Języczek u wagi
O głosy Amerykanów polskiego pochodzenia w nadchodzących wyborach prezydenckich starają się obydwie partie i podejmują w tym kierunku bezprecedensowe wysiłki. Swoje starania zwiększyli zwłaszcza Demokraci, którzy liczą, że o postawie Polonii zdecydować może sprawa wojny w Ukrainie i przyszłość NATO.
“Dlaczego nie powiesz 800 tysiącom Amerykanom polskiego pochodzenia właśnie tu, w Pensylwanii, jak szybko byś uległ za przysługę i to, co uważasz za przyjaźń z dyktatorem, który zjadłby cię na obiad” – te słowa kandydatki Demokratów Kamali Harris wypowiedziane do Donalda Trumpa podczas debaty w Filadelfii były nie tylko jedną z najbardziej cytowanych wypowiedzi debaty, lecz także momentem, który zapisał się w historii. Był to bowiem jeden z niewielu razy – jeśli nie pierwszy – gdy kandydat jednej z partii użył jednego z najbardziej do apelu o głosy Polonii.
Słowa Harris – szeroko komentowane wśród Polonii – nie były jednak przypadkiem. Demokraci w tegorocznych wyborach czynią bezprecedensowe starania, by pozyskać głosy Amerykanów polskiego pochodzenia oraz tych pochodzących z innych państw regionu. Niecały tydzień po debacie w YouTube i w lokalnych telewizjach w Pensylwanii ukazały się reklamy w bardzo bezpośredni sposób odwołujące się do Polaków, używając symboliki hejnalisty z wieży Bazyliki Mariackiej.
“Wieki temu, gdy najeźdźcy maszerowali ze wschodu, polski strażnik zatrąbił w trąbę, by ostrzec swój naród. Dziś, kochający wolność Polacy i Ukraińcy ostrzegają nas przed nowym zagrożeniem” – mówi narrator w jednej z reklam. “Kamala Harris usłyszała zew trąby. Ona będzie bronić naszych sojuszników: za wolność ich i naszą” – konkluduje głos z offu.
Na samych reklamach się jednak nie kończy. Na Facebooku i innych mediach społecznościowych działa profil “Polish-Americans for Harris”. Sztab Harris powołał zaś specjalną grupę mającą zmobilizować Polonię do głosowania na kandydatkę.
“Wiceprezydent Harris rozumie, że jeśli Ameryka odejdzie od Ukrainy, Putin będzie siedział w Kijowie spoglądając na resztę Europy, zaczynając od Polski. Więc jako polscy Amerykanie, naszym obowiązkiem jest być świadomym, co jest stawką tych wyborów i zarejestrować się do wyborów, zaangażować się w kampanię, informować sąsiadów” – mówiła podczas niedawnego spotkania organizacyjnego na platformie Zoom Maddie Tomaszewski, jedna z działaczek Demokratów odpowiedzialnych za zachęcanie do głosowania Polonii.
Jak powiedział Art Schankler, członek Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej, pierwsze pomysły dotarcia do Polonii z przekazem dotyczącym wojny w Ukrainie powstały na długo przed obecną kampanią wyborczą. Nad opracowaniem m.in. list wyborców posiadających polskie, czy środkowoeuropejskie korzenie pracował specjalny zespół działaczy. Dziś w kampanię te zaangażowany jest też m.in. były kongresmen i dyplomata Tom Malinowski, pierwszy urodzony w Polsce członek Kongresu, a także były ambasador USA w Rumunii Jim Rosapepe.
“Idea za tym stojąca jest bardzo prosta: mamy jedną kandydatkę, która zdecydowanie opowiada się za bezpieczeństwem naszych sojuszników i postawi się agresji Putina w Ukrainie, oraz kandydata, który mówi Rosji, by “robiła co do cholery chce” z sojusznikami. W wyborach, o wyniku których przesądzi kilka tysięcy głosów, to może być decydujący czynnik” – mówi Rosapepe. Jak dodaje, reklamy to tylko część strategii trafienia do wyborców i polega ona też na tradycyjnych sposobach kampanii – dzwonienia, pukania do drzwi, czy mniejszych spotkań.
