Historia y Politica - Cuba Libre!

Historia kołem się toczy, uczy stare przysłowie. W samej rzeczy, jesteśmy świadkami politycznych zawirowań i zmian, od których można dostać zawrotu głowy. To co wydawałoby się wręcz niemożliwe, następuje błyskawicznie. Ot, jeszcze nie umilkły przerażone głosy liberalnych mediów, co ten Trump wyprawia, a już rozwiązano problem chińskiego zagrożenia i zabezpieczono Kanał Panamski.
W ciągu kilku dni Amerykanie z inwestycyjnego kolosa Black Rock dogadali się z Chińczykami i wykupili oba porty u wejść do Kanału za drobne 22,9 miliarda dolarów. Bez dramatycznych demonstracji siły US Navy czy Marines, bez drażnienia chińskiej godności (a Chińczycy są bardzo wrażliwi na tym punkcie) rozwiązano kwestię własności strategicznie kluczowej instalacji. Granica z Meksykiem też już zamknięta. Można?
Śledząc proces odkupienie Kanału Panamskiego, można by powiedzieć, iż tradycji stało się zadość, bo kiedy spojrzymy na karty historii Republiki Amerykańskiej, to jej rozwój terytorialny poprzez nabywanie obszarów od kolonialnych imperiów był czymś normalnym. W szkołach uczniowie muszą poznawać okoliczności sławnej ‚Luisiana Purchase’ - transakcji zawartej w 1803. przez Jeffersona z Francją. Polakom zapewne bardziej znany jest zakup Alaski od Rosji w 1867. Była to transakcja satysfakcjonująca obu kontrahentów. Rosja pozbywała się uciążliwej a już mało opłacalnej, enklawy nie oddając jej przy tym kolonialnej rywalce - Wielkiej Brytanii, lecz słabym Stanom Zjednoczonym, dopiero liżącym rany po ciężkiej wojnie domowej. Pomyślmy tylko, jak potoczyły by się losy rewolucyjnej Rosji (i nasze), gdyby Kołczak i inni ‚Biali’ w roku 1918 mogli odejść z Syberii i schronić się na Alasce?
Kiedy Trump rozsierdza Kanadyjczyków swoimi ciężkimi żartami o „51. stanie”, warto by może żartobliwie przypomnieć Amerykanom srogie manto, jakie dostali w grudniu 1775 roku pod Quebec City, kiedy rzeczywiście próbowali zająć i przyłączyć ówczesną Kanadę? Albo „naszą” wizytę z roku 1812. w Waszyngtonie, kiedy uciekający w popłochu lokatorzy zostawili kolację na stołach? Spaliliśmy im Biały Dom, ale ich na siłę nie przyłączaliśmy.
Żarty na bok. Straszenie Kanady to „biznesowa taktyka” nowojorskiego króla Real Estate, natomiast kwestionowanie statusu Grenlandii to już poważniejszy problem, bo strategiczna waga tej wyspy jest oczywista dla każdego (poza liberalnymi dziennikarzami, zajętymi niszczeniem kontroli granic oraz wprowadzaniem ideologii DEI do sił zbrojnych!).
W geopolitycznych tyradach D.J. Trumpa, przyprawiających co wrażliwszych miłośników kandydatury Kamali o palpitacje serca, brakuje jednego, dotychczas kluczowego tematu geopolitycznego. Nie ma słowa o Kubie. Nic, żadnej aluzji wobec reżymu w Hawanie. Czy dlatego, że nowy Sekretarz Stanu, potomek kubańskich imigrantów, Marco Rubio dostał zgodę na cichą dyplomację wobec całej Ameryki Łacińskiej i prezydenckie przyzwolenie, aby metodami biznesowymi raczej, niż siłowymi, przywrócić swą ukochaną ojcowiznę na łono Ameryki? Ktoś pomyśli, iż po latach komunizmu Kuba nigdy nie zbliży się do USA. Jednakże nie takie ewolucje obserwujemy obecnie. Historycznie bowiem to Amerykanie jawili się kiedyś wyzwolicielami tej najpiękniejszej wyspy świata. Rubio w Hawanie? Za chwilę może znowu usłyszymy o „Cuba Libre”! Tak o tym pisałem dla Państwa 9 lat temu.
***
“La isla mas hermosa que ochos humanos han visto”
Krzysztof Kolumb
Historia y Politica - Cuba Libre!
Większości międzynarodowego towarzystwa wygrzewającego się na cudownych plażach gorącej wyspy to zawołanie dziewięt- nastowiecznego rewolucjonisty José Martí, kojarzy się jedynie z mocnym drinkiem. Tymczasem ów głos upominający się o wolność dla mieszkańców jednego z najpiękniejszych miejsc na Ziemi może być uznany za znacznik ważnego etapu w polityce światowych mocarstw XIX wieku – transferu punktu ciężkości politycznej równowagi globu poza Europę.
Oczywiście, kiedy ten transfer dopiero nabierał tempa, nikt w starych stolicach świata nie traktował kłopotów słabszego europejskiego sąsiada jako znaku przyszłych wydarzeń. Kto bowiem wówczas, w Paryżu czy Londynie, Berlinie czy Petersburgu mógłby pomyśleć, iż hiszpańskie kłopoty w odległych Amerykach, rozpad kolonialnej własności madryckich Bourbonów jest uwerturą ich własnych klęsk? Poza Turcją, umierającym orientalnym imperium to Hiszpania uważana była za chorego człowieka Europy.
Dla Hiszpanii - tak jak dla Turcji - wiek XVI to było owe “wspaniałe stulecie”. Królestwo Aragonii i Kastylii sięgało szczytów potęgi, o jakim nie śnili Rzymianie. Habsburgowie zdominowali Europę, zaś Nowy Świat obiecywał niewyobrażalne wręcz bogactwa. Srebro i złoto płynęło szeroką strugą przez Atlantyk; wypełnione cennymi metalami galeony rozpalały wyobraźnię ubogich rzezimieszków z wysp brytyjskich, Francji czy Portugalii. El Dorado! La Plata! Cuba!!!
***
Starcie o Kubę między młodą Republiką Amerykańską a starym Imperium Hiszpańskim miało swoje ideologiczne podłoże w dwóch odrębnych koncepcjach wspólnoty – językowo-kulturowej oraz do terytorialnej. Już w roku 1823 Prezydent USA, James Monroe stworzył doktrynę, wedle której żywotny interes Stanów Zjednoczonych wymagał powstrzymania europejskiej kolonizacji i dominacji obu Ameryk. Zgodnie z amerykańskim myśleniem strategicznym, żadne europejskie mocarstwo nie mogło posiadać znaczących terytoriów w Amerykach. Od tej zasady zastosowano jeden wyjątek – zaakceptowano hiszpańskie dominium nad Kubą.
Amerykanom niedaleka Kuba, piękna, bogata, dumna i… zniewolona jawiła się jako idealne odbicie ich własnego losu. Dlatego też narodowo-wyzwoleńcza propaganda tak motywowała amerykańskich kapitalistów. Biznes i idealizm. Pulitzer i Hearst, dwaj prasowi magnaci propagowali hasło wolności dla wyspy. I kiedy Hiszpanie wdali się w utarczki z Ameryką, wbrew swej woli Prezydent McKinley musiał wydać Hiszpanii wojnę. "Kubańscy Patrioci i Amerykańscy Patrioci", ramię w ramię – Compañeros de armas – jak to pokazują ówczesne rewolucyjne grafiki, wywalczyli wolność.
Cuba była Libre!
Wolność polityczna wyspy oznaczała… wolność dla ekspansji amerykańskich przedsiębiorców, którzy korzystali na niskich cenach cukru dla przejmowania lokalnych plantacji. I tak to już poszło, iż Hawana, odległa zaledwie 80 mil od wybrzeży Florydy stała się mekką kupców, biznesmenów, hotelarzy, plantatorów. Te wspaniałe bogate amerykańskie limuzyny lat 50-tych, te fasady hoteli, teatrów, sklepów - świadczyły wymownie o bogactwie jakie oczekiwało inwestorów.
Jakże wymowna jest scena z “Ojca chrzestnego 2”, gdy w Sylwestra roku 1958. tuż przed upadkiem reżymu, nowojorski gangster, Michael Corleone siedzi przy jednym stole z Prezydentem Bautistą oraz dyrektorami “American Telegraph & Telephone” i innych korporacji.
Filmowy Corleone zauważa coś, co umknęło czujnym oczom speców z CIA. Kubańska miłość do wolności skłoniła biedaków z przedmieść Trinidad czy Santiago do przyjęcia radykalnej ideologii Fidela. Do momentu klęski inwazji w Zatoce Świń Amerykańscy eksperci nie wierzyli, iż Castro jest częścią szerszego planu imperialnej reorganizacji świata, tworzonego w Moskwie. Ba, bali się go “spłoszyć” wepchnąć w ręce Kremla!!!
Wolna Kuba w wydaniu planistów GRU, stała się śmiertelnym zagrożeniem Stanów Zjednoczonych. Amerykańska reakcja na klęskę oznaczała bezwzględną blokadę wyspy. Wiara w skuteczność tej blokady, w zakaz wszelkich kontaktów, z paleniem cygar włącznie – wyznaczyła na ponad 60 lat “warunki brzegowe” amerykańskiej polityki. Kandydat na prezydenta, który okazałby słabość w stosunku do reżymu Castro, mógł spisywać Florydę na straty, a bez Florydy….
Przyszli historycy pochylą się nad schyłkiem XX stulecia Ery Chrześcijańskiej z niedowierzaniem. Upadek ZSSR i parcelacja “Sovietskogo prostranstwa” okazały się łatwiejsze do zorganizowania dla wyspecjalizowanych agencji rządu USA, niż upadek reżymu Castro! Fidel odszedł, władzę przejął brat Raul, skończyły się subwencje z Moskwy. Cukier padł na twarz, a na wyspie nadal nie nastąpiła kontrrewolucja. Czołowi artyści i sportowcy od czasu do czasu uciekali z “raju Castro” ale reszta ludności, zajęta sprzątaniem pokojów w nadmorskich hotelach, budowanych przez europejski, głównie – o ironio - hiszpański kapitał, zadowala się drobnymi ustępstwami reżymu. Od roku 2006 wolno Kubańczykom celebrować Święta Bożego Narodzenia. Przylecieli nawet kolejni Papieże, a po cichu [bez afiszowania programu takich wizyt] rodzina z Florydy.
W. Werner-Wojnarowicz
Comment (0)