•   Saturday, 04 May, 2024
  • Contact

Trekking pod Everest (3)

Tak to zapamiętałam

Kolejnego dnia, z samego rana, dochodzimy do bazy pod Everestem. Przed nami lodowiec, skały i urwiska, no i kamień z napisem Everest Base Camp.
Patrzę na to miejsce wyobrażając sobie setki namiotów, które królują tu w maju. Ludzi krzątających się po tym niewielkim skrawku lodu, którzy właśnie śnią swój sen z nadzieją, że się spełni, że będzie odpowiednie okno pogodowe, a siły pozwolą im na “atak szczytowy”.
Spoglądam na lodowiec i widzę setki szerpów przeprowadzających turystów przez Icefall, jeden raz, drugi i trzeci i tak w około, rok za rokiem.
Everes Base Camp nie wygląda teraz na pole walki jakim jest wiosną. Spokojny rozłożysty, masywny lodowiec króluje u podnóża, a jeżeli podniesiemy głowę wysoko to… nie zobaczymy Everestu, bo jest przysłonięty. Taka turystyczna atrakcja bez atrakcji.
Everest – dach świata.  Monstrualna góra stanowiąca wielkie wyzwanie dla fanów wspinaczki wznosi się na aż 8848 m ponad poziom morza. Ten słynny ośmiotysięcznik położony jest na granicy Nepalu i Chińskiej Republiki Ludowej. Ściany wzniesienia liczą nawet 3 km wysokości. Ogromne rozmiary Mount Everest przyczyniły się do powstania ludowych legend, w myśl których wierzono niegdyś, że ową górę zamieszkują bogowie. Szczyt został po raz pierwszy zdobyty 29 maja 1953 r.
My zdobyliśmy Everest Base Camp i to nam wystarcza. Wracamy do domu.
Oczywiście nie tak od razu. Przed nami jeszcze kilka dni wędrówki w górę i w dół, jednak coraz  bardziej w dół. Poranki stają  się słoneczniejsze a wieczory cieplejsze. Oddycha się już znacznie lżej, a temperatura zachęca do powolnego spaceru.
Jak to z powrotami bywa, tym co na około cieszymy się mniej, przez moment, marząc już o hotelowej, czystej pościeli i gorącym prysznicu.
Moja przyjaciółka zwalnia jednak pewnego popołudnia. Chwyta mnie za rękaw kurtki i pokazuje to co dookoła. Zachwycamy się więc po raz ostatni jedną z najpiękniejszych gór – Ama Dablam, marząc o zdobyciu jej szczytu.
Leży na wysokości  6812 metrów n.p.m. i nie można  z niej spuścić oczu. Ama Dablam jest niesamowicie spionowana, zdecydowanie bardziej niż sąsiadujące szczyty na horyzoncie, strzelista i niemal doskonała. Niewątpliwie jest jedną z najpiękniejszych gór świata i za taką jest powszechnie uważana. Już sama jej nazwa w wolnym tłumaczeniu oznacza w zasadzie dosłownie klejnot matki. Kiedy poruszamy wyobraźnię i przyjmiemy znaczenie najwyższej góry świata – Czomolungma – Bogini Matka Ziemi, to możemy dojść do wniosku, że Ama Dablam jest ozdobą Everestu… Góra jest niezmiennie przyciągająca z każdej strony. A w drodze pod Everest mogłyśmy ją podziwiać nieustannie.
Wracając spoglądamy także na krowy i wysuszone trawy. Przypatrujemy się kobietom zbierającym suche liście rododendronu na opał. Skaczemy po suchych pastwiskach i nigdzie się nie spieszymy. Jesteśmy w górach, w miejscu, gdzie pomimo różnych niebezpieczeństw czujemy się bezpiecznie.
Po powrocie do Kathmandu wszyscy bardzo szybko zapominają o zmęczeniu, otartych stopach i katarze. Ocierając się o urokliwe sklepiki i knajpki planują kolejny wyjazd.
Wszyscy chcą przyjechać tu jeszcze raz. Taka magia gór. Jak to będzie i kiedy, zobaczymy. Wypadki pandemiczne nauczyły nas planowania spokojnego, powściągliwego, z respektem do czasu i zdarzeń.
Po powrocie do domu sięgam po książkę Rafała Froni „Pasażer bezpamięci”, którą starałam się podczytywać w Himalajach, ale gór, o których Rafał pisze tak pięknie, nie mogłam wtedy w niej znaleźć.
Myliłam się, one były, piękne, majestatyczne, zjawiskowe, takie jak tylko R. Fronia potrafi je pokazać, znalazłam je na końcu książki.
Agata Kusznirewicz
Galeria zdjęć autortswa Justyny Skawińskiej na blogu: justynagata.blogspot.ca

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: