Nowy trend - samowystarczalność

Społeczeństwo
100 mil na południe od Salt Lake City, nowy typ społeczności poza systemem - Operacja Self-Reliance ma na celu, dzięki 200 nowym domom i produkcji rolnej, zazielenić pustynię.
Wielki pickup potoczył się po gruntowej drodze, wzbijając kurz, gdy Phil Gleason przejeżdżał obok robotników w kaskach i żółtych kamizelkach kopiących studnię pod nowy dom zasilany energią słoneczną. Wiele mil od jakichkolwiek centrów handlowych lub innych osiedli, społeczność znana jako Operacja Self-Reliance, rozkwitła wraz z budownictwem mieszkaniowym na pustyni w Utah.
„Pomyśl o wszystkich zależnościach, kiedy jesteśmy w miastach” – powiedział 74-letni pan Gleason, założyciel społeczności. „Musimy pić wodę, którą nam dają. Musimy uporać się z wywozem śmieci i pestycydami”. „Nie mówię, że wszystko jest złe. To nie było to, czego chciałem. Musiałem zrobić coś innego. Operacja Self-Reliance to zarówno plan działania, jak i praca w toku, powiedział z dumą pan Gleason. To motywacja dla ludzi pragnących wyrwać się z więzów miejskiego życia.
Wiele lat temu pan Gleason wyobraził sobie takie miejsce dla ludzi o podobnych poglądach, zbudowane w oparciu o uświęconą tradycją ideą „zrównoważonej samowystarczalności”, podobnie jak pierwsi osadnicy. Byłoby to miejsce, w którym ludzie mogliby żyć bliżej natury, czuć się bezpiecznie, zakładać rodziny i uprawiać produkty żywnościowe. Początkowe wyzwanie polegało na tym, że „w zasadzie nie mieliśmy pieniędzy” – powiedział Gleason.
„Nie mieliśmy ziemi. Mieliśmy tylko koncepcję.” Niemniej jednak była to słuszna koncepcja – stwierdził – oparta na solidnych zasadach indywidualnej samowystarczalności i latach szczegółowych badań.
W 2018 r. pan Gleason przedstawił swój pomysł na imprezie żeglarskiej po jeziorze Powell. Trzej goście wystąpili i zaoferowali inwestycję w projekt. Po miesiącach poszukiwań odpowiedniego miejsca pod budowę pan Gleason odkrył, że wystawiono na sprzedaż nieruchomość o powierzchni 1240 akrów, położoną w odległym miejscu, około 160 km na południe od Salt Lake City. Niegdyś ta ziemia była gospodarstwem rolnym, na którym uprawiano kukurydzę, jęczmień, pszenicę ozimą i lucernę, ale obecnie leżała głównie odłogiem i czekała, aż ktoś tchnie w nią nowe życie.
Mniej więcej w połowie 2019 roku pan Gleason rozpoczął prace nad projektem i wprowadziło się do niego kilku pierwszych osadników. Obecnie 140 osób w 50 rodzinach – w tym 75 dzieci – żyje w pasywnych, fotowoltaicznych domach zbudowanych z cegły, betonu lub sprasowanych bloków ziemi. Po całkowitym wybudowaniu modelowe osiedle pomieści ponad 200 gospodarstw, każde z dwuakrową działką do hodowli zwierząt oraz uprawy owoców i warzyw. „Budujemy samowystarczalną społeczność producentów rolnych” – powiedział Gleason
„Częścią porozumienia jest to, że staną się producentami rolnymi”. Powiedział, że bycie producentem może być tak proste, jak posiadanie małego ogrodu. „Mógłbyś mieć szklarnię. Ale będziesz potrzebować infrastruktury. Jeśli masz ogród o powierzchni jednej stopy i drzewo, jesteś producentem rolnym. Jednakże przed dołączeniem do społeczności każdy potencjalny osadnik musi zgodzić się na zestaw warunków, z których najważniejszym jest opracowanie trzyletniego planu przejściowego dotyczącego produktywnego wykorzystania swoich dwóch akrów.
Na tej małej działce zgodzą się wybudować pasywny dom fotowoltaiczny o powierzchni co najmniej 600 stóp kwadra- towych, stodołę, szklarnię, studnię słodkiej wody i system sanitarny zatwierdzony przez lokalny wydział zdrowia. Pan Gleason powiedział, że cena dwuakrowej działki wynosi 25 000 dolarów; Pełny rozwój zgodny z umową kosztuje średnio około 200 000 dolarów. Umowa nie pozwala jednak na zwykły zakup gruntu i zlokalizowanie pojazdu rekreacyjnego. Celem jest zbudowanie wspólnoty stałych domów dla rolnictwa.
„Jesteśmy bardziej jak ogrodnicy. Nie jesteśmy rolnikami” – powiedział Jesse Fisher, organizator mediów społecznościowych i wydarzeń. „Zachęcamy wszystkich do posiadania swojego małego gospodarstwa.”
W przeciwieństwie do survivalowców lub „preppersów”, których liczebność szacuje się na około 20 milionów, Operacja Self Reliance nie czeka na dzień zagłady ani nie jest zainteresowana przeżyciem apokalipsy. Chodzi o zanurzenie się w samowystarczalnej i zrównoważonej społeczności jako sposób na życie, powiedział Gleason. „Nie jesteśmy preppersami, ale skłaniamy się w tym kierunku” – powiedział. „Niektórzy z nas nawet nie lubią, gdy nazywa się ich preppersami. Większość z nas pragnie zrównoważonego stylu życia.
Musisz współpracować z Ziemią. Jednak według niedawnego badania Findera „przygotowanie to wielka sprawa”. Ustalono, że w 2022 r. 29 procent dorosłej populacji Stanów Zjednoczonych wydało 11 miliardów dolarów na artykuły ratunkowe. Najczęściej kupowanymi artykułami była żywność i woda. Z badania wynika, że dwie piąte (40 procent) przedstawicieli pokolenia Z stwierdziło, że „w ciągu ostatnich 12 miesięcy „wydało pieniądze na rzeczy związane z końcem świata”, a prawie taka sama liczba milenialsów (39 procent) stwierdziła to samo. Pandemia niewątpliwie uświadomiła potrzebę gromadzenia zapasów.
Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego odnotowała 50-procentowy wzrost liczby osób, które były w stanie przetrwać sytuację kryzysową przez 31 dni w latach 2017–2020.
Choć Gleason nie jest preppersem w sensie kataklizmu, stwierdził, że pół wieku temu nauczył się doceniać sposób myślenia o gotowości. W tym czasie pracował jako wyko- nawca robót budowlanych w Idaho, mieszkając z żoną i trzema małymi córkami w 29-metrowym pojeździe rekreacyjnym zasilanym propanem, gdy zbliżała się zima. „Nie liczyliśmy, że zrobiło się przenikliwie zimno. Na zewnątrz i wewnątrz kampera było prawie zero stopni. Woda zamarzła. Jedzenie zamarzło” – powiedział. Powiedział, że rodzina nie miała dużego doświadczenia w życiu poza systemem, ale miała koc elektryczny. „Więc umieściliśmy trójkę dzieci między nami i przykryliśmy kocem elektrycznym. Wzięliśmy inne koce i płaszcze, nałożyliśmy je i przykryliśmy kocem wysoko. Wszystko było w porządku” – powiedział pan Gleason.
O 3 w nocy cały park dla samochodów kempingowych nagle stracił moc, przez co rodzina dygotała z zimna.
„To doświadczenie przekształciło mój mózg” – powiedział pan Gleason. „Nie martwiłem się wydarzeniami na świecie. Martwiłam się, czy zapewnię moim dzieciom ciepło, żywność i możliwość picia.
Poczułem się bezsilny
” To poczucie całkowitej bezbronności zamieniło się wiele lat później w źródło inspiracji. W końcu pan Gleason wpadł na pomysł Operacji Self-Reliance, spółdzielni rolniczej łączącej indywidualne zasoby i talenty dla dobra społeczności. Gdy spółdzielnia rolnicza przekroczy 200 członków, może kontynuować działalność „pokoleniowo”. A ponieważ rosnąca przestępczość i inflacja sprawiają, że życie w mieście staje się trudniejsze do utrzymania, stwierdził, coraz więcej osób postrze- ga życie poza siecią jako realną alternatywę.
Do bardziej popularnych społeczności pozbawionych sieci energetycznej w Stanach Zjednoczonych należą Breitenbush Hot Springs w Oregonie, Earthaven w Karolinie Północnej i ekowioska Dancing Rabbit w Missouri. Vivos xPoint to kolejna społeczność poza siecią składająca się z 575 bunkrów ratunkowych zbudowanych przez wojsko podczas II wojny światowej w pobliżu obszaru Black Hills w Południowej Dakocie.
Pan Gleason powiedział, że ma plany budowy kolejnego projektu w ramach operacji Self-Reliance na 1300 akrach obszarów wiejskich w Snowflake w Arizonie. Powiedział, że najważniejsze jest zrozumienie, czym nie są jego projekty społecznościowe poza siecią.
„Nie jesteśmy eksperymentem politycznym” – powiedział. „Nie jesteśmy oświadczeniem religijnym. Nie mamy milicji. „Myślę, że jesteśmy dość przeciętnymi rodzinami. Mamy wykonawców, inżynierów, nauczycieli, pracowników służby zdrowia, specjalistów – wielu informatyków – sprzedawców, mechaników.
Mark Miller (65 lat) jest emerytowanym ratownikiem agencji federalnej, który przez ostatnie trzy lata żył poza siecią w ramach operacji Self-Reliance w Utah. On i jego żona zbudowali dom o powierzchni 5000 stóp kwadratowych z bloków sprężonego betonu. Teraz pracują nad stworzeniem parku i miejsca spotkań, w którym mogłaby cieszyć się cała społeczność. „Podoba mi się pomysł pracy dla siebie. Zajmuję się rolnictwem, może będę miał tu pensjonat typu bed and breakfast” – powiedział Miller. „To wolność, dzięki której mogę robić, co chcę dla swojej własności”. Obejmuje to swobodę uprawy takiej ilości żywności, jakiej potrzebuje, w ogrodzie o wymiarach 30 na 300 stóp — niezależnie od tego, czy będzie to kukurydza, melon, arbuz, czy też w szklarni, którą planuje zbudować. „Brud tutaj jest okropny, więc musimy nagiąć go do naszej woli… i sprawić, by zadziałał” – powiedział.
Jako pracownik rządu udzielający pierwszej pomocy Miller powiedział, że postanowił udokumentować na wideo „nieludzkości człowieka wobec człowieka” wewnątrz hali lekkoatletycznej w Nowym Orleanie po huraganie Katrina w 2005 roku. „I mam na myśli to, że widziałem najgorsze z najgorszych” – morderstwa, gwałty, grabieże, pobicia – powiedział. – I byłem wszędzie, o czym tylko pomyślisz. Daleko od okropności Katriny i upadających amerykańskich miast,
Miller powiedział, że odnajduje spokój w towarzystwie sąsiadów biorących udział w Operacji Self-Reliance. „Czasami myślę, że są zbyt blisko. Innym razem myślę, że nie są wystarczająco blisko” – powiedział. „Zaprzyjaźniłem się z 50 rodzinami. Kocham każdego z nich.”
Tyler Ellingson (35 lat) jest programistą z Eagle Mountain w stanie Utah, który niedawno zdecydował, że najlepszym rozwiązaniem będzie życie poza siecią w ramach operacji Self-Reliance. Obecnie każdy weekend spędza na budowie słonecznego domu o powierzchni 800 stóp kwadratowych, do którego on, jego żona i trójka małych dzieci planują wprowadzić się w przyszłym roku.
W Eagle Mountain Ellingsonowie cieszą się wszystkimi luksusami współczesnego życia w mieście – klimatyzacją, kanalizacją, pięknym domem i ładnym podwórkiem. Brakuje im „autentyczności” ze strony otaczających ich osób. „Wszyscy tutaj są autentyczni i chętni do pomocy” – powiedział pan Ellingson. „Jeśli utkniesz w śniegu w mieście, zadzwoń do kogoś i zapłać mu za pomoc. Tutaj, to twoi sąsiedzi. Powiedział, że życie w małej wspólnocie ludzi o podobnych poglądach polega na budowaniu bliskich relacji, nawet jeśli oznacza to wspólne cierpienie.
„Kiedy cierpisz razem z ludźmi, buduje to jedność – buduje wspólnotę” – powiedział. „Mam mnóstwo sąsiadów” w Eagle Mountain. „Mówimy sobie nawzajem «cześć». To tyle. Tutaj, na odludziu, w otoczeniu gór i dzikiego żyta, jego sąsiedzi przypominają raczej dalszą rodzinę.
„Tutaj najważniejsza jest współpraca społeczności, aby zbudować coś większego od nas samych” – powiedział Ellingson.
Dla Brandona Wilsona (44 l.), człowieka głębokiej wiary, „krótka odpowiedź” na pytanie, dlaczego zdecydował się na operację Self-Reliance, brzmi: „Bóg nas tu przyprowadził”. Choć życie poza schematami intrygowało go, stwierdził, było to odległa od życia w mieście South Weber w stanie Utah, w którym mieszkał jego żona Shari i sześcioro małych dzieci. „Nie mieliśmy zamiaru się przeprowadzać” – powiedział pan Wilson, kręgarz dziecięcy i rodzinny w Ogden w stanie Utah. „Myśleliśmy, że to będzie nasze miejsce na następne 40 lat. Pod wieloma względami przyjazd tutaj nie miał dla nas większego sensu. Mocno czuliśmy, że to jest miejsce, do którego powinniśmy się udać — zwłaszcza po tym, jak je znaleźliśmy. Stało się jasne, że mamy cel, będąc tutaj.”
Powiedział, że kluczową rolę w osiągnięciu tego celu ma wychowywanie i nauczanie w domu pięciu chłopców i córki w bezpiecznym i zdrowym środowisku. „Nasza kultura odeszła od interakcji jeden na jednego z sąsiadami. W tym przypadku trzeba polegać na sąsiadach, ponieważ stoi przed nami wiele wyzwań” – powiedział Wilson. „Częścią przebywania tutaj jest to, że przywraca to dzieciom nudę. Muszą stworzyć swoją zabawę. Oprócz spokoju ducha, którym cieszą się Wilsonowie, istnieje także poprawa zdrowia fizycznego, która wiąże się z życiem w małej społeczności odpornych ludzi. „Czujemy się lepiej będąc tutaj. Jest dużo spokojniej” – powiedział Wilson.
Od października 2023 r. Wilsonowie mieszkają w tymczasowym „małym domku” o powierzchni 300 stóp kwadratowych w ramach Operacji Self-Reliance. Plan zakłada zbudowanie gospodarstwa o powierzchni 1200 stóp kwadratowych z bloków sprężonej ziemi. Wilson powiedział, że nadal prowadzi gabinet chiropraktyki w Ogden, dojeżdżając do pracy i z powrotem prawie 300 km trzy dni w tygodniu. W domu uwielbia przebywać z rodziną i patrzeć, jak jego dzieci dorastają w świecie, w którym dobra materialne są mniej ważne.
„Nie ma ruchu. Można tu naprawdę zobaczyć gwiazdy – Drogę Mleczną” – powiedział jego najstarszy syn, 13-letni Bron.
Tom i Kathy Barnes oświadczyli, że nie żałują, że zrezygnowali z 530 akrów rolniczo produktywnej ziemi w Payson w stanie Utah na rzecz pracy na zaledwie dwóch akrach w ramach operacji Self-Reliance. Obecnie para uprawia drzewa owocowe i hoduje świnie, indyki, kurczaki i kozy, żyjąc z nagród we względnym komforcie. „Prowadziliśmy taki styl życia na 530 akrach” – powiedział pan Barnes. „To są dwa akry, więc zmniejszyliśmy powierzchnię. Zdecydowaliśmy, że lepiej będzie zostać tutaj. Na swojej maleńkiej działce para zbudowała solarny dom o powierzchni 3000 stóp kwadratowych, czerwoną stodołę i 17 podwyższonych skrzynek ogrodowych. „Mamy nadzieję, że w tej szklarni uda nam się uzyskać cytrusy. Same skrzynie do uprawy mogą wyhodować to, co chcesz” – powiedział pan Barnes. Ile jedzenia mogą wyhodować? „Wszystko, czego potrzebujemy” – powiedział pan Barnes.
– I trochę – dodała pani Barnes. „To był wybór stylu życia” – powiedziała. „Każdego dnia doimy kozę. Nie jest tak źle”. Jedną z zalet życia poza siecią są „ludzie, ludzie, ludzie” – powiedział Barnes. „Projekt to społeczność”. „Dla nas nie jest to zastraszające. Zrozumieliśmy zasady” życia poza siecią. Kolejną zaletą jest brak miesięcznych rachunków za media dzięki zainstalowanej przez parę baterii słonecznej o mocy 4000 W. Pan Barnes powiedział, że sama energia słoneczna wystarczy do zasilania dwóch zamrażarek, dwóch lodówek i dwóch klimatyza- torów, przy zachowaniu dużej ilości mocy. „Do tej pory w ciągu ostatnich 18 miesięcy pokryłem już 6700 dolarów” – powiedział. „Spłata kosztu instalacji paneli słonecznych wynoszącego 35 000 dolarów nie zajmie dużo czasu.
Kilka minut jazdy polną drogą Rebecca i Bill Sampsonowie, dawniej Colorado Springs w Kolorado, są w trakcie budowy nowego domu. „Zamierzamy zbudować nasz dom z bloków ze stabilizowanej sprężonej ziemi” – powiedziała pani Sampson. Niedawno po ślubie Sampsonowie chcieli przeprowadzić się do bardziej wiejskiego otoczenia, aby uciec od „szaleństwa” miasta. „Przyglądaliśmy się możliwościom. Moja siostrzenica przesłała mi informacje o tym miejscu” – powiedziała pani Sampson. „Kiedy zastanawialiśmy się nad tym i modliliśmy się w tej sprawie, wydawało nam się, że jest to właściwa decyzja”.
„Jeśli chcemy dostać się do jądra tego świata, jestem wdzięczny, że wyprowadzono mnie z miasta. Myślę, że miasta wariują.” Pani Sampson stwierdziła, że uprawa owoców i warzyw w jej nowej szklarni wymaga wyraźnej krzywej nauki.
„To nie leży w naszej naturze” – stwierdziła, ponieważ jej mąż jest „informatykiem” pracującym w branży IT. „Moje wykształcenie dotyczy architektury krajobrazu. Nie jestem ogrodnikiem. Zajmowałem się bardziej projektowaniem.” Ale ostatecznie „masz wolność, której nawet nie pojmujesz” – żaden szef nie mówi ci, co masz robić, powiedziała pani Sampson.
„Budzisz się i robisz to, co uważasz za ważne. Ale kiedy pracuję na zewnątrz i jest 30 stopni, trudno zachować wdzięczność. Ale jestem wdzięczny.”
Allan Stein
Comment (0)