Jasna wizja Kanclerza - Unia Federalna Niemiec
WW Historia - Świat w którym żyjemy
Wizja przyświecająca założycielom Unii Europejskiej - „Europa Ojczyzn“ – umiera na naszych oczach. Na Zachodzie nie ma już polityków zdolnych nie tylko do artykułowania, ale nawet do zrozumienia idei odzwierciedlających potrzeby ducha narodów Europy. Unii takiej, jaką tworzyły traktaty z Lizbony i Nicei także już nie ma. W labiryncie korytarzy, biur i gabinetów Brukseli wykluwa się od dekad biurokratyczny twór, pożerający powoli lecz nieubłaganie tradycyjną tkankę polityczną kontynentu.
Socjalistyczny sen Spinelliego przybiera formę federalną i centralistyczną, pożądaną głównie przez wyprane z tradycji i jakiejkolwiek lojalności wobec własnych korzeni kulturowych, wyalienowane elity EU oraz wpły- wowe kręgi biznesowe Berlina.
Zrozumienie tych prądów dziejowych nie jest trudne, historia Europy jest w sumie bardzo powtarzalna. Te same od wieków mechanizmy w lekko zmienionych dekoracjach kon- kretnych epok. Technologia ułatwiająca pranie mózgów milionowych rzesz zarządzanych z ideologicznego centrum. Niestety, podjęcie nawet debaty nad tym procesem ewolucji oraz nad jej konsekwencjami jest zajęciem tępionym przez media. Tym bardziej należy docenić fakt, iż na łamach internetowego wydania „Dziennika“, redaktor Andrzej Krajewski dzieli się opinią o dominujących trendach politycznych w Unii. Czyni to przy okazji omawiania szans współpracy polsko-francuskiej wobec, jak to określa Autor - widocznej gołym okiem próby restytucji Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.
To określenie, stworzone przez badaczy dziejów Europy wieków średnich i nowożytnych, znane jest chyba jedynie pasjonatom historii. W dyskursie państwowym, de iure używano nazwy Świętego Cesarstwa, ale praktyka ówczesna wskazywała jasno, kto w tym cesarstwie miał najwięcej do powiedzenia. Ówczesne centrum niemczyzny to oczywiście imperialna Vienna, a nie jakieś tam połabskie Berliny czy pruskie Królewce. Zasada ulokowania centrum decyzyjnego w obszarze kulturowym i gospodarczym Niemczy- zny nie ulega jednak zmianie, czy mówimy o Habsburgach, czy obecnej "Unii". Forma państwowa pozostaje jedynie dodatkiem do centrum decyzyjnego. I oto nie w jakimś medium prawicowych "oszołomów", ale na łamach gazety niemieckiego koncernu znajdujemy opinię o swoistym zagrożeniu. Zagrożeniu, na które najwyraźniej reagują wyczuleni na zagrożenie własnych interesów Francuzi!
Redaktor Krajewski w swej opinii zastanawia się, czy obecna volta prezydenta Macrona w Bratysławie – owe „przeprosiny" za słowa Chiraca do nas, szaraków ze wschodu kontynentu - wieszczy lekką korektę kursu Paryża w poszukiwaniu przeciwwagi dla rodzącej się dominacji - absolutnej dominacji - Berlina w obszarze polityki i gospodarki Unii.
Niemcy chcą zniesienia prawa veta w procesie decyzyjnym Unii. Sojuszników w obronie status quo - veto jako ostateczna deska ratunku w obronie praw mniejszych państw - nie mamy! Nasi tak zwani partnerzy z mitycznego Międzymorza, w Berlinie widzą centrum swego świata. Jeżeli zaś ktoś w Warszawie myśli, że nawet w obliczu agresji Rosji, Litwa czy Rumunia (czy ewentualnie kiedyś Ukraina) staną w poprzek siły Niemiec, to niech zauważy, jak już dziś układają się głosy owych regionalnych sojuszników. Gdzie kupuje uzbrojenie Litwa? Jak szybko łączy się w głosowaniach z Berlinem Rumunia? Kogo wreszcie nazywał kluczowym sojusznikiem (zwłaszcza w perspektywie na „po wojnie“) Zełeński?
Czy Polska ma jakiekolwiek szanse uniknąć roli unijnego "terytorium mandatowego"? Krajewski zdaje się mieć z tym problem, widząc dotychczasowe postępowanie Berlina. W tych dniach zresztą widać, jak KE już chce Polską zarządzać, lekceważąc traktaty.
A Ameryka – zapyta ktoś? W swoich ocenach obecnej sytuacji międzynarodowej, popularni obecnie w prawicowych sferach eks- perci, Jacek Bartosiak i Marek Budzisz zgodnie zauważają, iż schemat polityki amerykańskiej wobec Europy zasadzał się na scedo- waniu na Berlin roli gwaranta interesów "atlantyckich" - czyli amerykańskich - w przestrzeni europejskiej. Prorosyjska postawa kolejnych rządów Niemiec na ten moment stworzyła lukę w systemie gwarancji interesów Waszyngtonu, w którą najwyraźniej stara się wejść Warszawa. Na jak długo?
A. Krajewski chłodno zauważa, że Polska leży tam gdzie leży i jest członkiem Unii, ze wszystkimi tego przywilejami i kosztami. Kosztami zwłaszcza w sferze bycia przedmiotem targu między Berlinem i Moskwa. Czy możemy choć trochę skontrować Berlin, w duecie z Francją? Swego czasu samo publiczne stwierdzenie tego stanu rzeczy lokowałoby autora na marginesie dyskursu, w którym 'oświeceni' Polacy i Polki prześcigają się w okazywaniu ślepego zaufania salonom Berlina. Dał temu wyraz minister Sikorski w słynnym “hołdzie berlińskim“, ale wyrażał on jedynie wiarę sporej części tak zwanego elektoratu "wykształconych, z dużych miast“, dla których pojęcie suwerenności czy partnerstwa są abstrakcyjne. Redaktorowi Krajewskiemu podpowiedziałbym jedynie, iż już raz to przerabialiśmy: - „Przy Tobie, Najjaśniejszy Panie [Kanclerzu] stoimy i stać chcemy“.
