•   Thursday, 18 Apr, 2024
  • Contact

W imię neo-marksistowskiego bełkotu, pod generalnym hasłem “cancel culture”

WW Historia

Zastanawiam się często, w jaki sposób możemy zachować w powszechnej świadomości młodego pokolenia najważniejsze elementy naszej historii. Żyjemy w czasach, kiedy historię skazano na zapomnienie. Tak się przy tym składa, iż te same ideologicznie środowiska, które jeszcze niedawno chcia-  ły historię przepisywać wedle marksistowskich wzorów, dziś chcą ją kompletnie likwidować

Na terenie Ameryki Północnej, w obecnie obowiązujących programach szkolnych udało się ją praktycznie z nauczania wyrugować. Pozostaje sfera trudniejsza do opanowania – przemysł rozrywkowy, czerpiący garściami z przeszłości dla tworzenia nowych widowisk kostiumowych. Nadal więc w świadomosci szerokich rzesz odbiorców owego “strumienia” funkcjonują antyczni greccy herosi z Achillesem, egipscy kapłani strzegący magicznych mumii, waleczni krzyżowcy czy dworzanie i muszkieterzy Ludwików. Coraz trywialniejsza tematyka owych ‘przedstawień’nie mniej jednak utrudnia całkowite wyrzucenie przeszłości jako elementu współczesnej tożsamości. No bo jednak coś z tej przeszłości da się z teraźniejszością połączyć. I wytłumaczyć historycznymi przyczynami obecne, często boleśnie uwierające skutki.  

Dla uświadomienia wagi znajomości historii młodemu pokoleniu Polek i Polaków ogromne zasługi ma (niedoceniony jeszcze w tym zakresie) Prezydent Rosyjskiej Federacji, udowadniając wszem i wobec, iż to historia i jej wiecznie żywe dziedzictwo nadal są elementem leżacym u podstaw formowania celow współczesnej polityki. I prowadzenia wojny!  

Żaden akademicki, neomarksistowski bełkot tego dziś nie zakrzyczy, kiedy w imieniu interesów narodowych (a nie “kulturalnych konstruktów”) państwa idą na wojnę. W.W. Putin, uzasadniający otwartą wojnę swoją rewizją historii Rosji i ziem sąsiadów, przywrócił jej rolę sprawczą oraz należne miejsce w kształtowaniu tożsamości… tak, narodowej i państwowej.  

Na marginesie. 'Państwa Poważne' nie tylko ‘posiadają’ historię, ale także ją chronią i promują. I choć akademicki bełkot w lewackich mediach może domagać się burzenia pomników na campusach lub nawet w a- merykańskich miastach, to gdyby jakiś taki ‘celebryta’ wezwał do zburzenia Cmentarza Arlington, dla hunwejbinów “cancel culture’ źle by się to skończyło!

Nam pozostaje pytanie: jak w najbardziej atrakcyjny sposób promować wśród naszej młodej generacji, żyjącej w kraju i poza nim, naszą bogatą w widowiskowe elementy przeszłość. Także tej jak najbardziej ‘europejskiej’ (żeby się zakompleksieni warszawscy celebryci i ‘profesura’ nie ‘wstydziła’).

Weźmy dla przykładu wręcz proszący się o sprawne pióro lub reżyserskie oko kamery filmowej, epizod francuskiej intrygi i polskiego tronu.  
Noc Walezjusza
Zaprawdę mroczna sceneria towarzyszyła dramatycznemu wydarzeniu, odległemu od nas o prawie 450 lat. Miało ono miejsce pewnej burzliwej nocy, z 18 na 19 czerwca 1574-go roku.  

Znany obraz Artura Grottgera ukazuje dramatyczną scenę polskiej historii - ucieczkę młodego króla Polski, w niespełna cztery miesiące po uroczystej koronacji w wawelskiej Katedrze. Zaiste, aż dziw, iż w czasach romantyzmu nie poświęcono temu epizodowi więcej miejsca w teatralnych czy książkowych dramatach. Nie mamy zatem ani dramatycznej sceny bijącego się z myślami, rozdzieranego sprzecznymi porywami młodego władcy, przytłoczonego obcym mu otoczeniem - w jakimś mrocznym dziele pióra jednego z Wieszczów. Nie mamy zapadającej w pamięć powieściowej sagi, przypominającej ów epizod na wzór sienkiewiczowskiego opisu, tak wspaniałego i pełnego dramaturgii, jak ten obrazujący ucieczkę księcia Bogusława Radziwiłła.  

A teatralnej wręcz oprawy królewskiej rejterady z Krakowa do Francji nie brakowało. Gdy tylko dotarła do Krakowa wiadomość o śmierci króla Francji, Karola IX, młody król Henryk de Valois zdecydował się na potajemny powrót do Paryża i przejęcie schedy po starszym bracie. Czegóż innego można było oczekiwać od potomka dumnej Katarzyny Medycejskiej i Henryka II? Tajemnica, tajni emisariusze, skryte plany ucieczki ciemną nocą.  

Ambicją Katarzyny ze sławnego rodu Medici było osadzenie wszystkich swych czterech synów na królewskich tronach. Naj- młodszemu z nich dostało się odległe i egzotyczne dla patrzących z perspektywy Florencji lub Paryża, Królestwo Polskie. Do tego polska korona obwarowana była przykrym warunkiem poślubienia starszej i (podobno) niezbyt urodziwej siostry odchodzącego władcy, Zygmunta II Augusta. Jagiellonowie nie mogli dziedziczyć po kądzieli i Rzeczpospolita, świeżo ukształtowana w nowej politycznej formie - Unią Lubelską ‘Korony i Litwy’ - stanęła przed pierwszym poważnym kryzysem władzy wykonawczej wielkiego państwa – bezkrólewiem.  

Kryzys ten był bardziej jeszcze teoretyczny niż rzeczywisty. Szlachta dbała wówczas szczerze o ‘swoje’ państwo – Rzecz Wspólną - i zarządzała nim bezproblemowo poprzez sejmiki i sądy, a nad całością pieczę trzymał Prymas-Interrex.  

Pierwsza wolna elekcja odbyta w roku 1573. wyniosła na tron krakowski przedstawiciela starej dynastii francuskiej – Valois, znanych nam w spolszczonej formie jako Walezjuszów.  

Najmłodszy syn Katarzyny de Medici, Henryk, był człowiekiem specyficznego charakteru oraz upodobań. Dziś moglibyśmy pisać sporo o jego uwarunkowaniach psychicznych (kompleksy dominującej Matki?) oraz seksualnych.  Czy był homoseksualistą? Jeżeli, to raczej “bi”, nigdy bowiem nie stronił od kochanek, jak i kochanków, czym gorszył nienawykłą do takiej sromoty opinię szlachecką. Starannie wykształcony, politycznie obyty francuski królewicz znalazł się jednak w Polsce kompletnie wyobcowany ze swego świata. Zimny, surowy klimat, nieznane obyczaje, piajtyki lub łowy na dzikie zwierzęta jako formy rozrywki, odległość od centrów życia dworskiego – to wszystko musiało bardzo stresować dwudziestolatka, przywykłego do dworskich rozkoszy świata Akwitanii i Paryża. Już wiedząc o elekcji, nie spieszył się z przybyciem na koronację, ciągnąc tygodniami przez kraje niemieckie z olbrzymim taborem liczonym na 1200 koni, oraz niewiele mniejszą liczbą dam i damulek do towarzystwa.  
Koronacja, dokonana 21 lutego na Wawelu nie przebiegła bez zgrzytów. Polscy możnowładcy, w dużej liczbie protestanci, mając w pamięci niedawną rzeź Hugenotów w Paryżu, domagali się specjalnej deklaracji bezpieczeństwa ze strony nowego króla. Ten jednak żadnych gwarancji wolności szlacheckich na razie nie zaprzysiągł, zajął się natomiast balami oraz rozdawnictwem godności. I ciągle wyglądał wieści z domu.

Ucieczka nowo wybranego władcy sprowokowała wielkie zamieszanie. O ile posłowie szlacheccy chcieli uznać ją za abdykację, o tyle Senat liczył na polubowne rozwiązanie kryzysu. Dlatego też zwołany przez Prymasa na sierpień Sejm dał Henrykowi czas do maja 1575 roku, na powrót od królewskich obowiązków. Wysłano też poselstwo do Paryża, które miało przekonywać Najjaśniejszego Pana.  Wszystko na próżno. Paryż był wart o wiele więcej.

Ten ogromny kontrast dwóch światów znakomicie ukazują sceny z filmu historycznego “Królowa Margot”, opartego na poczytnej powieści Alexandra Dumas pod tym samym tytułem. Z jednej strony wąsaci, z wysoko podgolonymi głowami Panowie-szlachta, przy brzęczących groźnie karabelach, w swych kontuszach, szubach i sobolich czapach z piórami, z drugiej zaś wymoczkowaci dworzanie umalowani jak kurtyzany, wypachnieni i obwieszeni biżuterią jak drzewka choinkowe.  

Jednakże to dla przybyszy z Krakowa ówczesne maniery Paryżan wydawały się barbarzyńskie. Wystarzy powiedzieć, iż nie znano wtedy we Francji wychodków, z którymi Henryk zetknął się był po raz pierwszy w Krakowie! A załatwianie potrzeb do kominków lub w pałacowych sieniach należało do dworskiej normy, podobnie jak zastępowanie kąpieli litrami perfum. Ot, taki kamyczek do naszego ogródka europejskich kompleksów: rzeczywiście, choć to niektórych boli, Polacy jadali już wówczas dziczyznę widelcami, gdy paryscy dworzanie brali przepiórki w upierścienione paluchy.

Poważnie jednak rzeczy biorąc, konsekwencje ucieczki dopiero co wybranego króla były znaczące. Porządek wewnętrzny, jaki panował przy pierwszym bezkrólewiu, już przy kolejnych podejściach do wyboru władcy został zachwiany. Już śmierć Zygmunta II Augusta postawiła naród szlachecki wobec nieznanego od dawna wyzwania. Niepowodzenie pierwszego wyboru zaważyło zaś na stosunku szlachty do pozycji monarchy w polskim systemie władzy w ogóle.  

Kolejne elekcje szybko stały się także terenem konfrontacji zainteresowanych czynników obcych. To dopuszczenie do głosu obcych interesów przy obsadzaniu tronu w Rzeczpospolitej Obojga Narodów miało się na nas surowo zemścić.  

Wówczas jednak, w latach 1572-74 oczekiwano i liczono na to, iż wyłoniony w wolnej elekcji całego narodu szlacheckiego władca zapoczątkuje następną długowieczną linię, skoligaconą z najmożniejszym dworem Europy! Niestety, wybór ostatniego z Walezjuszy był najgorszym z możliwych. Pamięć zaś o jego niesłąwnej, nocnej ucieczce poważnie nadszarpnęła prestiż, elekcyjnej od teraz, Korony.
WWojnarowicz

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: