Jeszcze dalej...

Z daleka od szosy (150)


Sto pięćdziesiąty odcinek. Tzn. że minęło 150 tygodni od czasu gdy zacząłem ten cykl felietonów w tygodniku Życie. Ze stu pięćdziesięciu stron to można już książkę wydrukować. Tyle, że teraz to mało kto książki czyta. Zwłaszcza te drukowane na papierze. Nawet moja żona, która książki po prostu „połyka” zaczęła czytać je w elektronicznym wydaniu. Ja też już to robię od paru lat. Co nie znaczy, że zrezygnowaliśmy z papierowych wydań. Półtorej ściany w naszym living room zajmują regały od podłogi do sufitu zapełnione książkami. I to nie takimi dla ozdoby.

Wszystkie są przeczytane. Ktoś kiedyś powiedział że jeśli jakiejś książki nie przeczyta się po raz drugi to znaczy że nie warto jej zaczynać... Dlatego nasze książki stoją na półkach po przeczytaniu i nieraz do nich wracamy. W ten piątek w polskim sklepie Polonia w Niagara Falls odbędzie się kiermasz książek. Będą takie najnowsze, prosto z Polski i takie starsze, do których wracamy. Będzie też można zamówić te, których nie ma.
Tydzień temu przyłożyła nam zima i to ostro. Co prawda nie aż tyle śniegu co w Buffalo, gdzie spadło prawie dwa metry białego puchu, ale trzydzieści cm też może zawrócić w głowie, a tyle spadło tu gdzie mieszkam. W przeciągu jednej nocy zrobiło się kompletnie biało. Pies się ucieszył i kotłował przez śnieg jak płóg, ja trochę mniej, bo trzeba było jechać.
W tym czasie w Warszawie, a konkretnie w Otwocku gdzie mieszka moja dawna koleżanka z Liceum - Krysia, nie było nawet jednego białego płatka. Coś mnie w tym zaintrygowało. Przecież Warszawa jest dużo dalej na północ niż Toronto czy Niagara Falls. My znajdujemy się na szerokości geograficznej Toskanii we Włoszech, a Warszawa, czyli i Otwock prawie tysiąc kilometrów dalej na północ. W Kanadzie znajduje się niewielka osada, Fort Albany (nie mylić ze stolicą stanu Nowy York). Tę samą nazwę nosi szczep indiański zamieszkujący ten teren. Gdy jedziemy na daleką  północ Ontario, np. do Timmins to wydaje się, że to już koło podbiegunowe, takie tam zimy, a przecież  Fort Albany znajduje się jeszcze pięćset km dalej, nad zatoką Jamesa, która jest częścią Zatoki Hudsona. Tam to dopiero są zimy. Średnia temperatura roczna to minus dwa stopnie. Zimą, a zima trwa tam przez osiem miesięcy, temperatura spada często to minus 28 stopni i poniżej. Dojechać można tam tylko zimą, tzw. winter roads, które każdego roku muszą być odbudowywane, a poza tym tylko samolotem. Rejon ten był zbadany po raz pier- wszy przez Charlesa Bayly, pierwszego gubernatora Hudson's Bay Company. Było to ok. roku 1675, a oryginalny Fort Albany powstał w roku 1679. Był to czas gdy w Polsce panował Jan III Sobieski. Fort Albany był przenoszony kilkakrotnie z miejsca na miejsce i przechodził też z rąk do rąk między Francuzami i Anglikami. Zaopatrywany był od strony zatoki przez statki, które odbierały też futra pochodzące z handlu z Indianami. “Fort Albany” to również szczep indiański “Peetabeck Inninuk Nation”należący do plemienia Cree. Zajmują południowe brzegi Albany River.  Sama osada liczy 2031 mieszkańców (dane z roku 2011). W całym rezerwacie zamieszkuje 3229 mieszkańców, a poza rezerwatem 1985. Cała populacja szczepu “Fort Albany” liczy 5309 Indian. Życie tam nie jest łatwe. Przynajmniej według naszych standartów. Ciągle zimno, śnieg. Ale nawet tam jest doskonały dostęp do szybkiego Internetu i każdy dom jest do niego podłączony. To jest dopiero miejsce z daleko od szosy. Jakiejkolwiek szosy.
Czemu dzisiaj piszę akurat o tym miejscu na mroźnej północy Ontario? Dlatego, że znajduje się ono dokładnie na szerokości geograficznej Warszawy. Dziwny jest ten klimat. Tak samo daleko od słońca a tak różna pogoda. Oczywiście Polska zasłonięta jest od arktycznego powietrza przez góry Szwecji i Norwegii, ale różnica i tak jest kolosalna. Aura globalna chyba się dowiedziała, że będę o tym pisał bo w zeszły czwartek Krysia przysłała mi zdjęcie i wiadomość że w Otwocku spadł śnieg. W Otwocku spędziłem piętnaście lat swojego życia, tam kończyłem liceum, ożeniłem się i tam urodził się mój syn. Tam leżą pochowani moi rodzice. W Kanadzie mieszkam ponad dwa razy tyle lat bo 34, a jednak ciągle wspominam swoje młode lata w tym mieście. To był piękny czas młodości. Dobrze tam wrócić czasem chociażby tylko wspomnieniami.
Cdn. Marek Mańkowski

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: