Czy Trump wyrwie Europę z marazmu?

Po głębszym... namyśle
Trump wygrał wybory i rządzi na całego. Putin jakiś czas temu sfałszował wybory i kontynuuje wojnę. Zełenski też kiedyś wygrał wybory i twierdzi, że póki co kolejnych nie potrzebuje. W kwestii wojny rosyjsko-ukraińskiej to właśnie ci trzej liderzy odgrywają teraz decydujące role. Politycy europejscy przez ostatnie trzy lata próbowali rozwiązać ten konflikt, ale dziś można powiedzieć, że efekty tamtych starań są zerowe. W Europie jest tak, że któreś z 27 państw Unii Europejskiej zawsze jest w trakcie kampanii wyborczej, więc lokalni politycy, zabiegając o względy wyborców, kręcą jeszcze bardziej niż zwykle i ich słów nie sposób traktować poważnie. Dlatego właśnie nowo wybrany prezydent USA ma obecnie silny mandat do prowadzenia rozmów pokojowych.
Z perspektywy czasu wszyscy czegoś się nauczyliśmy o tej wojnie i o przeciwnikach po obu stronach frontu. Europa tak bardzo zabrnęła w swoją politykę sankcji wobec Rosji oraz całkowitej izolacji Putina, że jakakolwiek zmiana tej strategii byłaby uznana za przyznanie się do porażki. W tej sytuacji zdecydowane wejście do gry Donalda Trumpa powinno być przyjęte przez europejskie elity z ulgą i zadowoleniem. Choć na efekty radykalnych decyzji amerykańskiego prezydenta będzie trzeba trochę poczekać, to jednak przełamują one impas i dają szansę na zakończenie wojny. Z tym, że o dalszych losach Ukrainy zdecydują teraz Trump, Putin i Zełenski. Pewnie nie jest to zbyt komfortowa sytuacja, ale zamiast obrażać się na rzeczywistość trzeba ją zrozumieć i jak najlepiej wykorzystać do własnych celów. Z formalnego punktu widzenia jest to jedynie uznanie faktów, z jakimi mamy do czynienia. Czy ktokolwiek przy zdrowych zmysłach przypuszczał, że wystraszony sankcjami rosyjski dyktator wycofa się z Ukrainy a następnie dobrowolnie podda się wyrokom międzynarodowych trybunałów?
Wyjścia były dwa: albo otwarta wojna przeciwko Rosji, albo negocjacje z Putinem. Na szczęście europejskim politykom nie spieszyło się wysyłać żołnierzy na front. Amerykanie też nie zamierzają tego robić. A zatem pozostają rozmowy. Tak, rozmowy z udziałem Putina i jego przedstawicieli. Dla wielu brzmi to jak najgorsze herezje, ale jak rozmawiać z Rosją bez udziału Putina? Można rozmawiać z rosyjskimi opozycjonistami na emigracji, o ile jeszcze jacyś pozostali przy życiu, ale takie rozmowy nie miałyby żadnej mocy sprawczej. A zatem pora zejść na ziemię i przyjąć przywództwo Trumpa w tej sprawie. Amerykański prezydent sprawia wrażenie polityka konsekwentnie dążącego do realizacji swoich celów, więc istnieje spora szansa na sukces w kwestii Ukrainy. A jeśli nawet negocjacje zakończą się porażką i Putin wykiwa Trumpa, wówczas europejscy „liderzy” będą mieli podstawy do satysfakcji z powodu nieudolności jankesa. Wrażliwszych czytelników przepraszam, że piszę o tych sprawach w tak cyniczny sposób, przedstawiając wojnę rosyjsko-ukraińską jako rozgrywkę bezdusznych polityków, ale przestańmy udawać, że polityka jest zajęciem dla ludzi uczciwych.
Wracając do mojej wcześniejszej tezy o słabości polityków europejskich, objawów ich niedyspozycji jest ostatnio coraz więcej. Nawet w polskich mediach głównego nurtu coraz częściej czytam, że europejski „zielony ład” może nie był aż tak świetnym pomysłem, jak nam wmawiano przez lata. To nowość! Dotychczas dogmat o tzw. dekarbonizacji gospodarki absolutnie nie podlegał dyskusji. Po wielu latach takiej polityki poziom zanieczyszczenia środowiska raczej się nie zmniejszył, a spadła, i to znacząco, konkurencyjność gospodarki europejskiej. Koszt „zielonej” energii wykończył niejedną firmę w Polsce. Eko-entuzjaści zapomnieli, że dotacje i subsydia po pierwsze nie będą trwać wiecznie, a po drugie są ogromnym obciążeniem dla podatników i konsumentów. Okazało się, że bezrefleksyjnie promowana ideologia dekarbonizacji przyniosła więcej szkód niż korzyści, a części poniesionych strat nie da się odrobić. Zatem zanosi się na zmianę w europejskim myśleniu o ochronie środowiska. Uczciwość nakazuje, aby kierownictwo Komisji Europejskiej przyjęło odpowiedzialność za popełnione błędy i podało się do dymisji. Taki ruch dałby też szansę na reset w stosunkach z USA. Ale czy można na to liczyć? Wątpię.
Paweł Gębski
Comment (0)