O głosy Polaków zabiega jednak nie tylko lewica. Choć wysiłki Republikanów na tym odcinku wydają się mniej zorganizowane i bardziej symboliczne, to Donald Trump pokazał, że wie, jak dotrzeć do dużej grupy polskich Amerykanów pojedynczym gestem. W 2016 r. spotkał się z dwiema grupami polonijnych działaczy w Chicago. W 2020 r. odwiedził Narodowe Sanktuarium św. Jana Pawła II w Waszyngtonie. W tym roku podobnym gestem miały być odwiedziny w “amerykańskiej Częstochowie” w Doylestown u boku prezydenta Andrzeja Dudy – dopóki wizyta nie została odwołana wśród politycznych kontrowersji, jakie budziło spotkanie głowy państwa z kandydatem partii w tym miejscu na niecałe sześć tygodni przed wyborami.
“Doylestown to bardzo ważne miejsce dla Polonii z całego regionu, jest to miejsce spotkań zwłaszcza tych, którzy wciąż mają znaczący kontakt z Polską i polskością (…) W tym szczytowym momencie kampanii, Trump nie miałby czasu na taką wizytę, gdyby nie uważał, że pomoże mu to w wyborach” – powiedział dr Dominik Stecuła, politolog z Uniwersytetu Stanowego Ohio (OSU) i badacz amerykańskiej Polonii.
Stecuła jest autorem najbardziej szczegółowego badania Amerykanów polskiego pochodzenia, wydanego przez Piast Institute w Hamtramck w stanie Michigan.
“To prawda, że nie było chyba jeszcze kampanii, kiedy o głosy Polonii zabiegano tak bardzo” – mówi naukowiec. Jak tłumaczy, choć z pozoru Amerykanie polskiego pochodzenia mogą wydawać się idealnym elektoratem, o którego względy powinny walczyć obie partie – według cenzusu jest ich niemal 9 milionów i są skupieni (obok Nowego Jorku i Illinois) w najważniejszych dla losów wyborów stanach takich jak Michigan, Wisconsin i Pensylwania – to Polonia nie głosuje jako blok (tak jak nie robią tego np. wyborcy irlandzkiego, czy włoskiego pochodzenia) i w większości nie kieruje się sprawami związanymi z krajem pochodzenia, lecz głosuje po prostu tak, jak reszta Amerykanów. Jak podkreśla Stecuła, choć często mówi się, że kandydat, na którego w większości głosowała Polonia wygrywał wybory za niemal każdym razem w XX w., to nie wynika to ze szczególnej mocy ich głosów, lecz z tego, ze głosują tak, jak reszta kraju.
Republikanie zorganizowali kilkuset polityków i celebrytów z calego świata, którzy w ramach kampanii Trumpa mają zadbać o rekrutację wyborców we własnych środowiskach etnicznych. Mówił o tym miesiąc temu, mocno w to przedsięwzięcie zaangażowany, Dominik Tarczyński w podkaście Patricka Bet Davida (dostępny na YouTube - www.youtube.com/watch?v=GX5VYzIMjBc ). Wedłóg Tarczyńskiego emisariusze wyruszyli w “trasę” już kilka tygodni temu. Wizyta polskiego prezydenta wpisała się w tę peregrynację.
Według badania Piasta opublikowanego w 2022 r., podobnie jak ogół Amerykanów, większość wyborców polskiego pochodzenia w dwóch ostatnich wyborach na kandydatów Demokratów, Hillary Clinton (50 proc. wobec 38 proc. głosów oddanych na Trumpa) i Joe Bidena (stosunkiem 56-37). Podobnie jak wśród ogółu Amerykanów rozkładają się też sympatie ideologiczne Polonii: 40 proc. uważa się za liberałów, 39 proc. za konserwatystów, a 21 proc. za umiarkowanych. Co ciekawe, badanie nie wykazało wielkich różnic między preferencjami tych urodzonych w Polsce i przedstawicieli Polonii urodzonych już w Stanach Zjednoczonych.
Przez ostatnie dwa lata doszło jednak do zdecydowanej zmiany w nastawieniu do rządów demokratycznego prezydenta, którego uważano za osobę, która tej funkcji już nie może sprostać, a zaniedbania administracjiwyraźnie wpływają na spadek jakości życia. Demokratom ciężko będzie udowodnić potencjalnym wyborcom, że wybór Kamali Harris, która poza dość histerycznym śmiechem nie zaproponowała żadnego poważnego programu naprawy sytuacji, ani podczas kampanii, ani podczas debaty prezydenckiej. I nie zmieią tego naginane sondaże i nachalna propaganda mediów głównego nurtu, które pozostają w kręgu wpływów demokratów i neomarksistów.
Pozostaje jeszcze kwestia zaostrzającego się konfliktu w swerze moralnej. Promocjasuperliberalnego stylu życia, otwarta walka z chrześcijaństwem a szczególnie z Kościołem Katolickim, sprawy aborcji, eutanazji, ograniczanie praw rodzicielskich, libertynistyczne programy edukacyjne, cala polityka socjalna demokratów nie zyskuje aprobaty wśród polonijnych wyborców.
Stecuła zauważa, że w tym roku zainteresowanie obydwu partii Polonią wynika przede wszystkim z tego, jak niewielka liczba głosów może przesądzić o zwycięstwie w wyborach.
“W wyborach 2016 r. o zwycięstwie w wyborach zaważyło 80 tys. głosów w Wisconsin, Pensylwanii i Michigan. Cztery lata później mieliśmy podobnie minimalne różnice. I myślę, że stąd widzimy te wszystkie działania: zarówno słów Harris podczas debaty, jej spotu wyborczego, który niedawno się ukazał i te plany spotkania Trumpa z prezydentem Dudą” – ocenia.
Badacz zaznacza jednak, że mimo ideologicznego rozproszenia, dla wielu członków Polonii polskość jest ważną część ich tożsamości.
“I nie chodzi zawsze tylko o związek z Polską, ale z Polonią – bo Polonia to jest takie ich miejsce. Dlatego każdy gest skierowany nie tyle w sprawach związanych z Polską, co z ich społecznością jest odbierany pozytywnie” – mówi Stecuła.
Podobnego zdania jest Rosapepe, jeden z architektów strategii Demokratów w docieraniu do Polonii.
“Owszem, może ci wyborcy nie kierują się przede wszystkim sprawami kraju pochodzenia. Ale związków z tym nie należy nie doceniać. Dotyczy to zresztą nie tylko Ame- rykanów polskiego pochodzenia; jest bardzo wiele rodzin, które kultywują swoje tradycje, mają te więzi” – mówi polityk. Jak dodaje, skierowane do Polonii przesłanie dotyczące wojny w Ukrainie jest ponadto uniwersalne.
“O wojnie wie właściwie każdy Amerykanin, wielu zauważa to, że konflikt w Ukrainie nie dotyczy tylko samego regionu, lecz jest to coś, co ma wpływ na nasze bezpieczeństwo. Więc gdyby faktycznie chodziło o sprawę ważną tylko dla polskich Amerykanów, być może nie warto byłoby czynić tych wysiłków. Ale mamy inną sytuację” – podkreśla.-
Niezależnie od skuteczności zabiegów obydwu partii, pewne jest, że tak głośno o polskiej diasporze w USA nie było od dawna.
“Jeden wspólny punkt wśród Amerykanów polskiego pochodzenia – niezależnie, czy urodzili się tu, czy w Polsce – jest taki, że jest wśród nich głęboko zakorzenione przekonanie, że obie partie ich ignorują. Dlatego na pewno te tegoroczne zabieganie o ich głosy przyjmują z aprobatą” – konkluduje badacz.
Oskar Górzyński PAP, +©
Comment (0)