kto otworzył drzwi, jak długo tam był, co robił, jak działają podzespoły w module technicznym i czy nastąpiła jakaś awaria. Można się połączyć z komputerem podstacji i przeprogramować go, m.in. wpisując akces lub go kasując dla poszczególnych elektronicznych kluczy. Każda kompania wynajmująca moduł ma swój zestaw kluczy pasujących tylko do ich modułu. Liczba ta jest zarejestrowana i nie ma możliwości podrobienia lub dopasowania innego klucza. Ten „klucz” to mały plastikowy element w formie breloczka z zakodowaną elektroniczną informacją. Zbliżenie tego „klucza” do znajdującego się na ramie drzwi czytnika powoduje otwarcie zamka. Zamek drzwiowy można również otworzyć za pomocą komputera znając nr. telefonu podstacji i właściwy kod.
Żeby to wszystko było możliwe trzeba było pojechać fizycznie do każdej podstacji, zainstalować komputer, przeciągnąć setki metrów wielożyłowego kabla, podłączyć podzespoły wykonawcze, zaprogramować komputer podstacji, zain- stalować czytniki i zamki elektroniczne, podłączyć czujniki i sprawdzić działanie każdych drzwi. Drobna pomyłka w procedurze mogła spowodować zatrzaśnięcie drzwi i by je otworzyć potrzebny był był palnik acetylenowy. Zanim cały system został połączony linią telefoniczną, każda awaria systemu lub błąd w oprogramowaniu wymagał dotarcia do podstacji i przeprogramowania jej komputera za pomocą laptopa.
Cdn. Marek Mańkowski
Comment (0)