Wielka Gra W.W. Putina

WW Historia

„Wypełnia się scenariusz, który Putin od dawna miał opracowany i zaplanowany. Ten scenariusz tak na dobrą sprawę był mi znany w tym sensie, że ruchy Putina można przewidzieć, jak się śledzi jego posunięcia od początku jego prezydentury. W związku z tym ten scenariusz się wypełnia. Dzisiaj w nocy wprowadził w obręb Doniecka i Ługańska dwa pułki zmechanizowane - niewielki potencjał wojskowy, niewielkie siły, ale wystarczające do tego, żeby wesprzeć separatystów i prawdopodobnie ich celem jest całkowite opanowanie obu obwodów: donieckiego i ługań- skiego. Wypełnia się scenariusz aneksji części terytorium Ukrainy przez siły zbrojne Rosji czyli włączanie coraz większej części Ukrainy do terytorium Rosji. Putin będzie to w tej chwili realizował etapami. Będzie wyrywał fragmenty Ukrainy, włączał je do obwodu donieckiego, ługańskiego powiększając ich terytorium. Zresztą Putin nie tylko tam wojska wprowadził - czołgi są w Doniecku czy Ługańsku - ale jednocześnie od kilku dni przerzuca do rejonu wschodniej Ukrainy, szczególnie między Mariupolem a Odessą i na północ od Morza Czarnego żołnierzy grupy Wagnera i inne siły specjalne, których celem jest wywoływanie lokalnych powstań przeciwko władzy ukraińskiej. Te lokalne powstania opanują jakieś terytorium, ogłoszą niezależność, po czym poproszą rosyjską ar- mię o pomoc, ponieważ ogłoszą światu, że wojska ukraińskie ich mordują. Putin oczywiście w ramach ratowania rosyjskich obywateli wyśle swoje kolejne wojska i to będzie kolejna część terytorium Ukrainy, która zostanie zaanektowana i włączona do Rosji. To będzie proces postępujący. Aneksja - jak ją nazywam - będzie miała charakter kroczący. Putin będzie wchłaniał Ukrainę etapami. Na pewno póki co, ma zamiar wchłonąć wschodnią część Ukrainy, a co do zachodniej mam wątpliwości, ponieważ tam nie ma tylu zwolenników Putina co we wschodniej i się okaże, że w zachodniej części Ukrainy Putin może mieć problemy z antyrosyjską partyzantką, co z kolei mogłoby wywołać retorsje w narodzie rosyjskim, który by dostrzegł zagrożenie podobne do zagrożenia, jakie miało miejsce dla armii rosyjskiej w Afganistanie.“
Tyle były dowódca Wojsk Lądowych, gen. Waldemar Skrzypczak. Jego słowa opublikowane zostały w rozmowie z redaktorami marginalnego w kontekście międzynarodowym portalu www.wpolityce.pl. Oczywiście, głos generała Skrzypczaka można było usłyszeć i w innych, bardziej znaczących polskich mediach. Można jednak założyć w ciemno, że choćby opublikowano je w oficjalnym komunikacie rządu RP lub Biura Bezpieczeństwa Narodowego przy Prezydencie RP, jeszcze kilka dni temu uznany byłby zgodnie, przez zachodnich ekspertów i przez rzecznika prasowego Kremla, za typowy przejaw polskich historycznych uprzedzeń, wręcz kompleksów - jako dowód owej okropnej, anachronicznej polskiej rusofobii.  
Od niedawna jednakże, podobne głosy pojawiły się w poważnych publikacjach, będących rzeczywistymi twórcami zachodniej opinii publicznej – od Politico po Foreign Affairs czy na eksperckich fora BBC lub CNN. W internecie od kilku dni roi się od graficznych prezentacji, próbujących wyjaśnić w skrócie zdezorientowanej opinii publicznej zachodnich liberalnych demokracji, poddawanych od dekad ideologicznemu praniu mózgów, o co chodzi z tą Ukrainą. Nagle trzeba wyjaśniać kompletnie zagubionym obywatelom, czego chce Putin. Dlaczego nagle w budżetach zwiększane są środki na zbrojenia, dlaczego na Morzu Śródziemnym do francuskiego i włoskiego lotniskowców dołącza USS Harry Truman a B-52 latają nad Szwecją i Polską?  
Można założyć, iż opinie generała to nie jedynie jego własne odczucia, lecz wypadkowa poważnych analiz, do jakich z natury swoich obowiązków planistycznych mają dostęp najwyżsi dowódcy liniowi NATO. Generał Skrzypczak wskazuje przy tym swoim rozmówcom, iż jego perspektywa czasowa sięga początków prezydentury W.W. Putina, czyli ponad dwadzieścia lat wstecz. Materiałów do przemyśleń dla chętnych dla takich prac umysłowych zatem nie brakowało i brakuje. To, że analizy takie są stale podbudowywane nowymi materiałami wywiadowczymi, także nie ulega wątpliwości. Co się jednak z nimi dalej dzieje, jaki mają wpływ na decyzje polityczne, na kształtowanie polityki obronnej poszczególnych państw – to już zupełnie inna kwestia.  
Historia po raz kolejny uczy, iż nigdy nikogo nie jest w stanie niczego – wbrew woli – nauczyć! Rzecz bowiem leży nie w posiadanej wiedzy, nie w dostępie do informacji, lecz w interpretacji kierunków rozwoju sytuacji międzynarodowej. Kluczowa jest tu projekcja własnych oczekiwań i przepuszczanie dopływających informacji przez tego rodzaju filtry pojęciowe. Po pierwsze, jeżeli liderzy Zachodu, umacniani w swych oczekiwaniach przez tabuny intelektualistów z rozmaitych think-tanków i uczelni, wierzyli, iż liberalny model rozwoju świata wyklucza w Europie konflikty zbrojne, to się do tego rodzaju wyzwań po prostu ani mentalnie, ani tym bardziej materialnie, nie przygotowywali. Skoro zaś elity zachodnie uwierzyły, iż po upadku komunizmu i rozpadzie ZSSR jakakolwiek polityka rewizjonistyczna na Kremlu nie ma racji bytu, że to jedynie pusta retoryka obliczona na rynek wewnętrzny, to prawidłowy odczyt zarówno zamiarów jak i jasnych deklaracji samego Putina był siłą rzeczy niemożliwy.  
Dramat obecnej sytuacji wynika poniekąd z tego, iż mieliśmy przez ostatnie dwie dekady dialog głuchych. Już w lutym 2007, na dorocznej Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium, Putin jasno stwierdził, iż nie przyjmuje skutków takiego a nie innego zakończenia Zimnej Wojny i zamierza ten status quo w Europie Wschodniej oraz na terenie „bliskiej zagranicy“ zmienić. Wszyscy to słyszeli i nikt nie uznał za stosowne nawet dopuścić, dla celów planowania strategicznego, iż Putin mówi śmiertelnie poważnie.  
Oto oficjalne relacje na programowe przemówienie Putina z portalu www.dw.com/pl, oznaczonego, jakby na  ironię, hasłem „made for minds“. Opublikowano je 12 lutego 2007 roku. Czyta się je dzisiaj jak materiał satyryczny, ale tak wypowiadali się oficjalnie, na gorąco po wystąpieniu Putina wiodący politycy i eksperci Republiki Federalnej:
„Ze spokojem zareagowano w Niemczech na werbalny atak prezydenta Rosji, Władimira Putina, na USA i UE. Szef Kremla, zabierając głos podczas monachijskiej Kon- ferencji Bezpieczeństwa, nie zostawił suchej nitki na USA, zarzucając Waszyngtonowi łamanie prawa międzynarodowego. Zdaniem obserwatorów wojownicze przemówienie Putina było bardziej skierowane do mieszkańców Rosji i obliczone na efekt propagandowy, niż miało na celu wywołanie kolejnej zimnej wojny.“
(...)
Nieco innego zdania jest szef frakcji SPD w Bundestagu, [były Minister Obrony RFN!] Peter Struck:
”W zasadzie nie rozumiem, co chciał powiedzieć Władimir Putin. Myślę o czasach, kiedy byłem ministrem obrony: miałem lepsze stosunki z rosyjskim kolegą Sergiejem Iwanowem, niż z amerykańskim, ze zrozumiałych powodów, poza tym mamy partnerstwo NATO-Rosja, regularnie spotykamy się. Myślę że to po prostu retoryka ze strony Władimira Putina, nie sądzę, by za tym kryło się coś poważniejszego…”
"Przemówienie Putina – zdaniem eksperta spraw zagranicznych z ramienia SPD, Gerta Weisskirchen – było błędem psychologicznym. Na łamach gazety Tagesspiegel stwierdził on, że Putin wystąpił w roli twardziela wymachującego szabelką, ale zaraz usprawiedliwił go, przestrzegając przed demonizacją szefa Kremla, bowiem wzmocniłoby to tylko siły antyzachodnie w Rosji."
"Także Peter Struck nie wierzy, by Putin chciał wypowiedzieć zachodowi zimną wojnę. Jego zdaniem nie leżałoby to w interesie Rosji:
”Jeśli miałaby zagrażać zimna wojna, to Rosja mogłaby ją tylko przegrać, bowiem musi ona poczynić gigantyczne inwestycje w kierunku modernizacji armii, moralnie leżącej na dnie. W porównaniu z naszą Bundeswehrą na przykład w Rosji maltretuje się żołnierzy. Nasi są doskonale wyszkoleni i na najwyższym poziomie technicznym. A zatem Rosja mogłaby jedynie taką – w cudzysłowie – zimną wojnę tylko przegrać…”
„Szef komisji zagranicznej Bundestagu, Ruprecht Polenz, z CDU, wykazuje zrozumienie wobec trosk Putina. Uważa, że w takich kwestiach, jak rakietowa tarcza obronna, NATO winno wyjść bardziej naprzeciw Rosji.
"Putin wygłosił najbardziej chyba antyamerykańskie przemówienie w toku siedmioletniej kadencji na Kremlu, zarzucając USA deptanie prawa międzynarodowego, a akcesję nowych państw do NATO i rakietową tarczę obronną uznał on za „zagrożenie dla pokoju”. Putin nie oszczędził także Unii Europejskiej, unikając jednak ostrej połajanki.“

Chyba wystarczy.

***

Graniczące z religijną wiarą przekonanie o ewolucji rosyjskich elit władzy, o procesie - owszem powolnym ale trwającym - wbudowywania Rosji w zachodnie systemy wartości zastępowały chłodne, polityczne analizy. Dziś widać, jak owa ślepa wiara w atrakcyjność liberalizmu i kompatybilność zachodniego myślenia kategoriami kompromisu z rosyjskim pojmowaniem „bezpieczeństwa“ zastąpiła elitom myślenie. Uznano, bez żadnych dowodów ze strony samej Moskwy, iż Rosja przyjmuje zachodnią narrację i zachodnie poglądy na kwestie bezpieczeństwa międzynarodowego i zasad relacji między pań- stwami. Spowodowało to politykę rozbrajania się, czego doświadczaliśmy nie tylko w takich naturalnie bezpieczniejszych krajach jak Niemcy czy Holandia, ale w państwie wręcz skazanym na rolę frontową, jak Polska.  
Dziś Waszyngton i przywódcy Unii Europejskiej próbują zapowiedziami sankcji zatrzymać planowany od lat i realizowany krok po kroku program odbudowy Imperium. Nawet jeżeli Biden, Macron lub Johnson są w swych reakcjach autentyczni, to problemem jest ich wiarygodność w oczach samej Moskwy. Nawet, jeżeli są zdecydowani, czy Moskwa uzna ich za poważnych rywali. Determinacja Zachodu wydaje się dziś dyskusyjna. Bo programów politycznych i strategicznych koncepcji nie tworzy się na kolanie w odruchach oburzenia. Czas, jaki dany mieli politycy Zachodu na dogłębną analizę możliwych kierunków realizacji ambicji Rosji Putina został stracony. Czy bezpowrotnie? Czy restauracja Imperialnej Rosji jest faktem dokonanym?

WMW

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: