Koniec Projektu Eurazji?

Pisane z pamięci


“Kto za Krymem nie płacze, nie ma serca; kto chce go odebrać, nie ma głowy” – tak można by oddać ton rozważań prasy rosyjskiej w kontekście pro-rosyjskich demonstracji ludności Krymu, a zwłaszcza Sewastopola. Rosjanie uważają Sewastopol za wielki, historyczny pomnik bohaterskiej obrony Ojczyzny przeciwko hitlerowskiej agresji. Jest to też strategiczna baza Floty Czarnomorskiej, a generalnie miasto na wskroś rosyjskie - z histoii, ducha i języka. Przekazanie Krymu Ukraińskiej SSR przez Chruszczowa było gestem politycznym innej epoki, epoki komunistycznego optymizmu, nie zaś tworzeniem politycznej rzeczywistości odrębnego od Rosyjskiej FSSR kraju. Ironią losu, twórcami dzisiejszej Ukrainy są… Stalin i Chruszczow, kiedy tłumy broniące suwerenności tejże Ukrainy odwołują się, między innymi, do… Bandery. Ale – zadają sobie pytanie Rosjanie - czy warto w walce o terytorialną “korektę”, która poza prestiżem niczego w sytuacji Rosji nie zmienia, ryzykować dobrobyt kraju wrażliwego na zamieszania światowych rynków? Otwartej chęci na takie rozwiązanie nie wyraża nikt. Jednakże Rosja nigdy otwartej polityki nie prowadzi. Oficjalne odgłosy, deklaracje czy pomruki dopełniają jedynie długofalowe działania tajnych służb oraz dyplomacji, od zawsze, od Piotra I, opartej o ideę imperialną. (...)
American Enterpise Institute analizuje wydarzenia na Ukrainie z perspektywy celów strategicznych Rosji. Wyrwanie się Kijowa z zależności od Kremla praktycznie unicestwia ambitny program ekipy Putina, który znany jest coraz częściej pod nazwą Eurazji. Ideologia ‘jevrazijstwa’ sięga początków dwudziestego wieku, a jej najbardziej znanym propagatorem jest Iwan Dugin, niegdyś w opozycji do Kremla, dziś jeden z polityków obecnej władzy. Związek Eurazji to próba odbudowy imperialnej strefy wpływów Moskwy, w oparciu o geopolityczne związki dawnej przestrzeni sowieckiej, ale bez ideologii komunistycznej. To zatem raczej powrót do tradycji Imperium Rosyjskiego. W tym kontekście należy rozpatrywać i agresję na Gruzję w roku 2008, i silne parcie na Janukowycza. Klęska polityki tego ostatniego, zbrodnicza kompromitacja reżymu, zagraża całemu misternemu programowi restytucji rosyjskiego mocarstwa. Bez Ukrainy, jak ocenia np. Leon Aron, kierownik sekcji badań nad Rosją AEI, cały projekt się wali. Ukraina bowiem jest kluczowym elementem całej owej geopolitycznej konstrukcji.
Czy Krym i Sewastopol staną się punktami zapalnymi konfliktu? Jak daleko pójdą żądania podburzanych z Rosji miejscowych, “ukraińskich” Rosjan? Jak wysoko “zagra” Putin?
Jak na nową, pro-europejską linię Kijowa zareaguje UE? Po pierwsze, ekonomia! Potrzeba 15 do 20 miliardów $ natychmiastowej nieomal pomocy dla ukraińskiej gospodarki, bliskiej podobno bankructwa. Moskwa już dała do zrozumienia, iż o żadnym wykupie obligacji nie będzie mowy, póki nie powstanie wiarygodny (czytaj: strawny dla Kremla) rząd. Oficjalna linia rosyjskiego MSZ, wyrażana dobitnie przez ministra Ławrowa brzmi: obecna władza jest nielegalna, a odpowiedzialność spada na Niemcy, Polskę i Francję, które nie wymusiły przestrzegania podpisanego porozumienia z legalnym prezydentem. Doradca prezydenta Komorowskiego, prof. Kuźniar może oczywiście ogłosić, iż w warunkach ukraińskiej rewolucji wszelkie ograniczenia konstytucyjne tracą wagę, ale wątpliwe jest, by taką wykładnię sytuacji Moskwa zaakceptowała. Już teraz na inspirowanych z Moskwy portalach internetowych, padają oskarżenia wobec Polski, iż spełnia rolę parawanu zachodniej/amerykańskiej “agresji” na Ukrainę. Jaką cenę za to zapłacimy? Bo zapłacimy!
Amerykańska agresja? Prawica USA widzi w obecnej sytuacji dowód na kompletną klęskę polityki Obamy wobec Rosji. Amerykanie w zasadzie niczego sławnym ‘resetem’ nie osiągnęli, a lekceważenie spraw ukraińskich daje o sobie znać brakiem planu oraz jakichkolwiek znaczących reakcji. Nagłaśniane w mediach telefoniczne uzgodnienia i deklaracje między Putinem a Obamą mają za zadanie uspokoić świat, iż nie grozi nam otwarta parcelacja Ukrainy, ani też otwarta wojna. Widać jednakże wyraźnie, iż Waszyngton nie ma bladego pojęcia, co z kijowskim Majdanem zrobić. I to – owa intelektualna pustka wobec wykolejenia projektu Eurazji - jest groźne.
Śmierć Generała
24 lutego 1953 znaczy w naszym kalendarzu najbardziej tragiczna śmierć Bohatera Polski Walczącej. Los generała Emila Fieldorfa-Nila jest najbardziej przekonywującą lekcją losu Polski po roku 1944-tym. Powtarzam i będę powtarzał, aż mi głosu zabraknie. W Polsce nigdy nie było żadnej wojny domowej! Wojna domowa to starcie rodzimych(!) sił odmiennie widzących los własnego(!) Państwa. W Polsce po roku 1944 mamy do czynienia ze zbrojnym podbojem Kraju (wyzwolenie to naprawdę język Orwella!) przez obce mocarstwo. Mieliśmy nierówną walkę desperackich patriotów z AK, NSZ, WiNu, wiernych przysiędze wobec Rzeczpospolitej przeciw obcej agenturze i rodzimym zdrajcom. General NIL musiał umrzeć – aby zdrajcy czuli się bezpiecznie. Dzisiejsi pogrobowcy stalinizmu, sprowadzeni niegdyś z ZSSR, muszą na pamięć Polskich Patriotów pluć – inaczej musieliby splunąć na własnych przodków! Tertium Non Datur!
WMW

* Pisane 10 lat temu, 26 lutego 2014. W kontekście proponowanych zmian w programach MEN, jak z dumnych Polaków zrobić kolejne plemię EUropejskich durniów, czyta się te myśli nieco inaczej - ne c’est pas?

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: