„Elita” w obecnym dyskursie nie jest komplementem

Ale się narobiło


Pamiętasz zarozumiałe „Mam telefon i długopis” świętego Baracka Obamy? To był sposób na powiedzenie lightworker, że jeśli nie mógłby uzyskać tego, czego chciał w Kongresie i normalnych konwencjach, wtedy przywłaszczyłby sobie taką możliwość.
Pan Obama był najbardziej postępowy ze wszystkich postępowców, a ta mała przechwałka ma siłę objawienia w postępowym umyśle. Częścią tego, co sprawia, że ludzie, którzy są zdecydowanie postępowi, mają zdumiewające przekonanie, że jeśli uważają, że coś jest słuszne i dobre, to tak musi być. Nie spodoba im się ta analogia, ale żarliwi postępowcy, jak niektórzy słabo działający ewangeliści, widzą siebie jako wybrane naczynie, do którego, dzięki łasce ich cudownego naturalnego charakteru, wpływa cała mądrość, która jest potrzebna do poznania samej prawdy. I w ten sposób zobowiązani do majstrowania i manipulowania światem i życiem innych, aż wszyscy dostosują się do ich uświęconej wizji.
Często słyszymy, że postępowcy określani są jako „elity”. Jest to częściową prawdą w tym sensie, że wielu z nich osiągnęło wysoką pozycję i sprawowało władzę. W tym zmasakrowanym znaczeniu tego słowa Hillary Clinton jest elitą, podobnie jak nasz pan Trudeau, ale także mniejsi, tacy jak liberalni burmistrzowie, wyrocznie w programach telewizyjnych, cały tłum z Davos i blaszani cesarze lokalnych rad szkolnych, akceptujący każdą modę i praktykę sprawiedliwości społecznej, która dociera do ich maleńkich uszu.
„Elity” w obecnym dyskursie nie są takim komplementem, jakim powinny być. Ale o ile elita odnosi się, tak jak w swoim prawdziwym znaczeniu, do osób posiadających standardy doskonałości, wybitny zasięg intelektualny lub niepodważalny charakter moralny, jest to czyste marnotrawstwo, gdy stosuje się ją do pewnych siebie, posłusznych konformistów, a w najlepszym razie przeciętnych działaczy społecznych i polityków, którzy gadają o widelcach piknikowych i kanapkach ze świerszczem, o tym, jak mężczyźni są kobietami, o wielokrotnej „śmierci” Wielkiej Rafy Koralowej i którzy przyklejają swoje głupie ręce do światowych skarbów sztuki i rozkwitają twitterowymi kanałami niesłychanymi, niewymawialnymi i ohydnymi neologizmami. „Zir, mam urazę do twojej ciszeteronormatywnej obecności w mojej bezpiecznej przestrzeni i wymazywania mojego niebieskowłosego, niebinarnego, czasami panseksualnego ja.”
Słyszałeś je?  W tym rozumieniu Kanada jest rajem i krajem wzrostu dla takich elit. Ekipa  na szczycie władzy jest tak romantyczna dzięki apokalipsie ocieplającej klimat, a jeszcze bardziej przez swoją złudną rolę jako wybranych zbawicieli, którzy jako jedyni mogą ją powstrzymać. Ustanowili wiele celów „emisyjnych”, które działają bardziej jako sygnały ich cnoty niż cokolwiek innego. Ze wszystkich poprzednich celów emisji dwutlenku węgla, żaden nie został osiągnięty. Są to zawsze zapomniane noworoczne rezolucje postępowców politycznych — dobre na jednodniowy pokaz i 364 dni zapomnienia.
Innym wskaźnikiem postępowego umysłu jest jego doskonała zdolność do ignorowania tych rzeczy, które faktycznie może naprawić - potworne niekompetencje i niegospodarność traktuje bez rumieńca wstydu, cienia poczucia winy lub wyrzutów sumienia.
Poradniki o gotowaniu wody powinny być odczytywane jako drobne satyry, gałąź literatury – ponieważ postępowy rząd zrobił wszystko, aby faktycznie uczynić je zbędnymi.
Lotnisko Pearson — najgorsze na całej zielonej Ziemi.  
Uwaga. Plastikowe torby zostały zakazane.
Rolnikom powiedziano, aby zaprzestali ataków na atmosferę.
Przemysł naftowy, który byłby atutem Kanady w świecie zagrożonym przez Putina, został zniewolony przez eko-eremitów i niekontrolowaną gorliwość pana Trudeau, by być jednością z Al Gore, Davidem Suzuki i Świętą Gretą z Grim - do tego stopnia, że Kanada nie ma wpływu na prawdziwy kryzys w naszych czasach.
Bez znaczenia. Niech farmy gniją. Niech ropa pozostanie w ziemi. Niech Pearson pozostanie otchłanią zagubionego bagażu i płaczliwych podróżników. Niech ci, którzy chcą paszportów, leżą na leżakach wydanych przez rząd.
Wszystko dobrze. Mamy życzliwy, postępowy rząd. Nasze cele zerowe netto zawstydzą Chiny i Indie – być może nawet Koreę Północną.
Rozważ nasze osiągnięcia, a nie wady.
Zabroniliśmy używania plastikowych słomek.
Odwołaliśmy ustawę o nagłych wypadkach i powstrzymaliśmy rewolucję ze strony kierowców ciężarówek — działanie, które zasługuje na chwałę podobną do Waterloo i uznanie geniuszu taktycznego na miarę Montgomery'ego lub Custera.
Uniknęliśmy wielu tak zwanych „zapytań”.
Nasz gabinet myśli całkowicie tak, jak myśli jego lider, premier. To harmonia złotego umysłu.
I wreszcie, nasze pokojowe, niegdyś tak zwane Dominium, ma pana Jagmeeta Singha jako mur obrony i niezdobyty zamek chroniący przed jakąkolwiek bezsilną opozycją, która próbuje zakwestionować mądrość jego tak modnego liberalnego partnera.
Dobrze jest być postępowym. Ma być bez wątpliwości i - biorąc pod uwagę charakter większości kanadyjskich mediów - bez żadnych wyzwań.
Pierre Poilievre? Przerażający, niebezpieczny, Trumpa-naśladujący, popierany przez Harpera złoczyńca polityczny. Ten człowiek, przerażający, zniósłby podatek węglowy.
Bądź czujna Kanado!!!.
Głosuj progresywnie.
Kontynuuj sen.

Rex Murphy
Rex Murphy jest autorem i felietonistą, byłym gospodarzem telewizji CBC i radia CBC.

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: