Ontaryjskie przygody - 15

Z daleka od szosy (237)


Wizyta z Polski
To było wiele lat temu. Do Eli zadzwoniła koleżanka z Polski. Dobra koleżanka. Chodziły razem do tej samej szkoły podstawowej w Janowie Lubelskim i tego samego Liceum. Potem ich drogi się rozeszły. Ela wyjechała do Grecji, potem do Kanady, Asia została w Polsce. Utrzymywały jednak ciągły, chociaż sporadyczny kontakt. Asia, radca prawny w dużej firmie w Lublinie postanowiła tego lata spędzić wakacje w Kanadzie.
Mając przygodową duszę, chciała zobaczyć Kanadę dziką, niepoznaną przez wielu turystów. Chciała zobaczyć kanadyjską puszczę, bać się niedźwiedzia i wilka, płynąć canoe po rwącej rzece i wielkim jeziorze, spać pod namiotem w dzikiej głuszy leśnej, bez campingowych udogodnień, spotkać prawdziwego Indianina.
Jedyną osobą jaką znała w Kanadzie była Ela, Ela znała mnie. Do mnie też przyszła pewnego czerwcowego dnia, cała podekscytowana. Marek – powiedziała – rób co chcesz, ale w lipcu musisz zabrać mnie i moją koleżankę Asię w północne ostępy Ontario. Im dalej i bardziej dziko, tym lepiej. Zorganizuj też jakiegoś niegroźnego niedźwiedzia, który będzie wyglądał strasznie i wilka, który zawyje. O, i jeszcze Indianina. Opowiedziała mi dokładnie o kanadyjskich marzeniach Asi i poszła. Taka była Ela. Logistyka przedsięwzięcia jej nie interesowała. Tylko ogólny zarys. No cóż sam ją tego nauczyłem przez kilka lat znajomości.
Na zorganizowanie wyprawy miałem niecały miesiąc. Miałem terenowego jeepa TJ (Wrangler) ze zdejmowanym płóciennym dachem, broń, namiot, noże, zapałki i wędkę. Potrzebna była płaska przyczepa i canoe z dwoma pagajami. Zacząłem od zainstalowania haka do przyczepy. U-haul ma zawsze najlepsze ceny, bo liczą pewnie, że przyczepę też się od nich wynajmie. I w ostateczności bym tak zrobił, ale miałem inny pomysł. Mój kolega Andrzej miał dokładnie taką przyczepę o jaką mi chodziło: płaska, długa, na czterech kołach, która już nie raz zdała egzaminy na kanadyjskich bezdrożach w wyprawach Andrzeja na łosie. Miał też canoe, które już od niego kilka razy pożyczałem i oczywiście pagaje. Na szczęście do sezonu na łosie było jeszcze daleko, więc może uda się pożyczyć i przyczepę i canoe na dziesięć dni. Udało się. Byłem gotowy do wyjazdu. Cały ekwipunek, jak namiot, broń, ubranie, buty, kompas, mapy, GPS itp. miałem zawsze gotowe. Co roku jeździłem na Północ na polowanie, więc ze sprzętem nie było kłopotu. Teraz jeszcze tylko gdzie jechać?. Północ w Ontario to bardzo szerokie pojęcie. Jest to zarówno okolica Perry Sound i Huntsville, jak Timins, Wawa czy Kenora. Różnica to „bagatelka”, ponad tysiąc kilometrów.
Są ludzie, którzy lubią planować każdy szczegół ich wyjazdu czy podróży. Rezerwują z góry hotele, nawet restauracje. Ja nie. Moje podróże dla przyjemności planowałem zawsze tylko w ogólnych zarysach, bez względu na to na jak długo i jak daleko. Tak też było i teraz. Asia chciała zobaczyć wielkie jezioro? Nie ma większego niż Lake Superior (Jezioro Górne). Chce płynąć w canoe po rwącej rzece? Znam taką w okolicach Wawa. Chce spotkać niedźwiedzia i wilka? Tamte okolice aż się od nich roją. Pojedziemy nad Lake Superior.
Popatrzyłem na mapę. Wpadło mi w oko miasteczko Maraton. Ok. dwustu kilometrów za Wawa. To będzie akurat. Z Maraton odchodziła na północ szutrowa droga. Takie drogi potrafią się ciągnąć przez setki kilometrów. Są to pozostałości po wyrębie lasów. Według sztabowej mapy, a właściwie kilku, płynęła tam rzeka z kilkoma rozlewiskami. Nad jednym z nich na pewno znajdziemy miejsce na biwak a co dalej zobaczymy. W Wawa mam kolegę, który prowadzi motel. Wiedziałem, że jedną z atrakcji jaką ma dla gości to spływ rwącą rzeką do Jeziora Superior i pod sam motel. Wszystko układało się doskonale. Niedźwiedzia w ostateczności pokaże Asi na wysypisku śmieci gdziekolwiek na północy. To pewne miejsca które misie zawsze odwiedzają. No ale może uda się go zobaczyć w bardziej naturalnym otoczeniu.
Cdn. Marek Mańkowski

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: