W poprzek Kanady – 23

Z daleka od szosy (273)
Wyjechałem już na prostą jak strzelił drogę do Winnipeg, ok. 15-20 km od Darwin, gdy w dali zobaczyłem wiele małych punktów świetlnych. Wyglądały jak świetliki i podobnie się poruszały. Jechałem szybko i światełka zbliżały się coraz bardziej. Wreszcie w świetle reflektorów zobaczyłem, co to jest. Noga mimo woli powędrowała na hamulec bym mógł się przyjrzeć niecodziennemu zjawisku. Grupa może dwudziestu paru indian w swoich tradycyjnych strojach, niektórzy goli do pasa, niektórzy z piórami we włosach poruszała się w przeciwnym kierunku na ... rowerach. Dziwnie to wyglądało. Żeby na koniach, to by tak pewnie nie dziwiło, ale na rowerach? I gdzie jadą tak ubrani po północy? Później okazało się, że właśnie w okolicy podstacji w Darwin znajduje się ich święte miejsce gdzie odbywają rytualne spotkania i tańce.
Gdy tak mijałem ich powoli, zauważyłem coraz większe poruszenie w ich grupie. Patrzyli na mnie, pokazywali innym. Oczy niektórych stawały się duże. Czemu? I nagle olśnienie. Na siedzeniu obok mnie leżał laptop, otwarty i włączony. Odblask z tego ekranu padał na moją twarz. Mam zupełnie białe włosy i brodę. W blasku ekranu moja twarz musiała dla nich wyglądać jak duch z Krainy Wielkich Łowów, albo nawet sam Manitou. Ciekawe jak to spotkanie wytłumaczy ich szaman.
Minęliśmy się i już do Winnipeg jechałem bez przeszkód. Rano musiałem rozwiązać pewien problem. Zasilacz do laptopu. Wszystko było w porządku gdy byłem w hotelu czy na podstacji. Mogłem podłączyć zasilacz do gniazdka z prądem. W samochodzie pozostawała tylko bateria i to mogło nie wystarczyć, a nie mogłem pozwolić na wyłączenie. Musiałem znaleźć sklep firmowy Toshiba i kupić zasilacz do samochodu na 12 V. Zostawiłem laptop włączony w hotelu.
Sklep firmowy znalazłem, zasilacza nie było. Mogli mi go sprowadzić za parę dni. To mnie nie urządzało. Również cena była jak nie z tej ziemi – prawie 200 dolarów. I nagle pomysł, przecież mam zasilacz na 120 V, więc wystarczy przetwornica którą można dostać w każdym Canadian Tire za kilkadziesiąt dolarów. Kupiłem i już do końca trasy nie miałem problemów z zasilaniem. Polecam wszytkim.
Po co wydawać duże pieniądze na zasilacze samochodowe dla poszczególnych urządzeń. Ta przetwornica może służyć do podłączenia wszystkich urządzeń, takich jak kamery, telewizory, suszarki itp. Musi mieć tylko odpowiednią moc. Przypominam, że to wszystko działo się w roku 2000. Teraz podłączamy się za pomocą USB nawet nie myśląc, że jeszcze nie tak dawno był to spory problem.
Droga mijała szybko, wpadłem w rytm, nic poza tym się nie działo, aż do momentu gdy dojechałem w nocy do Neilburg, niedaleko granicy z Albertą. Pisałem poprzednio, że zawsze był kłopot ze znalezieniem wyjazdu z tej małej wioski i tym razem było to samo. Krążyłem po tej mieścinie usiłując trafić na właściwą drogę i ciągle wracałem w to samo miejsce przy zamkniętej stacji benzynowej.
Stały tam dwie półciężarówki (pick-up). Widać było, że w środku ktoś siedzi. Gdy podjechałem w to samo miejsce po raz trzeci, nie wytrzymali i ruszyli za mną. Parę minut później znalazłem drogę i ruszyłem ostro i szybko. Półciężarówki jechały dalej za mną i były coraz bliżej. Skończył się asfalt i zaczął szuter. Na licznik weszło już 140 km/godz. Kamienie dudniły o podwozie Toyoty. Pamiętałem, że ta droga ma prawie 100 km. Być może, że ci kowboje jadący z tyłu chcieli mnie tylko pozdrowić, ale była północ, znajdowałem się sam na kompletnym pustkowiu i nie miałem zamiaru przekonywać się jak przyjacielscy są kowboje z Saskatchewan, przynajmniej nie w takich okolicznościach.
Przydały się moje dawne umiejętności rajdowe. Co pewien czas szutrowa droga krzyżowała się z inną i wtedy samochód wyskakiwał w powietrze na sporym garbie. Przy dużej szybkości, a było to już ponad 150km/godz. mogło się to źle skończyć. Obie półciężarówki przynajmniej przestały się zbiżać, ale ciągle widziałem ich światła. Wreszcie jedna para świateł poszła w niebo i znikła. Musiał wypaść z drogi. Drugi pick-up musiał się zatrzymać, bo światła szybko się oddaliły i zniknęły. Jeszcze kilkadziesiąt kilometrów i znowu asfalt i już niedługo Lloydminster i hotel. Trasę zakończyłem w Andrew, niedaleko Edmonton. Zdążyłem. Zadzwoniłem do firmy i przekazałem wiadomość. Teraz trzeba jeszcze wrócić, ale to już bez pośpiechu.
Cdn. Marek Mańkowski
Comment (0)