W. Werner-Wojnarowicz
„Polak i Francuz dwa bratanki. A w tle Niemcy...“
[fragmenty – WW-W]
„Mały przedsmak tego, co oznacza głosowanie większością kwalifikowaną bez prawa weta mieliśmy w ostatni czwartek. Rzecz zrobiła się w Polsce głośna, bo odbiorcy mediów nagle dowiedzieli się, że Komisja Europejska planuje wprowadzenie mechanizmu relokacji 30 tys. uchodźców rocznie. Jeśli wszedłby w życie, wówczas każdy kraj UE musiałby albo przyjąć narzuconą mu kwotę migrantów, albo w razie odmowy wypłacić 22 tys. euro za jednego, a konto jego utrzymania przez innego gospodarza. (...)“
„(...) Kanclerzowi Olafowi Scholzowi nie sposób odmówić konsekwencji. Może trudno dopatrzeć się w jego działaniach finezji, lecz jeśli wskaże jakiś cel, to pcha potem wszelkie sprawy ku niemu z uporem wzbudzającym respekt. W sierpniu 2022 na Uniwersytecie Karola w Pradze wygłosił wykład, w którym zapowiedział konieczność odchodzenia Unii od jednomyślności w kolejnych obszarach, poczynając od Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa (WPZiB). Minął niecały rok i udało mu się zmontować koalicję państw opowiadających się za likwidacją weta przypisanego przez traktaty nicejski i lizboński do tejże - traktowanej jako jedna całość – WPZiB“
„Miesiąc temu zaapelowała o to już oficjalnie tzw. „grupa przyjaciół”. W tym gronie obok Niemiec odmeldowały się: Francja, Włochy, Hiszpania, czyli największe kraje Europy zachodniej oraz mniejsze acz wpływowe: Holandia, Belgia, Finlandia, Słowenia i Luksemburg. Grono to powiększyło się w tym tygodniu o Rumunię. (...) a jeśli znalazła się w niej Rumunia, to kolejne małe kraje Europy Środkowej też zaczną do niej dołączać. (...)“
„Natomiast w przypadku Polski rzeczą istotniejszą są dwie sprawy. Po pierwsze od momentu wejścia w życie w grudniu 2009 r. Traktatu z Lizbony Unia posiada osobowość prawną. Czyni ją to podmiotem zdolnym do podpisywania traktatów międzynarodowych w imieniu wszystkich jej członków. Po drugie w ciągu ostatnich 20 lat w polityce zagranicznej interesy Polski i Niemiec znajdowały się w regularnym konflikcie. Prowadząc swą politykę wschodnią, zacieśniania współpracy z Rosją Berlin nieustannie podnosił poziom zagrożenia dla III RP, mając to jednocześnie głęboko w nosie. Niemcy realizowali swe egoistyczne cele kosztem Polski i czynili to z pełną premedytacją. Gdyby nie szaleństwo Władimira Putina nic by się nie zmieniło. Jednocześnie Warszawa pozostawała na tym polu zupełnie osamotniona, ponieważ duże państwa Europy Zachodniej także bardziej interesowało kooperowanie z putinowskim reżymem, aniżeli bezpieczeństwo Polski. Natomiast jeśli idzie o mniejsze kraje Europy Środkowej, gdy przychodzi pora wyboru zawsze przejdą na stronę Berlina, podejmując racjonalną decyzję - bo bezpieczniej jest trzymać z silniejszym.“ (...)
„Tymczasem w kwestii likwidacji weta Niemcy są już o krok od zbudowania unijnej większości. (...) Jednak nie oznacza to, że trwająca transformacja Unii (zatrzymać się jej już nie da) ma iść po myśli Berlina. Wspólnota u swego zarania powstała po to, żeby najpotężniejszy kraj Europy Zachodniej, jakim od swego zjednoczenia są Niemcy, nigdy więcej nie burzył panującego ładu, ani nie próbował narzucić Staremu Kontynentowi swej hegemonii.“
„Te cele polityczne kierowały siedemdziesiąt lat temu Paryżem i wbrew pozorom o nich nie zapomniano. Najlepiej świadczy o tym wystąpienie prezydenta Emmanuela Macrona na konferencji Globsec w Bratysławie. Słabnąca V Republika zaczęła szukać przeciwwagi dla Berlina. (...) Francji pozostaje jedynie Polska i vice versa. Chcąc przebu- dowywać Unię wedle własnej koncepcji Paryż w dłuższym okresie czasu jest skazany na kooperację z Warszawą. No chyba, że dojrzeje do zaakceptowania w UE niemieckiej hegemoni. Jednakże akurat na to się nie zanosi.“ „Stronie polskiej również pozostaje dokładnie ten sam wybór. Albo płyniecie z nurtem w stronę Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, albo próba przebudowywania Unii bardziej na modłę polsko-francuską. Tylko mały szkopuł - najpierw trzeba umieć wspólnie określić, jak miałaby ona ostatecznie wyglądać. Natomiast jedno wiadomo na pewno, ta w obecnym kształcie już się kończy.“
Andrzej Krajewski,
www.dziennik.pl, 13.06.2023
Comment (0)