W poprzek Kanady - 17

Z daleka od szosy (267)
Do Lloydminster mamy ok. 70 km. To niedaleko, ale okazuje się, że wyjechać z Neilburg nie jest tak łatwo. Jest to mała wioska według wszelkich standartów jednak znalezienie drogi na północ by dostać sie do szosy nr.16 zajmuje nam trochę czasu. W przyszłości ten wyjazd znowu sprawił mi kłopot i był powodem pewnej przygody, ale o tym innym razem. Teraz znaleźliśmy wreszcie drogę, krążąc po wiosce w kompletnych ciemnościach rozświetlanych tylko światłami samochodu i wracając ciągle do punktu wyjścia jak w jakimś filmowym horrorze. Początkowo dziurawy asfalt kończy się i droga staje sie żwirówką. Jest prosta jak strzelił, ciemna i pusta. Na nielicznych skrzyżowaniach samochód podskakuje na małych chałdach utworzonych przez pojazdy na poprzecznej drodze. Jedziemy szybko, ponad 100 km/godz. Szuter bije w podwozie samochodu. Zastanawiam się czy to właściwa droga. Jadę według kompasu prosto na północ. Musimy, w którymś momencie dojechać do szosy nr 16, która idzie ze wschodu na zachód, ale w ciemnościach i kompletnej pustce, na polnej drodze i po dziwnej niemożności znalezienia drogi wyjazdowej z małej wioski, wszystko staje się możliwe i wyobraźnia zaczyna pracować. Jak długa może być polna droga? Przy tej szybkości powinniśmy już być na szesnastce. W oddali w świetle reflektorów majaczy drobny czerwony punkt. Jeszcze troche i już widać co to jest. Znak „stop” i szosa nr16. Nareszcie. Skręcam w lewo i o 23.30 podjeżdżamy pod hotel. Nie jest dobrze. Przed hotelem duża grupa ludzi, krzyki, szarpanina. Okazuje się, że obok jest dyskoteka i krewcy kowboje wyszli ze swoją różnicą zdań na zewnątrz. Jesteśmy w samym środku awantury. Nas nie zaczepiają, ale to szybko może się zmienić. Bierzemy torby i idziemy przez parking do hotelu udając, że nie zwracamy uwagi na kilka bójek. Drzwi hotelu zamknięte. Personel nie dopuszcza, że awantura przeniesie się do środka. Całe szczęście, że mamy torby. Portier orientuje się, że nie mamy nic wspólnego z awanturą i wpuszcza nas do środka. Najwyższy czas. Meldujemy się w recepcji i idziemy na górę. Przez zamknięte okno dobiega dźwięk policyjnych syren, błyskają czerwone i niebieskie światła. Walery idzie pod prysznic, ja schodzę na dół by zobaczyć co się dzieje. Widać już tylko rozjeżdżające się w różne strony półciężarówki. Radiowozy ścigają kilka z nich. Po chwili zapada cisza i spokój. Nie widać po personelu hotelu by była to jakaś rewelacja. Może tak jest w każdy czwartek?...
To była krótka noc. 06.30 już jesteśmy na nogach. Potrzebne nam są przekaźniki do dalszej instalacji. Za mało ich wzieliśmy ze sobą. Miały być wysłane razem z podstacjami ale ktoś nie dopilnował i niewielki zapas który mieliśmy juz poszedł. Niestestety tu w Lloydminster ich nie mają i muszę zorganizować ściągnięcie ich z Edmonton. W międzyczasie jedziemy na pod- stację zrobić intalację systemu. Przekaźniki założymy później. Godz.12.30, instalacja zakończona, jedziemy 100 km do Derwent . To kolejne preriowe miasteczko już w Albercie. Na polach co jakiś czas widać wolno pracujące z góry na dół metalowe ramiona. To pompy pompujące ropę naftową. Odnoszę wrażenie jak by każdy farmer miał swoją. Nie ma szybów naftowych tylko te pompy, jak wielkie ptaki dziobiące coś w ziemi.
Instalację sytemu w Derwent kończymy o 16.30. Będziemy musieli tu jeszcze wrócić z przekaźnikami. Teraz wracamy do Lloydminster po te właśnie przekaźniki, które powinny już przyjść z Edmonton.
Przejechaliśmy ponad 4000 tys kilometrów. Trzeba zmienić olej. Robię to na stacji benzynowej w Lloydmister. Odbieram też przekaźniki które przysłano nam na stację autobusową.
Jest godz. 18.30. Jedziemy jeszcze do Neilburg w Saskatchewan by założyć tam brakujące przekaźniki.
Cdn
Marek Mańkowski
Comment (0)