Tak, to jest nasza wojna

Pisane z pamięci


Na łamach jednego z torontońskich tygodników polonijnych ukazał się przedruk z polskiego portalu konserwatyzm.pl, argumentujący, iż obecna wojna na Ukrainie to “nie jest nasza wojna!”  
Nie jest moim zamiarem pogłębiona debata nad postawą Państwa Polskiego w obecnym konflikcie ani nad poziomem pomocy dla ukraińskich uchodźców w Polsce. To kwestia poglądów, i będzie czas na taka analizę w poźniejszym czasie. Także nad kwestią, ile z tych głosów krytycznych o postawie Polski to rzeczywista postawa ideologiczna, a ile to czysta agentura.  
Polacy zadziwiają świat swoją postawą i dziś w interesie wszystkich, także owej anty-ukraińskiej czy anty-zachodniej, czy anty-amerykańskiej prawicy spod znaku Brauna i innych, jest promocja tej postawy. Pomagamy Ukraińcom, bo taki jest nasz polski, zwyczajny system wartości. I pomagamy Ukrainie, bo taki jest nasz polski interes narodowy!   
To jest nasza wojna! Nie dlatego, że ktoś tego w Polsce chce! Nie dlatego, że tak umyślili sobie Duda z Morawieckim, Kaczyński czy Tusk z Sikorskim i Czarzasym. To nie jest jakaś mrzonka o powtórzeniu Wyprawy Kijowskiej (a niestety, hipper optymistycznych debat nad okazją do od/budowy Międzymorza nie brakuje). To jest nasza wojna, bo ogłosił to oficjalnie Kreml, w swoich propozycjach-ultimatum wobec NATO, z 17 grudnia 2021 roku.   
Moskwa zażądała w nim expressis verbis faktycznej pacyfikacji Sojuszu Atlantyckiego i powrotu do sytuacji sprzed roku 1997, a więc sprzed pierwszej rundy poszerzenia NATO o Polskę, Czechy i Węgry.   
Przyjęcie rosyjskiego ultimatum przez Waszyngton, rozpoczęcie negocjacji nad tym ultimatum właśnie, a nie sama kapitulacja Ukrainy w temacie Donbasu czy Krymu, było warunkiem zatrzymania rosyjskiej agresji z 24 lutego 2022. Machanie ręką na rosyjskie propozycje może dowodzić braku zrozumienia natury wielkiej polityki, jaka rozgrywa się na naszych oczach. Rosjanie przykładają ogromną wagę do dyplomacji, gdy to służy ich intersom. I machają na nią ręką, gdy kończy się jej użyteczność. Odrzucenie propozycji rozbiorowych NATO skłoniło Kreml do przyjęcia planu rozwiązań siłowych. I znowu, nie o samą Ukrainę w nich chodzi, bo to tylko element większego planu gry.   
Nie chodzi zatem o jakieś natowskie ambicje Ukrainy, bo dla nich (gdyby nawet takie były myśli części establishmentu Ameryki) i tak czeka w Berlinie czy Paryżu zdecydowane veto. Tak, jak czekało w latach 1990tych na Polskę, co wiemy z odtajnionych dokumentów rządu Kohla.   
Polska jest kluczowym elementem, blokującym rosyjski (pytanie, czy tylko rosyjski) program odwrócenie biegu historii, o powrót do dwu-biegunowego (w kontekście kontynentu) świata realpolitik, gdzie Rosja ma prawo do własnej definicji bezpieczeństwa, w której jej sąsiedzi mają być wasalami, zdanymi na jej łaskę, bez żadnych międzynarodowych gwarancji.   
NB. Wrogów Polski, nawet dziś generalizujących tematy o polskim antysemityzmie z roku 1968, właśnie w kontekście uchodźców (materiał na portalu CNN) nie brakuje. I to ich niby “zaskakuje”, a tak w rzeczywistości boli obraz polskiej pomocy, liczonej w milionach społecznych - zwłaszcza społecznych - inicjatyw. Nie można bowiem powiedzieć, że to cyniczna manipulacja polskiego rządu. To znaczy, są i takie głosy, w Europarlamencie: żeby, broń Boże, temu rządowi żadnych pieniędzy nie dawać! - ale to głosy domowych renegatów, których rozliczy się kiedyś, po wojnie. Teraz liczy się promocja pozytywnego obrazu Polski oraz Polek i Polaków.
Komunikaty wojskowe czytane między wierszami.  
Mówi się zawsze, iż pierwszą ofiarą wojny jest prawda. Jeden poziom nieprawdy jest usprawiedliwiony. Jest zrozumiałe, iż strony konfliktu używają informacji jako dodatkowego oręża. Przekazywane informacje mają wspomagać ducha jednych, a pokopywać morale nieprzyjaciela. Dlatego nie powinno nikogo zbytnio drażnić podawanie zawyżonych strat przeciwnika i milczenie o własnych. Codzienne komunikaty Ministerstwa Obrony Ukrainy mają taki właśnie cel. Mity mają swoją wymierną wartość, stąd owe opowieści o bohaterskiej ofierze obrońców Wyspy Węży czy broniącym nieba nad Kijowem samotnym lotniku. To zadanie obrońców. Postronny obserwator, jeżeli zdolny jest do analizy tekstów, potrafi odpowiedzieć sobie na wiele pytań. Np. jakie są prawdziew straty Ukraińców w sprzęceie? Weźmy tylko sprawę czołgów i artylerii, bo o niej najwięcej się mówi w zachodnich i polskich mediach. Skoro ukraińscy politycy tak mocno apelują o dostawy ciężkiego sprzętu, to znaczy iż ponieśli w tym zakresie potężne straty i prawdopodobie nadal je ponoszą. Sprzęt post-sowiecki, obecnie dostarczany na Ukrainę jest zapewne gorszej jakości niż ten, jakim wojska ukraińskie dysponowały na początku wojny.

https://www.youtube.com/watch?v=dcJ-jLTSMvQ

Wiadomo jest doskonale, iż owe 200 plus polskich T-72M (oprócz 75 w pełnizmodernizowanych T-72R), przekazanych Ukrainie to maszyny o parametrach dużo gorszych od ukraińskich T-64, nie były one bowiem poddawane żadnym modernizacjom, jako broń nieperspektywiczna. Brak im choćby podstawowego wzmocnienia pancerzem reaktywnym, owych charakterystycznych kostek, jakimi obkładane są ukraińskie, a także czeskie czy słowackie wozy tego typu. Najwyraźniej jednak potrzeby są tak wielkie, iż bierze się wszystko. A warto wiedzieć, że Ukraina, wedle oficjalnych informacji, posiadała przed wybuchem wojny ponad 2500 czołgów.
WMW

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: