Jestem za Niepodległą Ukrainą!
Pisane z pamięci
„En direct, guerre en Ukraine : l’armée russe progresse autour de Tchassiv Yar, dans l’Est.”
„Ludność Ukrainy „spadła o około 10 milionów [osób] od 2014 r. i o około 8 milionów od początku” rosyjskiej inwazji na ten kraj w lutym 2022 r., która spowodowała exodus i spadek dzietności, oświadczył dyrektor regionalny Funduszu Ludnościowego Narodów Zjednoczonych (UNFnuap), Florence Bauer. „Przed eskalacją wojny Ukraina stanęła przed poważnymi wyzwaniami demograficznymi” – powiedział Bauer. Jednak wraz z inwazją na Rosję na pełną skalę sytuacja znacznie się pogorszyła.„
www.lemonde.fr, 21.10.2024
Jestem za Niepodległą Ukrainą!
Nie zaakceptuję Bandery/Suchewycza na Waszych Sztandarach i Pomnikach! Nigdy!!!
Powyższy cytat z Le Monde to ilustracja, jak poważne media zachodnie relacjonują dziś sytuację wojenną i międzynarodową Ukrainy. Dramat demograficzny, dramat militarny, dramat gospodarczy, brak wizji politycznej. Do tego, mimo pozorów, rosnące osamotnienie. EUropa jest zmęczona.
Klęskę Ukrainy w EU/USA może przyspieszyć potwornie ślepa narracja, obłędna jeżeli chodzi o kwestię broni nuklearnej, mająca podobno wymusić na Zachodzie ślepe poparcie Kijowa. Kto tam doradza?!
W polskich mediach nadal, niestety, dominuje pobożne zaaferowanie „planem pokojowym” Zełeńskiego. Pan Prezydent Duda nadal chciałby się gdzieś z Zełeńskim publicznie wyściskać. Profesorowie, Kowal i Czaputowicz lansują swoje (antypolskie w rzeczy samej, bo obce interesy promujące) sympatie i pomstują na polską asertywność wicepremiera Kosiniaka-Kamysza, czy choćby nawet ministra Sikorskiego. To są polscy „państwowcy”? Gott im Himmel!
Powoli jednak przebija się do odbiorców w Polsce jasność sytuacji, przede wszystkim tej politycznej. Jasność lekko gorzka:
„Polak zrobił swoje, Polak może odejść!”
Tak zapewne będzie teraz brzmiało, (przyznają Państwo, dużo mniej rasistowsko) popularne polskie powiedzenie o „baranach”, pracujących w interesie innych, poważnych ‚entities’, państwowych lub prywatnych. Kijów, USA, Black Rock - bez różnicy! Pożyteczni …, Kowale i Czaputowicze już swoje zrobili i mogą powrócić na profesurę (Boże, za co karzesz ich studentów?!).
Nawet bardzo pro-rządowa Rzeczpospolita musiała zadać pytanie, czy nieobecność Tuska na sabacie czarownic Zachodu - tym złowróżbnym zlocie „usual suspects”, po którym następuje parcelacja czyjejś domowiny. Skojarzenia?
Monachium’38. Berlin’24?
Wtedy byli tam urzędujący premierzy, po których w historii pozostała jedynie niesława. Dzisiejsza trojka to polityczni przegrani - Biden, wywalony z własnej kampanii, poniżeni wynikami wyborów, polityczne kukły - Macron & Scholz, oraz nowy (ale chyba nie na długo), lokator 10 Downing Street, taki Boris Johnson bis. Ten od „whatever it takes!”
Czy jestem niepotrzebne wczorajszy, szukający odległych paralel do dzisiejszych sytuacji? Chyba nie! Mamy bowiem etap odejścia do „parcelacji Rosji” - ulubionego tematu polskich „ekspertów”, co to rosyjskiej literatury politycznej (ani innej) nie czytają, a i słowa nie sklecą - do „parcelacji Ukrainy”. Rozbiór!
Z naszej historycznej perspektywy - Drugi (1793). Pierwszy nastąpił w 2014 i podobnie, jak wtedy, ani ówczesna polska szlachta i magnateria, ani Kijów rządzony przez puczystów z Majdanu ) +oligarchowie), nie zauważyli kierunku zmian. Bo była doradzająca Pani Victoria Nuland oraz działali wojskowi eksperci sojuszników. No i był jeszcze ów głupawy Protokół Budapeszteński!
Żeby już w ogóle było podobnie i wisielczo-śmiesznie, polscy patrioci czasów Konstytucji 3 Maja także w Berlinie szukali i ‚znajdowali’ sojuszników. Zełeński machnął ręką na Polskę i postawił na BERLIN. Dostał obietnice, hełmy i śmieszną kasę. No to niech go teraz Herr Kanzler Scholz - proszący wręcz Putina o kontakt - ratuje.
Przesadzam? Red. Jurasz z Onetu mówi obecnie rzeczy, które niszowemu komentatorowi pozwalają mieć dobre samopoczucie. Pisaliśmy już dawno, jak jest. Wbrew nastrojom Polonii, że te „kacapy z Rosji” to już skończona bajka. I zaraz będziemy Rosję sobie pacyfikować, bo ta ich armia to dno!!! Hm, 1941 - 1943 - 1945. Ktoś pojmie?
Wróćmy do widma rozbioru Ukrainy. Jeżeli wiodące media w Polsce* oficjalnie ogłaszają, że „to nie Monachium”, to znaczy, że jest coś na rzeczy. I mamy już przygotowanie gruntu pod parcelację Ukrainy. Gorszą, niż tę z umowy - kompletnie w Polsce wymazanej ze świadomości - z Istambułu 2022.
NB. *Mówimy o ciągle poniżanej Polsce, branej za frajera relacji międzynarodowych, w sumie skopanej w ONZ (nieważne, za Tuska czy Kaczyńskiego).
Polsce - owej niezłomnej sojuszniczce Kijowa, oddającej od początku swój własny dobytek wojenny (tak, może i stary, ale jedyny, jaki był pod ręką!!) reżymowi malującemu znaki SS Galizien na owej „bojewoj tiechnice". I znoszącej potwarze od skorumpowanego do cna państwa, zarządzanego przez reżym nieomal oficjalnie owinięty w kolory Bandery i Suchewycza (bo kim są polityczne asy ekipy Zełeńskiego, tacy Mełnyk czy Kułeba, jak nie apologetami OUN-UPA?). Nawet tak antyrosyjscy i pro-ukraińscy publicyści, jak „onetowy” Witold Jurasz czy Zbigniew Parafianowicz mają już dosyć kijowskiej arogancji.
Sen globalistów o zhołdowaniu sobie Rosji na Ukrainie dobiega smutnego kresu. Jest żle! Rosja ma BRICS - co ma Kijów?
Polsko, uważaj! Zbroić się mamy po zęby!!!! Ukraino, broń się od fałszywych przyjaciół!
WW-W
Comment (0)