Jak nie teraz, to kiedy – jak nie Zełeński, to kto?

Pisane z pamięci


Agresja Rosji na Ukrainę jest aktem agresji wobec obowiązującego od zakończenia Drugiej Wojny porządku polityczno-prawnego Europy. Jest owa agresja otwarcie imperialną w charakterze i ani Prezydent RF, ani propagandyści Kremla się z tym nie kryją. Jest to więc wojna i o nasze miejsce w Europie. Czy będziemy krajem wolnym od różnorakich interesów Moskwy – czy jej kolonią. Jest to zatem nasza wojna. Ukraińcy, broniąc swego prawa do istnienia jako odrębny byt nie tylko polityczny, ale wręcz etniczny, bronią nolens volens i naszej suwerenności. Tak myślę.
Polska podjęła decyzje, z tego co zaczyna do nas docierać, jeszcze w roku 2021, aby zając pozycję podstawowego sojusznika Ukrainy. U boku Waszyngtonu i Londynu, stawiając się w poprzek globalnym interesom Berlina i Paryża. Nikt nam tego w ‚Federalnej Unii Niemiec‘  nie zapomni!  
Powtórzmy wyraźnie, i powtarzajmy to naszym ukraińskim partnerom/sojusznikom i w całym świecie: Polska nie jest Ukrainie wroga!  
Bez polskiej woli pomocy, przede wszystkim udostępnieniu polskiego terytorium jako zaplecza NATO-wskiej pomocy dla sił zbrojnych tego kraju, obrona Ukrainy nie byłaby możliwa. Nie w „jakimś tam stopniu“ – w żadnym. Ciągła pomoc materialna – owe czołgi czołgami, ale stale dosyłana amunicja i reszta - to drugi poziom wsparcia, bezwarunkowego wsparcia przez Warszawę niepodległości Kijowa. Tego nam też nikt nie zapomni, tyle że w negatywnym tego słowa znaczeniu – na Kremlu. W pozytywnym zaś – co już przerabialiśmy, machnięcie na rolę Polski jest do wyobrażenia. Bo już dziś w Berlinie mówi się głośno o niemieckiej pomocy, i przyszłej roli w odbudowie Ukrainy, o Warszawie milczy.     
Pomoc humanitarna to trzeci, ten międzyludzki poziom – tak szokujący dla zachodniej opinii publicznej – współczucia i wsparcia. Szokującej? Well, skoro się wmawia światu, że to Polacy (plus jacyś naziści) zrobili Auschwitz, to trudno potem nie mieć zaskoczenia faktami polskiej humanitarnej pomocy! W Polsce nie ma obozów dla uchodźców. Są otwarte domy i serca. W polityce jednak trzeba widzieć i oceniać czyny.
Od początku rosyjskiej agresji słyszymy o “ludobójstwie“ dokonywanym przez Rosjan. O czystkach etnicznych na okupowanych terytoriach. Okrucieństwa okupantów Buczy wstrząsnęły (?) sumieniem zachodnich demokracji, zachodnich liderów. Czyli, Ukraińcy nie mają problemu z moralną oceną krzywd, jakich doznają.  
My, Polacy nie musimy „otwierać oczu“ na naturę rosyjskiego imperializmu i na skalę zbrodni, jakich dokonuje się w imię imperialnej idei – sowieckiej czy wielkoruskiej. Dlatego wspieramy ukraiński opór. Ale to w niczym nie może zaciemniać nam problemów, przed jakimi stoją od dekad relacje polsko-ukraińskie. Warszawskie elity nie są tu bez winy. Jednakże od dekad polskie monity o rozliczenie się niepodległej Ukrainy z tragedią Wołynia trafiają w ścianę.  
Temat „Wołynia“ jest ponurym wyzwaniem historii. Dla polskich polityków, czy stać ich na poważne podjęcie tematu. I dla ukraińskich, czy stać ich na rozliczenie się z ludobójstwem dokonanym na Polakach. Na ponad setce tysięcy cywilnych ofiar etnicznej czystki przeprowadzonej przez oddziały OUN-UPA. Kilkanaście miesięcy temu, nawet w chwili gdy losy Ukrainy zawisł na włosku, ówczesny ambasador w Berlinie Mełnyk (dziś w kijowskim MSZ!) kwestionował wagę Wołynia!
Dziś słyszymy wezwania, że „to nie czas“, nie pora, że Ukraina broni naszych wartości. Trzeba więc powtórzyć  pytanie wiceministra Łukasza Jasiny: - czy może [choćby w świetle Buczy – WW-W] nie warto byłoby skierować słów do Polaków? Kilku symbolicznych słów, nie mgławicowych obietnic rozpatrzenia sprawy po wojnie. Słów Prezydenta mającego autorytet w świecie.
Dla ilustracji przytaczam sytuację z ostatnich dni. I muszę Państwu przyznać, iż mam dosyć słuchania, że historię należy zostawić historykom. Mam dosyć pseudo-chrześcijańskich pouczeń o przebaczeniu. Pan Ambasador w Warszawie zapomina bowiem o podstawowych warunkach owego „Przebaczamy“, którego wręcz żąda od Polaków!
Pozwolę więc sobie przedstawiać sprawy tak, jak je widzę. Żąda się od nas milczenia i najwyraźniej, zapomnienia. Jeżeli zatem nie my, teraz – kiedy Polska dowodzi swoich wartości w praktyce wspierając niepodległość całej Ukrainy - to kto i kiedy upomni się o sprawiedliwość dla ofiar Wołynia?  
***
Osobom mniej zorientowanym w tonie bieżacej „debaty o Wołyniu“, udostępniam informacje z ostatních dni.
Słowa rzecznika MSZ, Łukasza Jasiny wypowiedziane w programie „Onet Rano” o tym, że jeśli chodzi o przeprosiny za Wołyń, to prezydent Zełeński „powinien wziąć jako Ukraina jednak większą odpowiedzialność”. spotkały się z kuriozalnym komentarzem na Twitterze Ambasadora Ukrainy w Polsce, Wasyla Zwarycza:   
 “Jakiekolwiek próby narzucania Prezydentowi Ukrainy czy Ukrainie co musimy w sprawie wspólnej przeszłości są nieakceptowalne i niefortunne. Pamiętamy historię i apelujemy o szacunek a wyważenie w wypowiedziach, szczególnie w trudnych realiach ludobójczej agresji rosyjskiej. Co więcej, dobrze znana formuła prawdziwego pojednania w stosunkach ukraińsko-polskich, która została przyjęta przez hierarchów naszych Kościołów, brzmi: „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”.“
WW-W
 
 

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: