Ontaryjskie przygody - 11

(232)


Na polowanie na łosia nie jeździ się samemu. Pomijając to, że w Ontario, losowanie na odstrzał byka, czy klępy (samica łosia) odbywa się grupowo, to polowanie samemu nastręcza poważny kłopot. Łoś nie będzie tak uprzejmy by dać się zastrzelić w pobliżu obozowiska. Z reguły jest to kilka do kilkunastu kilometrów od naszego „campu”. Trzeba kilku ludzi by przetransportować zabite zwierzę. Nawet, gdy jest już wypatroszone, ciągle waży kilkaset kilogramów. To ciężka praca dla sześciu, ośmiu ludzi. Jechało nas sześciu.

Wylosowaliśmy i byka i klępę. Czterech jechało z Heńkiem, jego Toyotą 4Runner i przyczepą, ja wyjeżdżałem dzień później moim wówczas Jeepem Cherokee z jeszcze jednym kolegą i psem Shadow. Jechaliśmy w okolice Armstrong Station, na północ od Thunder Bay. Wynajęliśmy dwa domki myśliwskie nad jeziorem. Dlaczego jeździ się tak daleko, w naszym przypadku prawie 2000 km, mimo, że łosie występują również znacznie bliżej? Otóż im dalej, tym większa szansa wylosowania odstrzału, bo mniej myśliwych decyduje się na tak daleką wyprawę.  Nasze bagaże zajęły cały tył Jeepa mimo położonych tylnych siedzeń. Pies miał miejsce tylko na płaskie leżenie tuż pod podsufitką. Ale Shadow był bardzo cierpliwym psem i wiedział, że jedzie na polowanie. Wyruszyliśmy przed świtem. Żaden z nas nie był tam jeszcze nigdy. Jechaliśmy we dwóch z kolegą moim jeepem Cherokee z roku 1988. Przed nami było dobrze ponad 1600 kilometrów. Pierwszy postój zrobiłem przy moście nad French River, trzysta kilometrów od domu. Jest tam po lewej stronie mały parking i leśne ścieżki gdzie i my i pies mogliśmy rozprostować nogi. Zwłaszcza pies. Potem minęliśmy Sudbury, skręcając na zachód na Hwy 17, minęliśmy Espaniola, Iron Bridge,  duże miasto Sault Ste. Marie i w pewnym momencie rozpostarł się widok na Lake Superior, czyli po polsku Jezioro Górne, największe jezioro Ameryki Północnej i jedno z największych na świecie. Zjechałem na pierwszą szutrową drogę wiodącą w stronę jeziora i zatrzymałem się by wypuścić psa. My też z ochotą rozprostowaliśmy nogi. To był pierwszy raz gdy widziałem to wspaniałe jezioro z bliska. Poprzednio widziałem je tylko z okien pociągu Algoma Train. Shadow który uwielbia wodę i kładzie się w każdej kałuży, nie był bardzo szczęśliwy, że nie dałem mu wskoczyć do lodowatej wody, ale nasze bagaże przesiąkłyby wodą gdyby to zrobił, więc musiałem go trzymać na smyczy. Zjedliśmy wszyscy po kawałku kiełbasy z bułką i ruszyliśmy dalej. Następny krótki postój w Wawa. Wawa to nie jest tak modny teraz skrót nazwy Warszawa. Nazwa ta oznacza gęś kanadyjską w języku Indian. Był rok 1996. Nie było tam jeszcze motelu kolegi Marka Kozika, który przeprowadził się tam kilka lat później. Zrobiliśmy kilka zdjęć z “Gęsią” i ruszyliśmy w dalszą drogę. Hwy 17 wije się wzdłuż jeziora Superior przez kilkaset kilometrów aż do Thunder Bay. Po drodze mija się miasteczka jak Marathon czy White River, w którym znajduje się pomnik Kubusia Puchatka i skąd pochodzi jego żywy pierwowzór, mały czarny niedźwiadek Winni. Potem minęliśmy Nippigon, gdzie łączą się dwie jedyne wiodące na zachód drogi, czyli Hwy 17 i Hwy 11. Zaraz potem przejeżdża się przez most nad rwącą rzeką Nippigon z jej skalistymi urwistymi brzegami. Kilka lat temu otwarto tam nowy stalowy wiszący na linach most. Gdy przyszła wyjątkowo mroźna zima w roku 2016, co jest raczej normalne w tamtych północnych okolicach, okazało się, że inżynierowie pokpili sprawę. Najwyraźniej nie przewidzieli podstawowej właściwości stali. Gdy jest zimno, stal i każdy inny metal kurczy się. To jest powód dla, którego szyny kolejowe są w sekcjach pozwalających na rozszerzanie się i kurczenie, inaczej powyginałyby się we wszystkie strony przy zmianach temperatury. 10 stycznia ten most się po prostu skurczył i oderwał od przyczółków, do tego unosząc się 60 centymetrów w górę od poziomu szosy. Największy problem jaki to przedstawiało to to, że jest to jedyna droga wiodąca na wschód czy na zachód Kanady. Nie ma innego przejazdu, i nie ma gdzie zrobić objazdu. Skaliste urwiska tworzące brzegi rzeki Nipigon i niedostępne lasy nie pozwalają na to. Rzeka ta wpada do Lake Superior. Objazdu po prostu nie ma. Łączność drogowa wschodniej i zachodniej Kanady została całkowicie przerwana. Drogą tą przejeżdża codziennie ok. 1330 ciężarówek przewożąc w sumie towary wartości ok. 100 milionów. Mieszkańcy Nipigon zaopiekowali się unieruchomionymi kierowcami oferując ciepłe pomieszczenie w Community Centre i gorące posiłki. Jedyna alternatywa objazdu to droga przez USA dokoła Lake Superior. To nie tylko ponad 1000 km więcej (cofając się od mostu w Nipigon), ale również konieczność przygotowania papierów na przewóz towaru przez granicę, który normalnie nie opuszczałby granic Kanady.
Nas to na szczęście nie dotyczyło. Był rok 1996 i znajdował się tam poczciwy betonowy most nie stwarzający żadnych kłopotów. Z Nipigon było już niedaleko do Hwy 527 (ok. 100 km), a  stamtąd już tylko 250 km na północ do naszego celu w okolicy Armstrong.
Cdn. Marek Mańkowski

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: