Na Zachodzie bez zmian

Pisane z pamięci

 Tekst z mojego archiwum, sprzed lat dziesięciu. Dziś wątek anty-niemiecki to główne paliwo w kampanii PiS. Ale obaw o kierunek długoterminowej polityki Berlina nie brakuje także w kontekście niemieckich relacji z Kijowem. A jak postrzegano problem relacji polsko-niemieckich przed dekadą?

Na Zachodzie bez zmian
(…)  Polityka tworzona nad Renem pozostanie bez zmian, co może tylko cieszyć tych Europejczyków - jak np. Polaków - których dobrobyt i stałe zatrudnienie zależy od tego, ile wypracuje niemiecki pracownik, oraz gdzie zainwestuje lub co zakupi niemiecki inwestor. Polecam dane statystyczne, ile polskich miejsc pracy zależy obecnie od eksportu do Bundesrepublik. Jest zatem dobrze! Niemiecka gospodarka będzie rosła w siłę. Wraz z nią jednakże rosnąć będzie wpływ Niemiec w koncercie międzynarodowych potęg.
Niemcy to temat dla Polaków odwieczny, i zawsze podszyty jakąś dozą niepewności. Trudno się nam dziwić. Grunwald Grunwaldem, ale choćby taki 28 Sierpień 1939 do dziś ma swoje konsekwencje. Zresztą, podobne podejście do tematu, ostrożne i mocno dociążone historią mają nasi unijni “sąsiedzi” – Holendrzy, Duńczycy, Czesi czy nawet Francuzi. Bo wielkie, silne Niemcy do tej pory raczej tworzyły w Europie problemy, niż je rozwiązywały. A że pamięć o przeszłości ciągle boli….
Na łamach “Naszego Dziennika” krytyczną analizę niemieckiej polityki przedstawia jeden z czołowych historyków orientacji narodowej, prof. Tadeusz Marczak z Uniwersytetu Wrocławskiego. Prof Marczak pisze o “sile i bucie” niemieckiej polityki. Wrocławski historyk od wielu już lat wskazuje na zagrożenia dla Polski i jej interesów, płynące z silnego w Niemczech nurtu rewizjonistycznego. Chodzi mu zwłaszcza o niemiecką politykę historyczną. Oczywiście, nigdy nie uda się Niemcom, w dowolnej konfiguracji politycznej wymazać okropności Drugiej Wojny i Holokaustu. Niemniej jednak, zdaniem Pana Profesora, następuje powolna erozja postawy całkowitego potępienia Niemców za nazizm. Okazuje się, iż odpowiedzialność za wywołanie wojny i zbrodnie można stopniować do tego stopnia, iż wskazuje się na innych, jako chętnych wykonawców programu Zagłady, podczas gdy niemiecka odpowiedzialność skrywa się pod coraz bardziej mitycznym imieniem “Nazi”.
Przeciętny odbiorca strumienia informacji historycznej, jaki jest obecnie generowany w ośrodkach kontrolujących mass media, dojdzie niedługo do wniosku, iż w III Rzeszy Adolfa Hitlera żyli sobie dobrzy Niemcy, których oszukali i wysłali na wojnę wstrętni Naziści, których istnienie to jedynie krótki epizod w nobliwej historii Niemiec jako narodu. Owszem, cierpienia ludów Europy przyniosła Druga Wojna, rozpoczęta przez Hitlera, ale Niemcy także ponieśli w tej wojnie straty tak wielkie, iż nieomal równoważące ich winę! Stracili wszak całe połacie historycznego niemieckiego Wschodu, gdzie pokolenia osadników budowały zręby europejskiej cywilizacji. Danzig, Thorn, Konigsberg, Stettin… Krzywdę poniosły też miliony rdzennych mieszkańców wschodnich Niemiec, wypędzone z ojcowizny przez mściwych Polaków lub Czechów!
Prof. Marczak wskazuje na ogromny sukces stowarzyszeń Ziomkostw, które dobiły się w końcu głosu doradczego przy tworzonych przez rząd federalny muzeach Pamięci. Pani Eryka Steinbach jest dziś osobą oficjalnie uznaną przez establishment Republiki Federalnej, a sam fakt powstania takiej produkcji jak niesławne “Nasi Ojcowie, Nasze Matki” ukazuje, jak daleko i skutecznie idzie rozmazywania odpowiedzialności.  Prof. Marczak zgodziłby się zapewne z opinią, iż obciążanie ofiar niemieckiej agresji winą za zbrodnie ludobójstwa Żydów byłoby nie do pomyślenia jeszcze 30 lat temu. Przeciwstawiłaby się temu przede wszystkim niemiecka elita polityczna, dążąca do normalizacji stosunków z Europą, także wschodnią. Willy Brandt nie starał się równoważyć niemieckiej odpowiedzialności oskarżeniami Polaków o antysemityzm. Po prostu klęknął i w Warszawie, i w Auschwitz. Nowa, europejska elita rodem z poprawnych politycznie uniwersytetów UE, nie tylko ta niemiecka, już tych oporów nie ma.
Prof. Marczak opisuje rewizjonizm niemiecki, ale kwestia to chyba szersza. My, żyjąc na co dzień w Ameryce Północnej, mamy wystarczająco przykładów, jak robi się morderców z ofiar hitleryzmu. I nie jest to dzieło niemieckiego lobby, choć oczywiście niemieckich elementów anty-polskiej propagandy wykluczyć nie sposób (gen. Gehlen). Obraz polskiego chłopa lub partyzanta, sprzedawany w tutejszych filmidłach, jako krwiożerczego antysemity, gorszego w swej nienawiści od “zwykłych” Niemców, jest zakorzeniony tak głęboko, iż przeciętny obywatel Ameryki lub Kanady, nic o wojnie nie wiedzący (bo i skąd, historię dawno skasowano), wie jedno: Auschwitz zlokalizowano w Polsce tylko dlatego, iż Polacy ochoczo wydawali lub sami mordowali Żydów! A na poparcie tych tez pojawiają się znakomici, reklamowani szeroko “polscy” autorzy, jak J.T. Gross. Krąg się zamyka.
Czy otwarcie negatywna diagnoza niemieckiej polityki historycznej prof. Marczaka jest uzasadniona? Jeśli tak, to czy takowe zagrożenie dostrzegają także ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo, za autorytet Państwa Polskiego?
Wydaje się, iż obecne polskie elity polityczne i kulturalne takiego zagrożenia rewizjonizmem nie dostrzegają. Silne, demokratyczne Niemcy, bogate i dzielące się swoim bogactwem z innymi uważane są za fundament zjednoczonej Europy, a także za jeden z gwarantów pozycji Polski w Europie. Do tego stopnia, iż pojawiać się mogą takie bzdury, jak słowa Wałęsy.
WMW (25.09.2013)
 
 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: