„Czy musimy rozmawiać o Wołyniu?”

WW Historia

Na zdjęciu: Zdewastowana tablica poświęconapamięci polskich profesorów Uniwersytetu Lwowskiego zamordowanych przez hitlerowcow w lipcu 1940 roku. Napis "Smiert' Liacham" pojawił się w nocy z 9 na 10 maja 2009 roku.

 

„Rzeź wołyńska to było ludobójstwo. Mordowanie Polaków siekierami, widłami, piłami, palenie żywcem było czymś tak niewyobrażalnie okrutnym, że niech ta zagłada ma miano specjalne - genocidium atrox, ludobójstwo straszliwe.”
Premier RP Mateusz Morawiecki w 80. rocznicę rzezi wołyńskiej, 11.07.2023

Zapożyczyłem tytułowe pytanie z tekstu Emilii Flieger, opublikowanego na łamach Dziennika.pl. Odpowiada Autorce na nie mądrze i rzeczowo dziennikarz, laureat Nagrody Dziennikarskiej Parlamentu Europejskiego, Witold Szabłowski:
„Przed nami 80. rocznica wołyńskiej rzezi. Temat nie zniknie. A my nie uciekniemy od niego, jeśli chcemy zbudować trwałe relacje polsko-ukraińskie. Bo przyjaciele nie tylko poklepują się po ramionach, ale szczerze ze sobą rozmawiają i mówią sobie najtrudniejszą prawdę. A poza tym, to, że Wołyń wciąż nas dzieli, wykorzystuje Rosja, która umiejętnie podsyca konflikty dotyczące przeszłości, prowadząc współczesne wojny, również informacyjne.”
Pytanie „Czy musimy rozmawiać?” nie dotyczyło jedynie Wołynia. Podobne „wątpliwości” - obejmujące bądź to kultywowanie pamięci o tragedii Powstania Warszawskiego czy o zbrodni w Katyniu - charakteryzowały postawę znacznej części polskich elit, nie tylko tych lewicowo liberalnych. „Wołyń” uwierał samym swoim upartym trwaniem w polskiej pamięci przez dekady od odzyskania przez Polskę suwerenności. Z Katyniem mamy jasność. Z Holokaustem też, choć z trudem wreszcie zrozumiano, iż o sprawiedliwy wyrok świata trzeba nieustannie walczyć. Bo w świecie „Polish camps” są już niemal dogmatem. O Wołyniu radzono jakby zapomnieć, w imię… No właśnie, w imię czego?
Pisanie o Wołyniu dla mnie i mnie podobnych nie należy do łatwych, zbyt bolesna jest rodzinna historia. Wyklucza ‚obiektywizm’, bo nie bardzo rozumiem, o jakiej „równowadze win” mówili mi w trakcie studiów na UofT moi ukraińscy rozmówcy, wypominający głośno „Akcję Wisła” ale zbywający ludobójstwo frazami, że „była wojna, obie strony dokonywały strasznych rzeczy”. Nie, nie obie. Nikt nie rżnął piłą ukraińskich kobiet i dzieci.
Dziś Ukraińcy z wielką determinacją dopominają się od ONZ uznania stalinowskiego Hołodomyru za ludobójstwo. Słusznie. Dziś Bucza czy Irpień budzą w młodych mieszkańcach Ukrainy przerażenie poziomem zwyrodnienia, daleko wychodzącym poza ‚nor- malną’ nienawiść do wroga. Dlatego właśnie dziś mamy prawo domagać się zapoczątkowania na Ukrainie procesu wewnętrznego rachunku sumienia. Nie nam potrzebny jest ten proces. Polska sobie bez tego poradziła i poradzi. I pomaga milionom uchodźców bez stawiania warunków. Normalna, ludzka reakcja.
Młode pokolenie Polek i Polaków, w 80 lat od potwornej rzezi, w chwili gdy Rosja najechała Ukrainę, musi wypracować jednakże swój stosunek i do wzajemnych relacji z Ukrainą w przeszłości, i do wymogów politycznej racji stanu. Tak, jak czynią to od wieków „państwa poważne”, (co sugerują teksty A. Krajewskiego i J.Haszczyńskiego). Uważam, że bezwarunkowa współpraca wobec zagrożenia ze strony Rosji jest koniecznością. Pojednanie jest jednak opcją warunkową.
Bycie państwem poważnym, bycie narodem historycznym wymaga od nas odwagi…bycia. Jest to dyskurs opóźniony o dekady, toczony dotychczas głownie w wąskich gronach. Nie potrzebujemy w nim jedynie tych, którzy z polskością czują się źle, którym historia, szczególnie blizny z przeszłości zawadzają, a imponuje bycie jednostką bez tożsamości i zobowiązań.
Dobro Państwa Polskiego jawi mi się jako suprema lex. Nie żywię do nikogo nienawiści. Nienawiść zaślepia. Pamiętam o Sprawiedliwych Ukraińcach i życzę Ukrainie zwycięstwa z rosyjską agresją. 80 lat po ludobójstwie na Wołyniu nie mam komu wybaczyć, bo nikt mnie o wybaczenie nie prosi! Nie mam za co ‚prosić o wybaczenie’!                
Tyle moich własnych opinii. Poniżej przytaczam przykłady poważnego dyskursu z łam poważnych tytułów, Dziennika oraz Rzeczpospolitej. Przebija z nich powaga w traktowaniu problemu oraz wezwanie do bycia „państwem poważnym”.
Wojciech Werner-Wojnarowicz

***
Nazywanie rzeczy po imieniu.
„80 lat temu, 11 i 12 lipca 1943 r. Ukraińska Powstańcza Armia dokonała skoordynowanego ataku na ok. 150 miejscowości zamieszkanych przez Polaków (…).”
„Sprawcami ludobójstwa - rzezi wołyńskiej byli członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów - B (frakcja Bandery), podporządkowana jej Ukraińska Powstańcza Armia oraz zachęcona przez nich ludność ukraińska, stanowiąca sąsiadów Polaków, często związanych z nimi więzami krwi. Bezpośrednią odpowiedzialność za wydanie zbrodniczego rozkazu ponosi główny dowódca UPA Roman Szuchewycz. OUN-UPA nazywała swoje działania "antypolską akcją", zmierzającą do uczynienia z Ukrainy obszaru zamieszkałego wyłącznie przez Ukraińców.”
Aleksandra Rebelińska i JarosławJunko , www.dziennik.pl, 9.07.2023                                  

***
„Rzeź na Wołyniu a sojusz z Ukrainą. Ostentacyjne pojednanie nie jest konieczne.”
„Obchodzenie 80 rocznicy rzezi wołyńskiej okazuje się w Polsce bardzo emocjonującą sprawą, ponieważ ściśle łączy się z teraźniejszą polityką. Zatem należy pomyśleć, jak obie rzeczy od siebie oddzielić.” (…)
„Dziś pamięć o ok. 100 tysiącach Polaków (liczba przybliżona, bo ustalono personalia 42496 ofiar ale według różnych szacunków mogło być ich od 80 tys. do nawet 130 tys.) zamordowanych na całych Kresach przez UPA i zwyczajne bandy, jest niczym cierń. (...) Mamy zatem do czynienia w III RP z nieco schizofreniczną sytuacją. Polega ona na tym, że rocznice wymordowania po 1939 r. ok. 3 mln rdzennych Polaków (3 mln obywateli II RP pochodzenia żydowskiemu zostawmy na boku) przez Niemców i sowietów wyglądają zupełnie inaczej niż rzezi wołyńskiej.” (…)
„Przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka. Po pierwsze Kijów pozostaje bardzo daleki od sztuki prowadzenia polityki historycznej, którą do takiej perfekcji doprowadzili Niem- cy. W ich przypadku każde przypomnienie o zbrodniach z czasów okupacji spotyka się ze spokojną reakcją. „Ależ oczywiście, że jesteśmy odpowiedzialni i szczerze żałujemy” – brzmi jasna odpowiedź, kto by nie rządził w Berlinie. (…)”
„W przypadku Rosji mam do czynienia z czymś krańcowo odmiennym. Putinowski reżym, choć wielbi Stalina, wypiera się obecnie absolutnie każdego ludobójstwa, a już zwłaszcza tego, popełnionego niegdyś na Polakach. (…) od wroga oddawania sprawiedliwości dawnym ofiarom się nie oczekuje.”

„Bez wzięcia odpowiedzialności.”
„Co innego w przypadku Ukraińców, którzy od początku wojny otrzymali od Polski tak olbrzymie wsparcie, na jakie tylko III RP było stać. Ten fakt rodzi naturalne pragnienie, żeby dostać coś w zamian. Na krótkiej liście życzeń, obok udziału w zyskach z obudowy, niemal automatycznie znalazła się satysfakcja moralna za rzeź wołyńską. Kłopot w tym, iż wiele wskazuje na to, że ukraińskie elity polityczne do spełnienia tego życzenia nie są wciąż zdolne. Jeśli chce się podejść do nich życzliwie, to można zauważyć kilka przyczyn tego stanu rzeczy. Toczący wojnę o przetrwanie kraj, znajduje się w patriotycznym uniesieniu, a obywatele niespecjalnie mają ochotę usłyszeć od rządzących, że UPA wyżynała 80 lat temu Polaków, tak jak Rosjanie mordowali Ukraińców w Buczy. Na podjęcie takiego, politycznego ryzyka potrzebna jest duża porcja odwagi oraz pewności, iż zbytnio ustępując polskiej stronie nie przekreśli się własnej kariery. Kijów stara się więc wykonywać takie gesty, jak majowe przemówienie w Sejmie, przewodniczącego Rady Najwyższej Ukrainy Rusłana Stefańczuka. Będące wyrażeniem współczucia potomkom ofiar, lecz bez wzięcia na siebie pełnej odpowiedzialności za zbrodnię.”
„Polska musi się więc liczyć z tym, że w najbliższym czasie dużo więcej od ukraińskich przywódców nie uzyska. (…)”
„Dojrzałe państwa potrafią ze sobą ściśle współpracować w wielu obszarach, w innych zawzięcie konkurować, a w jeszcze innych, toczyć zaciekłą wojnę podjazdową. (...)” (…)
„Czeczenie pamięci o rzezi na Wołyniu i całych Kresach oraz jej upamiętnianie (tak jak się upamiętnia innych Polaków zamordowanych podczas II wojny światowej) jest czymś oczywistym. Jesteśmy to winni przodkom. Jednocześnie, nawet jeśli przez długie lata Ukraina będzie odmawiała przyjęcia polskiego punktu widzenia, nie musi to oznaczać katastrofy we wzajemnych relacjach. Budzący emocje konflikt pamięci, nie przekreśla współpracy w innych obszarach. Ostentacyjne pojednanie wcale nie jest tu koniecznością. (…)”
Andrzej Krajewski, www.dziennik.pl, 8 lipca 2023,

***
"Ważny krok Wołodymyra Zełenskiego."
„Doczekaliśmy się gestu ukraińskiego prezydenta tuż przed 80. rocznicą rzezi wołyńskiej. Ale musimy pamiętać, że było to lu- dobójstwo.” (…)
„Wołyń ciąży na stosunkach między Polską a Ukrainą. Tak się złożyło, że wileński szczyt odbywa się dokładnie w okrągłą rocznicę krwawej niedzieli, kiedy ukraińscy nacjonaliści zamordowali tysiące Polaków. To symboliczne dla stosunków między naszymi naro- dami – przez 80 lat zmieniło się prawie wszystko, czego najlepszym przykładem było otwarcie polskich domów dla ukraińskich uchodźców. Ale ciąży na nich Wołyń.
Nabożeństwo w Łucku to dobry znak. Ale jest jeszcze do przejścia długa droga. Słowa, które padły, są bardzo ostrożne. I te Zełenskiego: „Razem oddajemy hołd wszystkim niewinnym ofiarom Wołynia! Pamięć nas łączy! Razem jesteśmy silniejsi”. I nawet te Dudy: „W Łucku na Wołyniu, w rocznicę krwawej niedzieli, razem z prezydentem Zełenskim oddaliśmy hołd pomordowanym Polakom”.” (…)
„I do niego musimy znowu dojść, bez naciskania na Zełenskiego – zwłaszcza w czasie, gdy ważą się losy wielkiej wojny. W czasie tej wojny używa się słowa „ludobójstwo” wobec dokonywanych przez rosyjskich najeźdźców zbrodni wojennych – np. wymordowania kilkuset mieszkańców podkijowskiej Buczy w marcu zeszłego roku. Wołyń to była gigantyczna Bucza. Gest Zełenskiego daje nadzieję, że ukraińskie elity dojrzewają do zmierzenia się z faktami sprzed 80 lat."
Jerzy Haszczyński, www.rp.pl

***
„Dlaczego prezydent Andrzej Duda nic nie zrobił w sprawie Wołynia?”
„Polskie państwo potrafi walczyć o pamięć pomordowanych przez reżimy totalitarne, co od lat robi Instytut Pileckiego w projekcie „Zawołani po imieniu”, a nie potrafi lub nie chce tego samego dla bestialsko zamordowanych przez UPA podczas rzezi wołyńskiej.” (…)


„Czy Polska może dziś wypominać Ukraińcom Wołyń?”
„Tak przecież można odczytywać słowa prezydenta Andrzeja Dudy, który w wywiadzie dla Radia Zet przekonywał: „Ja bym mimo wszystko wolał, żeby ksiądz Isakowicz-Zaleski nie zajmował się polityką tylko tym, czym powinien zajmować się ksiądz”. Ta wypowiedź padła w kontekście zbliżającej się 80. rocznicy rzezi wołyńskiej i przekonania pewnej części publicystów, że ze względu na obecną sytuację w Ukrainie tego tematu nie można postawić na wokandzie.”
„Tak można odczytywać słowa chociażby historyka prof. Andrzeja Nowaka, który w radiu Wnet mówił: „Czy Ukraina, która walczy o własne życie i również nasze bezpieczeństwo powinna teraz skupić swój wysiłek propagandowy na Wołyniu i krytykowaniu Bandery? Ważniejsze jest, żeby zrozumiała, że to Rosja jest ich prawdziwym wrogiem”. Tyle że nikt przecież nie formułuje tez, aby uzależnić wsparcie Ukrainy w walce z Rosją od rozwiązania tematu rzezi wołyńskiej.” (…)
„Dlaczego polskie państwo potrafi walczyć o pamięć pomordowanych przez reżimy totalitarne, co od lat robi Instytut Pileckiego w projekcie „Zawołani po imieniu”, a nie potrafi lub nie chce tego samego dla bestialsko zamordowanych przez UPA? Poważne państwo i poważni politycy dbają o przyszłość, ale doskonale zdają sobie sprawę, że przeszłość również ma znaczenie – też w wymiarze symbo- licznym.” (…)
Kamil Sikora Politolog i publicysta www.rp.pl, 10.07.23

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: