„In the Blue Corner, Mississauga” Sue McFadden

Świat, w którym żyjemy
Jesteśmy w trakcie niezwykle krótkiej kampanii wyborczej. Tak krótka kampania nie jest dziełem przypadku. Liberałowie mają sprytny plan - wy- korzystać element zaskoczenia "no- wym" liderem oraz oburzenie Kanadyjczyków prowokacyjnymi, obraźliwymi wypowiedziami Trumpa.
Po dziewięciu latach stałej nieomal utraty poparcia wobec swej szkodliwej polityki, zarówno gospodarczej jak społecznej - opartej o wciskanie nam DEI oraz tak zwanego „zielonego ładu” - widząc drastyczny spadek poparcia liberałowie postanowili pozbyć się Justina Trudeau. W ocenie wszystkich sondaży, na początku tego roku Liberałowie zmierzali ku spektakularnej katastrofie.
I tu należy docenić geniusz strategów liberałów, zdających sobie sprawę, że aby uniknąć śmiertelnej porażki, potrzebne będą pewne cuda. Pierwszym miała być ignorancja i naiwność Kanadyjczyków. Zmęczonemu kolejnymi obietnicami polityków, miało zaimponować fenomenalne resume, akademickie i korporacyjne laury „nowego” Lidera.
Mark Carney nie był powszechnie znany szerokiej publiczności. Zwykłych ludzi nie zajmują kariery bankowców. A zatem Liberałowie pozbyli się Justina i postawili przed wyborcami „Outsidera”.
Tak, to takie zagranie pod publikę. Osoba z zewnątrz na ratunek kraju w momencie, gdy opinia publiczna naprawdę nienawidzi „polityków”.
Drugi cud wydarzył się niezależnie od liberalnych planów. Nieodpowiedzialne i obraźliwe rozważania Donalda Trumpa na temat „51. Stanu” wprawiły wszystkich Kanadyjczyków w furię. Niestety, odruch samoobrony sprawił, iż wyborcy poczuli solidar- ność z obecnym rządem. Sporo ludzi uwierzyło, iż wobec agresywnego Trumpa Carney, człowiek z bankowości, reprezentuje najlepszą opcję dla Kanady.
Na czym polega ironia losu? Otóż, jeśli można mówić o ideach Trumpa – to są one dokładnie sprzeczne z ideologią głoszoną i propagowaną przez Carney’a. Zwłaszcza w temacie ekologii i walki - kosztem likwidacji przemysłu i utraty miejsc pracy - z nadprodukcją dwutlenku węgla! Ale Trump „gada” na Poillievre’a i podobno z utęsknieniem ‚czeka' na ułożenie sobie relacji z nowym rządem Carney’a! Panie Boże, czemu na tak karzesz?!
Wrócimy do tego tematu jeszcze przed wyborami. Ci, którzy głosują, zasługują na to, by choć usłyszeć, co obstawiają. Indywidualny podatek węglowy (ten płacony przez nas wszystkich przy pompie z paliwem), właśnie tymczasowo zniesiony przez Carney’a przed wyborami, będzie miłym wspomnieniem, gdy Premier Carney rozpocznie radykalną realizację polityki swego „wyznania wiary” - polityki klimatycznej znanej pod nazwą Net-Zero.
Genialność kampanii Liberałów polega na wysuwaniu Mike'a Carneya, przedstawianego jako politycznego outsidera, ale z doświadczeniem w ekonomii i instytucjach finansowych, z Bankami Anglii i Kanady na czele. Doskonale. To jest jednakże wielki problem – dla liberałów. I dla Kanady.
Gdyby ludzie dowiedzieli się o ideologicznych poglądach Carney’a, które opublikował w swojej książce „Values”, i o tym, co doradzał korporacjom i sekretarzom ONZ, mogliby dwa razy spojrzeć na kartę do głoso- wania.
Podczas kiedy większość elektoratu odrzuca Justina i jego „zielone” szaleństwo + DEI, zdezorientowani wyborcy, wierzący w „nowego” lidera, właśnie w Carney’u znajdą głównego ideologa, także a może przede wszystkim na poziomie wielkiej finansjery, ruchu Zero-Net.
Dlatego obecne wybory to coś więcej, niż zmiana lokatora w Ottawie, czy kolejne stracone miliardy na publiczne kampanie zaklinania klimatu. Lub wynajdywanaiu kolejnych grup cierpiących opresję. Koszt (już zapowiadanej) realizacji ideologicznych postulatów - poświęcenia ekonomicznego dobrobytu nas wszystkich w imię w ratowanie mitycznej przyszłości sięga bilionów dolarów. I pełnej deindustrializacji, zwłaszcza energetycz- nej Kanady. Jeżeli Premier Carney zrealizuje swój program - do 2050 roku! - w kraju pokrytym śniegami i lodem zostaną nam jedynie… wiatraki i panele.
A jednak, ożywione zmianą i czując „krew”, liberalne media promują Carney’a jako jedyne zbawienie dla zmagającej się z problemami gospodarki Kanady. Głos należy ostatecznie do Wyborców! Tylko, żeby potem nie było, że nikt nie wiedział, co to znaczy Zero-Net Policy!
***
Pytania „Życia” do Kandydatki Partii Konserwatywnej, pani Sue McFadden.
Obiecałem w zeszłym tygodniu przedstawić naszym Czytelnikom jedną z kandydatek obecnych wyborów federalnych z terenu Mississauga – panią Sue McFadden.
Moim zamiarem było przedstawienie Państwu takiego kandydata/kandydatki, która ma duże doświadczenie polityczne, aby pozwolić nam poznać motywację, kryjącą się za - trudną dla każdego, świadomego ciężaru wyzwań, obywatela - decyzją o kandydowaniu w wyborach. Dzisiejsze pytania są raczej ogólne. Do szczegółów powrócimy w przyszłym tygodniu. Zapraszam Państwa do przesłania swoich, jeżeli uznacie to państwo za celowe.
Naszym planem jest nie tylko przybliżenie wyborcom osoby Kandydatki, uczynienia Jej bardziej „identyfikowalnym”, ale także przybliżenie idei konserwatywnej naszemu, polonijnemu segmentowi elektoratu. Odpowiedzi Pani Sue McFadden znajdą oddźwięk, nie mam wątpliwości, daleko poza Jej okręgiem wyborczym, ponieważ „Życie”dociera do całej społeczności polskiej w Mississauga i reszcie GTA.
WW-W: - Dlaczego Pani, znana i ceniona, lokalna polityk, odnosząca wyborcze sukcesy, niejako „zaprawiona w boju” radna miejska zdecydowała się startować w wyborach federalnych - znając zmienność wyborców na poziomie federalnym- będących jednak swoistą loterią?
Sue McFadden: Przez całą moją karierę priorytetowo traktowałem bezpieczeństwo publiczne. Współpracowałem z policją Peel, Safe City Mississauga i kilkoma innymi grupami i komisjami miejskimi, aby promować zapobieganie przestępczości, edukować mieszkańców i zajmować się zagrożeniem, jakie przestępcy stwarzają dla naszych społeczności oraz naszego poczucia bezpieczeństwa i dobrego samopoczucia. Ten wysiłek, choć wartościowy, musi być poparty prawami i systemem sprawiedliwości, które pomogą funkcjonariuszom policji w wykonywaniu ich obowiązków. Po dekadzie polityki „łagodnego traktowania przestępczości” rządu liberalnego, kandyduję, aby wprowadzić zna- czące zmiany w naszym systemie sprawiedliwości na szczeblu federalnym — takie jak reforma kaucji i minimalne wyroki dla re- cydywistów — które uczynią nasze społeczności i nasz kraj bezpieczniejszymi dla przestrzegających prawa obywateli na całym świecie.
WW-W: - Jakie są szczególne wyzwania, przed którym, Pani zdaniem, stoi dziś Kanada,? Czego - jakich nowych pomysłów liberałów, po rozgardiaszu Justina - wyborcy powinni się obawiać?
Sue McFadden: - Kanada stoi w obliczu bezpośredniego zagrożenia nierozsądnymi taryfami nałożonymi przez prezydenta USA, które będą miały szkodliwy wpływ na obie nasze gospodarki. Jednak skala tego wpływu jest wynikiem straconej dekady liberałów, w której wydatki wymknęły się spod kontroli, niepotrzebne podatki sprawiły, że życie stało się nieosiągalne dla Kanadyjczyków od wybrzeża do wybrzeża, a posiadanie domu nie było już osiągalnym celem dla większości młodych Kanadyjczyków. Kryzys dostępności doprowadził do wzrostu korzystania z banków żywności, bezdomności i przestępczości. Nowy premier (Mark Carney - ww-w) był doradcą tego nieudanego rządu liberalnego, którego lekkomyślna polityka będzie kontynuowana przez czwartą kadencję, jeśli zostanie wybrany. Kanada potrzebuje czegoś więcej niż liftingu, potrzebujemy rzeczywistych zmian.
WW-W: - Wielu Kanadyjczyków uważa, że nasz piękny, bogaty i bezpieczny dotychczas kraj w jakiś sposób zmienia się w złym kierunku. Istnieje wyczuwalne w rozmowach miedzy zwykłymi ludźmi poczucie utraty czegoś - wartości, tożsamości, perspektyw na lepszą przyszłość. Czy możemy „odnowić” ducha wspólnego optymizmu i dumy?
Sue McFadden: Oczywiście, że możemy! Jesteśmy Kanadą - odpornym narodem z ciężko pracującymi obywatelami oddanymi suwerenności pod flagą szanowaną na całym świecie. Ale wszystko zaczyna się i zależy w dużej mierze od silnego przywództwa i polityki, która stawia Kanadyjczyków na pierwszym miejscu. To nasze - konserwatywne - przesłanie wyborcze.
WW-W: Przepraszam za bardziej osobisty ton. Nas, tych imigrantów dla których więzi z krajem ojczystym, mimo długich lat tu spędzonych, są ważne - może intrygować kwestia pamięci o rodzinnych korzeniach. A Pani tych korzeni nie ukrywa.
- Jak patrzy Pani zatem na tak zwane „polskie dziedzictwo”? Co z niego może nadal się liczyć dla dorosłych Kanadyjczyków - jakie wartości.
Pytam akurat o to, bo „Wartości” są obecnie w modzie, nowy skoro Lider Liberałów napisał nawet książkę, zatytułowaną: „Wartości”. Jakie były i są zatem Pani wartości rodzinne, wyniesione z dzieciństwa?
Sue McFadden: Będąc pochodzenia polskiego, od najmłodszych lat uczono mnie, że ciężka praca, zaufanie i zaangażowanie są fundamentami sukcesu w pracy i życiu. Wierzę, że jest wielu Kanadyjczyków, którzy podzielają te wartości i spodziewali się, że obietnica, z którą dorastali - że jeśli będą ciężko pracować, mogą osiągnąć swoje marzenia - będzie dostępna dla nich jako młodych dorosłych z powiększającymi się rodzinami. Przez ostatnią dekadę rząd liberalny odebrał tę obietnicę. Zdroworozsądkowy rząd konserwatywny przywróci ją poprzez strategiczne, ukierunkowane polityki, które nagradzają talent, poświęcenie i szczególnie ciężką pracę Kanadyjczyków ze wszystkich środowisk.
WW-W: Dziękuję za rozmowę. Jestem pewien, że będziemy mieli okazję odpowiedzieć w przyszłym tygodniu na kolejne pytanie. Powodzenia na kampanijnym szlaku.
Sue McFadden: Dziękuję za Wasze pytania, za okazję kontaktu z Czytelnikami „Życia” i szerzej, z polonijną społecznością Mississauga.
Rozmawiał
W. Werner-Wojnarowicz
Comment (0)