•   Wednesday, 08 May, 2024
  • Contact

Pandemiczna niemoc

Po głębszym... namyśle


Długo milczałem w sprawie protestów organizowanych w ramach „Konwoju Wolności”. Opinie, jakie słyszałem na temat tej akcji i jej organizatorów były skrajnie, od zachwytu z powodu przebudzenia kanadyjskich obywateli, aż po totalną krytykę i oskarżenia o niebezpieczny ekstremizm. Obserwując te wydarzenia z dystansu (z Polski) ciężko jest mi wczuć się w nastroje panujące teraz w Kanadzie, która jest moją drugą ojczyzną. Z troską patrzę na problemy, jakich doświadcza ten kraj, od kilku lat rządzony przez człowieka, który w mojej opinii, nie ma kompetencji ani charyzmy koniecznej w dzisiejszych trudnych czasach. W Ontario, chociaż rządzi inna opcja, sytuacja też nie zachwyca.
Nauczony błędami z przeszłości, wolę powstrzymać się od oceny obecnej sytuacji. Energia, jaka towarzyszy aktualnym protestom sugeruje, że są one powodowane szczerymi intencjami ludzi, którzy są wściekli na rządzących z powodu kontynuacji tej „pandemicznej niemocy”. Pamiętamy, jak przed dwoma laty rozpoczęło się wprowadzanie surowych ograniczeń. Wówczas spotkały się one ze sporym zrozumieniem, nawet jeżeli nie zawsze były odpowiednio umotywowane. Kolejne etapy zamykania i otwierania przyjmowaliśmy jako konieczność. Tamten początkowy chaos, towarzyszący decyzjom rządzących, był w pewnym stopniu usprawiedliwiony. Wydaje się jednak, że przez ten czas politycy zbytnio przyzwyczaili się to władzy, jaką im dano w ówczesnej wyjątkowej sytuacji. Dwa lata permanentnego stanu wyjątkowego, to trochę zbyt dużo. Cierpliwość Kanadyjczyków ma swoje granice i to widać podczas aktualnych protestów. Zawsze istnieje jednak obawa, że ktoś może wykorzystać nagromadzoną w ludziach energię do realizacji mniej szlachetnych celów. Trzeba zachować ostrożność, aby ta rewolucja, jak wiele innych przed nią, nie obaliła złej władzy, aby zastąpić ją jeszcze gorszą.
Obserwując z dystansu, mam możliwość przyglądać się nie tylko samym protestom, ale i widzieć szerszy kontekst. Niedawno przeczytałem wiadomość, że liderzy „Konwoju Wolności” zwrócili się do partii opozycyjnych z propozycją rozpoczęcia rozmów o powstaniu rządu koalicyjnego, który zastąpiłby gabinet Trudeau. Rozumiem, że takie rozmowy miałyby się toczyć pod kierunkiem liderów protestu. Także przyszły rząd koalicyjny działałby pewnie „pod parasolem ochronnym” rozłożonym przez ludzi obecnie demonstrujących w Ottawie. Sytuacja raczej mało realna, ale można zadać pytanie jaki mandat do stawiania takich żądań mają liderzy „Konwoju Wolności”. Nie chcę być złośliwy, ale w porównaniu z mandatem zdobytym w wyborach powszechnych, wygląda to dość słabo. I piszę to jako zdeklarowany antagonista obecnego premiera. Jeżeli uznamy, że demonstranci mają prawo wysuwać tak daleko idące postulaty, to poddajemy w wątpliwość obecny system polityczny. Może słusznie? Może już czas na gruntowną zmianę? Wydaje się, że system jednomandatowych okręgów wyborczych, znacznie ogranicza Kanadyjczykom faktyczną możliwość wyboru swoich reprezentantów. Ciekawe, że w Polsce taki system promowany jest przez niektórych „antysystemowych” polityków, jako niemal idealny.
https://nationalpost.com/news/canada/federal-ministers-blast-ottawa-protesters-seeking-to-join-opposition-coalition
Osobną sprawą jest relacjonowanie obecnych protestów w środkach masowego przekazu. Niektóre media, zwłaszcza te związane z Liberałami, stosują metodę znaną dobrze z polskiej telewizji rządowej. Polega ona na prześwietlaniu życiorysów liderów protestu oraz osób z nimi związanych. Oczywiście przy takim podejściu do sprawy, zawsze znajdziemy na wszystkich jakieś haki. Portal internetowy CTV News przedstawił ostatnio długą listę osób, które są twarzami obecnych protestów, wraz z równie długą listą zarzutów wobec nich. Chodziło głównie o kontrowersyjne wypowiedzi z przeszłości oraz o różne powiązania biznesowe czy towarzyskie. Jako żywo przypominało to słynną niegdyś akcję z „dziadkiem z Wehrmachtu” – pamiętacie Państwo? Wtedy mi się to nie podobało i teraz też brzydko pachnie takie „dziennikarstwo” na usługach władzy.
Czy zatem dojdzie do zmiany rządu i odejścia premiera? A może Justin Trudeau i tym razem okaże się być politykiem „teflonowym”, do którego żadne zarzuty nie przyklejają się na dłużej niż kilka tygodni? Szkoda, że Konserwatyści zamiast walczyć o władzę, znów pogrążyli się w wewnętrznych sporach i będą szukać kolejnego lidera. Może się okazać, że Liberałowie znów nie będą mieli z kim przegrać.

Paweł Gębski

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: