Dzień zakochanych

Walentynki

Walentynki, inaczej Dzień Zakochanych, obchodzone są 14 lutego. Nazwa wywodzi się od imienia świętego Walentego, prawdopodobnie biskupa rzymskiego i męczennika. Obecnie grób i bazylika ku jego czci znajdują się w Terni, nieopodal Rzymu. Relikwie świętego przechowywane są również w Polsce: w Chełmnie, Krakowie i w Lublinie.
Walentynki stały się popularne w naszym kraju dopiero w latach 90. XX wieku, wcześniej bowiem tradycyjnym świętem zakochanych był dzień 24 czerwca, czyli tak zwana „noc świętojańska”. Dzień Zakochanych przywędrował do Polski z krajów anglosaskich, przede wszystkim ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, gdzie obchodzi się go już od XV wieku.
Jako że w tradycji chrześcijańskiej istniało kilku świętych o imieniu Walenty, nie do końca można ich dziś odróżnić. Niektóre przekazy podają, że biskup Walenty szczególnie sprzyjał zakochanym parom i udzielał potajemnych ślubów tym obywatelom Rzy- mu, którzy zgodnie z prawem nie mogli jeszcze wstępować w związki małżeńskie, ponieważ nie odbyli służby wojskowej. Wiele wskazuje na to, że właśnie z tego powodu Walenty mógł zostać stracony. Miało to miejsce w 273 roku. Na pewno jednak kult świętego zbiegł się w czasie z pogańskim świętem Luperkaliów na cześć wiosny i płodności. Połączenie tych dwóch tradycji zaowocowało ustanowieniem święta zakochanych.
Walentynki stały się dniem miłosnych, czułych i słodkich, rytuałów, z których najważniejszy to wysyłanie lub wręczanie ozdobnych kartek z miłosnymi wyznaniami, zwanych od imienia patrona święta walentynkami. Zwyczaj ten pochodzi z Francji, gdzie już w XVI wieku rycerze wysyłali z tej okazji czułe liściki damom swojego serca. Zakochani obdarowują się tego dnia również drobnymi upominkami, spędzają wspólnie czas, udają się na romantyczną kolację, film, spacer. Niektórzy patrzą na Walentynki szerzej – jako na okazję do miłych gestów wobec wszystkich tych, których kochamy, a więc rodziców, dzieci, dziadków czy przyjaciół.
Ciekawostką może być fakt, że do dziś w niedzielę najbliższą dacie 14 lutego w Terni ma miejsce święto zaręczyn, w czasie którego zakochane pary przyrzekają sobie miłość.
Św. Walenty czy matematyka?
Czy w poszukiwaniu prawdziwej miłości, rozsądniej jest zawierzyć internetowym stronom randkowym niż modlitwom do św. Walentego? Według psychologów pracujących dla eHarmony, internetowego biura matrymonialnego, które poszukuje drugich połówek według komputerowych algorytmów, tak.
To przekonanie spotkało się z oporem naukowców, którzy w zeszłym roku, na łamach periodyków psychologicznych, stwierdzili, że "nie ma przekonujących dowodów najskuteczność matematycznych algorytmów, którymi chwalą się strony randkowe".
Gian C. Gonzaga, pracujący dla eHarmony, postanowił zmierzyć się ze swymi oponentami w naukowej jaskini lwa, czyli podczas corocznego spotkania Stowarzyszenia Psychologii Społecznej i Osobowej, które odbyło się w Nowym Orleanie. Uzbrojony w prezentację PowerPointa, Gonazaga stanął na przeciw auli pełnej naukowców, chcących podpatrzeć sekrety eHarmony.
Chcę być Twoją Walentynką,

pomalować usta szminką,    

do ucha ci szeptać słodkości

bo dziś jest dzień miłości...
W przeciwieństwie do innych stron randkowych eHarmony nie pozwala, by internauci sami wyszukiwali swoich partnerów. Za 60 dolarów miesięcznie użytkownicy tego biura dostają propozycje osób wybranych na podstawie wypełnionych kwestionariuszy osobowych zawierających ponad 200 pytań. Firma zgromadziła już 44 miliony takich kwestionariuszy i, jak twierdzi, od 2005 roku skojarzyła już ponad pół miliona małżeństw.
Sześć kluczowych czynników
Gonzaga, psycholog społeczny, mający za sobą pracę dla kalifornijskich laboratoriów, w których badał małżeństwa, nie mógł niestety zaprezentować pełnych kwestionariuszy, ale zdradził kilka tajemnic. Jak twierdzi, najnowszy algorytm eHarmony kojarzy pary w oparciu o sześć czynników:
• stopień ugodowości, czyli mówiąc wprost to, jak bardzo kłótliwa jest dana osoba
• stopień bliskości, czyli na jak dużą emocjonalną intymność możemy sobie pozwolić i ile czasu chcemy spędzać z partnerem
• stopień namiętności i uczuciowości
• stopień ekstrawertyczności i otwarcia na nowe doświadczenia
• stopień duchowości
• stopień optymizmu i szczęścia
Im większe podobieństwo, w wymienionych aspektach, tym większe szanse na stworzenie udanego związku, stwierdził Gonzaga, na poparcie swych słów prezentując wyniki badań przeprowadzonych przez eHarmony Labs. Firma dotarła do 400 małżeństw, które poznały się poprzez eHarmony i odkryła, że stopień pokrewności wyników wstępnych kwestionariuszy, przekłada się z satysfakcją z bycia razem cztery lata później.
"Jest zatem możliwe" - uznał Gonzaga - "by empirycznie wyprowadzić algorytm, który przewidzi, czy dany związek ma szanse powodzenia, jeszcze przed spotkaniem dwojga osób."
Czy to na pewno działa?
"Wolnego!" - odparli zgromadzeni na auli oponenci. Co prawda nie poddali wątpliwościom , że ugodowość może mieć wpływ na udane małżeństwo. Jednak, jak zauważył Harry T. Reis z Uniwersytetu w Rochester i jeden z autorów zeszłorocznej krytyki, to jeszcze nie znaczy, że eHarmony posiadło tajemnicę swatania. "Ugodowy człowiek, wskazany mi przez pana, najprawdopodobniej dogadałby się z każdym na tej sali" - upomniał Gonzagę.
Wraz z kolegami argumentowali, że eHarmony bazuje na efekcie osobowości - ugodowi, nie neurotyczni optymiści z reguły radzą sobie lepiej w każdych relacjach. Wykazali jednocześnie, że ciężko, w kojarzeniu par, jest opierać się na zjawisku diady - czyli tego, jak bardzo partnerzy są do siebie podobni.
…Słońce nauczyło mnie śmiać się, wiatr nauczył mnie szaleć, deszcz nauczył mnie szlochać, a ty choć z daleka - wciąż uczysz mnie kochać…
Podobieństwa nie są ważne
"Dostępna literatura naukowa pokazuje, że elementy podobieństwa mają słaby wpływ na satysfakcję w związku" - twierdzi Paul W. Eastwick z Uniwersytetu w Teksasie. "Osobiście dla mnie ważne jest, w jakim stopnia sam jestem neurotyczny, a w mniejszym stopni jak bardzo neurotyczny jest mój partner. Ale nasze podobieństwo w tym zakresie jest bez znaczenia" - dodał.
Gonzaga zgodził się, że poprzednie badania, jakie prowadzono, nie określały poziomu satysfakcji w oparciu o podobieństwo partnerów. Jednak stało się tak dlatego, że badania nie bazowały na czynnikach określonych przez eHarmony, czyli m.in. na poziomie namiętności, który powinien być podobny u obojga partnerów, by byli kompatybilni. I mimo że pewne cechy, jak ugodowość, mają uniwersalny wpływ na relacje, to podobieństwo w dalszym ciągu jest istotne.
"Powiedzmy, że mierzymy ugodowość w skali o 1 do 7" - argumentował. "Para o ogólnym wyniku 8 ma większe szansę na stworzenie udanego związku od pary z niższym wynikiem, ale ważne jest jak osiągnięto ósemkę. Pary z dwiema czwórkami mają większe szanse niż pary z jedynką i siódemką". To zaintrygowało oponentów, ale pozostawiło ich nieprzekonanymi.
Przełom w nauce
"Jeżeli efekt diady działa, a eHarmony nas o tym przekona, to będzie przełom w nauce" - przyznał Reis. Jednak wraz z kolegami zwrócił uwagę na to, że eHarmony nie przeprowadziło, a co dopiero opublikowało, wnikliwych badań dowodzących skuteczności algorytmu.
"Owszem, przeprowadzili kilka badań, ale na skojarzonych parach, bez porównania z innymi grupami" - zauważył Eli J. Finkiel, inny autor zeszłorocznej krytyki. "Musimy jednak pamiętać, że ich algorytm służy do innych rzeczy. Ma skutecznie kojarzyć ludzi, którzy nigdy się nie poznali" - dodał.
By ocenić skuteczność algorytmu, twierdzą oponenci, firma powinna przeprowadzić badania przesiewowe, tak jak robią to firmy farmaceutyczne. Powinno się porównać osoby ko- jarzone według algorytmu eHarmony, oraz osoby kojarzone przypadkowo, a następnie porównać satysfakcję w związkach u obu grup. "Nikt na świecie nie ma takiej skrzyni skarbów do badań związków, co eHarmony" - uważa Finkel. "Nie wiem zatem czemu jeszcze nie przeprowadzili odpowiednich badań".
Gonzaga odparł, że nieetycznym byłoby kojarzenie par przypadkowo oraz że w świetle innych badań jakie przeprowadzono, nie jest to konieczne. "Dysponujemy niezbitym dowodem na to, że pary kompatybilne czerpią o- gromną satysfakcję z bycia razem" - stwierdził. "Tym samym mamy poczucie dobrze wykonanego zadania".
Strony randkowe
Nawet jeśli eHarmony nie zamierza wykonać badań zgodnych z zasadami sztuki, mogą to zrobić instytucje zewnętrzne. Naukowcy oszacowali koszt badań na 250.000 - 1mln dolarów. Są gotowi je przeprowadzić, gdy tylko znajdą fundatora.
Do tego czasu pozostają sceptyczni wobec tajemnych algorytmów. Mimo to nie zamierzają zniechęcać osób samotnych do korzystania z portali randkowych. Nawet jeśli algo- rytmy nie działają, internetowe biura matrymonialne oferują mnóstwo potencjalnych kontaktów, które można przeczesywać, korzystając z prostych wyszukiwarek.
"Gdybym był samotny, chętnie korzystałbym z portali typu eHarmony, mając jednak oczy szeroko otwarte" - przyznał Reis. "Ludzie uważający, że eHarmony wie lepiej, co jest dla nich dobre, popełniają duży błąd. Jednocześnie taka strona daje dostęp do ludzi, których interesują stałe związki, a nie skakanie z kwiatka na kwiatek. Myślę sobie, że jeśli miałbym spotkać setkę kobiet w przeciągu pół roku, pośród których mógłbym znaleźć tę jedyną , to byłbym szczęśliwy. A gdzie miałbym spotkać te 100 kobiet?"
John Tierney
New York Times  

 

 

 

 

 

 

***
Na świecie tańczą w walentynki przeciwko przemocy wobec kobiet
W Delhi, Londynie, Rio de Janeiro, Bogocie i setkach innych miast na całym świecie tysiące ludzi uczestniczyło w ubiegłoroczne walentynki, w wielkiej akcji "One Billion Rising" - zbiorowych tańcach zorganizowanych w proteście przeciw przemocy wobec kobiet.
W Indiach masowe "taneczne demonstracje", głównie z udziałem kobiet i dzieci, nabrały szczególnej wymowy po śmierci młodej dziewczyny, która w grudniu zmarła wskutek zbiorowego gwałtu, którego dokonano na niej w autobusie.
W tej sprawie pod naciskiem indyjskiej i światowej opinii publicznej oskarżonych zostało pięć osób.
Tańcz przeciwko przemocy wobec dziewcząt i kobiet!  
Będziemy protestować po raz kolejny. Tematem zaproponowanym przez Eve Ensler jest "One Billion Rising for Justice" - Miliard powstaje po sprawiedliwość.  
Akcję zainicjowała Eve Ensler, autorka znanych "Monologów waginy", a także aktywna działaczka przeciw przemocy wobec kobiet. Akcja powstała w proteście przeciwko przemocy wobec kobiet.
One Billion Rising to:
- globalny protest;
- zaproszenie do tańca;
- wezwanie do mężczyzn i kobiet, by odmówili wspierania status quo póki gwałt i kultura gwałtu nie odejdą w przeszłość;
- akt solidarności,
- unaoczniający kobietom powszechność ich walki i ich siłę w liczbach;
- odmowa zaakceptowania przemocy wobec kobiet i dziewcząt jako zgodnych z koleją losu;
- nowa epoka i nowy sposób bycia.

Fala protestu przeciwko przemocy wobec kobiet narasta
Fala protestu przeciwko przemocy wobec kobiet narasta. Prasa indyjska wciąż przynosi wiadomości o przerażających przypadkach gwałtów dokonywanych w tym kraju na kobietach.
Akcja "One Billion Rising", zorganizowana w Polsce pod hasłem "Nazywam się Miliard", ma budzić na świecie poczucie jedności ludzi w walce z przemocą wobec słabszych i bezbronnych.
Setki osób śpiewały i uczestniczyły w walentynki w zbiorowych tańcach przed siedzibą brytyjskiego parlamentu. Wypuszczono w powietrze 109 ciemnych baloników: tyle kobiet zostało zamordowanych w ubiegłym roku w Wielkiej Brytanii przez swych mężów, narzeczonych i partnerów.
Do Londynu przyłączyły się inne miasta. Demonstracje taneczne odbywały się m.in. w Oksfordzie, Manchesterze, Birmingham i Belfaście.
- Jestem dumny, że mogę się przyłączyć do wszystkich, którzy przeciwstawiają się przemocy wobec kobiet i dziewcząt - oświadczył konserwatywny premier brytyjski David Cameron.
W Ameryce Łacińskiej i USA obchody romantycznego święta zakochanych w tym roku również połączono z protestem przeciwko przemocy wobec kobiet i dziewcząt.
14 lutego w wielu miastach obu Ameryk ludzie obchodzą tradycyjnie głównie jako święto zakochanych.
Zasponsoruje 1 250 ślubów i wesel
Jedna z chilijskich stron internetowych zaoferowała użytkownikom pomoc w rozwodach i ponownych ożenkach. Stacja radiowa w stolicy Nikaragui, Managui, ogłosiła, że zasponsoruje 1 250 ślubów i wesel, a na przyszły rok obiecała sfinansować pewną liczbę wyjazdów na miodowy miesiąc.
Meksykańscy kupcy, hotelarze i restauratorzy spodziewają się zarobić na walentynkach 93 miliony dolarów, a kolumbijscy i ekwadorscy ogrodnicy - miliony na eksporcie kwiatów do Europy.
Walentynki jako święto miłości i pojednania utorowały sobie w tym roku drogę do zamieszkanej przez 1,7 miliona Palestyńczy- ków, w większości muzułmanów, Strefy Gazy rządzonej przez islamistów z ruchu Hamas. Tym razem służby bezpieczeństwa Hamasu nie przeszkadzają w masowych obchodach "zachodniego święta".
Właściciele sklepów na głównej handlowej ulicy Gazy, Omar al-Muhtar, sprzedających ogromne misie z czerwonego pluszu, kwiaty i kolorowe lampki, narzekają jednak na skąpy utarg, ponieważ większość mieszkańców Strefy, objętej izraelską blokadą, albo nie ma pracy albo otrzymuje tylko część pensji.
 http://www.feminoteka.pl/nazywamsiemiliard/
https://www.facebook.com/onebillionrising.toronto
https://www.facebook.com/vdaytoronto

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: