HMCS „Acadia”

WW Historia

Polityka morska nowoczesnego państwa - kanadyjski konflikt o flotę i nie tylko.

W mojej duszy historyka, 'wiecznego' studenta i popularyzatora spraw wprawdzie minionych, lecz współtworzących 'współczes- ność', od zawsze króluje historia wojenno-morska. Dziś przypomnę Państwu tekst sprzed ponad dekady, o naszej, kanadyjskiej historii sprzed ponad wieku. Tekst przypominający mało chyba znaną historię morskich ambicji naszego Dominium, które to ambicje odcisnęły ‚wieczne’ piętno na politycznych relacjach Anglików z Francuzami, dominujących grup naszej Konfederacji.
16 października 1913 roku w angielskiej Stoczni JK Mości w Portsmouth zwodowano najnowocześniejszy wówczas okręt wojenny w Royal Navy, pancernik “Queen Elizabeth”. Klasyfikowana jako super-dreadnaught, nowatorska w typie zastosowanego napędu i wielkiego kalibru swych armat jednostka otwierała budowę całej klasy 5 jednostek, które zapisały wspaniałe karty służby na wszystkich ocenach, tak w trakcie Pierwszej jak i szczególnie Drugiej Wojny Światowej.  
Ostatnia ze zbudowanych pancernych bestii klasy Queen Elizabeth nosiła nazwę ‘HMS “Malaya”, w uznaniu faktu, iż została zbudowana z funduszy sułtanatu Malajów. W ten właśnie sposób ów daleki kraj dokładał się do budowy siły Imperium Brytyjskiego i tym samym własnego bezpieczeństwa. A dumny Albion z wielką determinacją szykował się już z wielką determinacją na pukającą do bram wojnę, w której kontrola szlaków morskich miała zadecydować o jego istnieniu. Kiedy kanadyjscy miłośnicy spraw wojenno-morskich patrzą dziś na historyczne zdjęcia i stare kroniki fimowe, podziwiając piękne w swej szarej grozie sylwety klasycznych pancerników z czasów sławnej Bitwy Jutlandzkiej, zapewne nieliczni wiedzą, iż niewiele brakowało, aby w szykach okrętów liniowych Royal Navy obok HMS Queen Elizabeth, HMS Warspite czy HMS Malaya znalazły się HM Canadian Battleships: “Acadia”, “Ontario” i “Quebec”. Brytyjska Admiralicja gotowa była bowiem przedłużyć serię klasy Queen Elizabeth o trzy jednostki pod takimi planowanymi imionami, których budowę miało sfinansować, w akcie solidarności z Imperialną Macierzą, Dominium Kanady. Zamiast jednak dumnej floty strzegącej oceanów pod flagą naszego dominium mieliśmy konflikt wewnętrzny który wstrząsnął społeczeństwem kształtującego się dopiero państwa i zostawił na jego psychice ślady widoczne do dziś w antagonizmie anglo-francuskim.
***
Częstym motywem moich felietonów jest kwestia rozumienia natury ‘konfliktu’ w naszym społecznym i politycznym funkcjonowaniu. Przeciętnemu człowiekowi - uczo- nemu potocznej prawdy, iż ‘zgoda buduje’ - trudno jest zaakceptować propozycję, iż “konflikt” jest jednym z konstytutywnych elementów wspólnoty społecznej. Słyszymy opinie, jak wspaniałe mogłoby być funkcjonowanie społeczeństw czy krajów, gdyby nie te ‘podziały’. Podziały oparte o religię, język czy polityczną pamięć są jednakże trwałe, mimo iż rzeczywistości z których się wywodzą, odeszły w niebyt. Państwa, które potrafią owe konflikty wynikające z podziałów okiełznać - atrakcyjną wizją przyszłości i ofertą benefitów ze wspólnoty (lub odpowiednio stosowaną perswazją lub naciskiem) - odnoszą cywilizacyjny sukces. Takie było wielokulturowe Imperium rzymskie przez tysiąc lat swego istnienia. Dzisiejsze Francja, Niemcy czy Italia są nadal organizmami społecznymi o wielu rozbieżnych elementach składowych, czasem o zupełnie nowej genezie. Także dawne “Imperium” Brytyjskie, w formie Commonwealth ma się dobrze w swych częściach składowych, choć Londyn nie jest już jego centrum.
Dla sukcesu programu “jedności w różnorodności” muszą jednakże być spełnione odpowiednie warunki. Demokracja jest w tym modelu propozycją rozładowywania, minimalizowania, nie zaś likwidacji konfliktów. Klęska demokracji i rozwiązania wyłącznie siłowe tylko pozornie konflikt likwiduje. Nie jest bowiem rozwiązaniem ‘likwidacja’ konflikt poprzez likwidację jednej z jego stron.
***
W historii Kanady możemy łatwo znaleźć wydarzenia, które pokazują, jak przeciwstawne wizje oraz wewnętrzne podziały kształtują, niezależnie od intencji głównych aktorów sceny politycznej, bieg dziejów Dominium i tworzących je kulturowych wspólnot. W roku 1910 opinią publiczną Kanady wstrząsnął konflikt o… politykę morską Ottawy. Czy Kanada powinna posiadać flotę wojenną?
Znane w historii jako “Naval Question”, wyzwanie dla młodego państwa, budującego dopiero swoją kontynentalną obecność, przyszło jak zwykle z zewnątrz. W istocie “Problem floty wojennej” nie miał wiele wspólnego z polityką morską tworzącego się państwa. Kanada bowiem w owym czasie polityki morskiej ani nie miała ani jej nie potrzebowała. Istotą kryzysu było zderzenie dwóch żywiołów: brytyjskiego myślenia imperialnego z frankofońskim nastawieniem izolacjonistycznym wobec brytyjskiej dominacji. Przemówiły potężne, rozbieżne wizje i uprzedzenia.
Kwestia stworzenia własnej polityki morskiej postawiona została przed rządem w Ottawie przez Londyn. Nieliczni zdawali sobie sprawę z konsekwencji rozpoczętego w ostatniej dekadzie XIX wieku Anglo-Niemieckiego wyścigu zbrojeń morskich. Miał on wkrótce wywrócić europejski i światowy ład, grzebiąc niejako w morskich falach europejską dominację świata, śmiertelnie kalecząc przy okazji korzenie europejskiej kultury.
W roku 1909 w Londynie miała miejsce Konferencja Imperialna. Stojąca w obliczu strategicznego zagrożenia, jakie stanowiły ambicje morskie Niemiec Wilhelma II, Admiralicja brytyjska zwróciła się do swych Dominiów o finansowe wsparcie ambitnego program budowy floty potężnych okrętów liniowych, zwanych drednotami. W chwili gdy w lutym 1906 roku budowany w sekrecie HMS “Dreadnaught” spłynął z pochylni, wszystkie dotychczasowe okręty wojenne świata stawały się bezwartościowe. Paradoksalnie, znaczyło to także, iż dotychczasowa numeryczna i jakościowa przewaga Royal Navy, strategia zakładająca wyższość nad każdymi dwoma marynarkami świata (czyli w tamtym czasie Francją i Italią lub Niemcami) musiała być budowana od nowa. Niemcy, podejmując wyzwanie wobec brytyjskiej supremacji na morzach i oceanach, zmusiły Londyn do rewolucyjnej wręcz, strategicznej reorientacji sojuszy. To, co dla nas jawi się dziś jako naturalny sojusz brytyjsko-francuski wobec potęgi Niemiec, było trzęsieniem ziemi wobec dziejowej tradycji angielskiego wspierania przez całe stulecia Prus przeciw Francji. To Francja była odwiecznym kolonialnym i kontynentalnym wrogiem Anglii, nie Prusy. Oceaniczne ambicje Wilhelma zmieniały dramatycznie ten anglo-francuski paradygmat. Tyle, że nie w realiach Kanady
Australia i Nowa Zelandia nie miały nic przeciwko subwencjonowaniu angielskich wydatków morskich, lecz rząd w Ottawie stanął przed wyzwaniem polityki wewnętrznej. Dla Frankfonów jakakolwiek subwencja polityki brytyjskiej była nie do przyjęcia. Stali oni na pozycji odrębności państwowej (niejako wbrew ustaleniom BNA Ac) i byli wrodzy wszelkiej myśli o automatycznym włączaniu Ottawy w polityczne kalkulacje i wojenne przedsięwzięcia Londynu. Próba znalezienia salomonowego rozwiązania przez premiera Laurier skończyła się wewnętrzny kryzysem niespotykanych dotąd rozmiarów oraz  katastrofą jego rządów.
W styczniu roku 1910 Premier Laurier przedstawił Izbie Gmin projekt stworzenia przez Kanadę własnej floty. Zamiast płacić na nowe brytyjskie pancerniki, Kanada zbuduje własną marynarkę, a także własne Kolegium Wojennomorskie dla kształcenia kadr oficerskich i w razie potrzeby przyjdzie metropolii z pomocą. Miało być to rozwiązanie salomonowe. Liberalny rząd Wilfrieda Laurier, sprawujący władzę od 1896, opierał się bowiem na kruchym sojuszu (liberalnych z natury) Frankofonów z Quebecu oraz anglofońskich liberałów reszty kraju.
Ustawa znana jako “Naval Services Act” została przyjęta przez Parlament 4 maja 1910. Stała się jednak zarzewiem tak intensywnego sporu, iż po 14 latach współrządów krajem rozpadł się sojusz anglofońskich i frankofońskich liberałów. Etniczne tożsamości okazały się silniejsze od politycznych programów i ideologicznej lojalności. Lider frankfońskiego skrzydła partii, Henri Bourassa, twórca i wydawca wpływowego “Le Devoir” zgalwanizował do tego stopnia opinię publiczną Quebecu przeciw planom Lauriera, iż doszło do ostrych ulicznych protestów. Tworząca się - z chęci uniknięcia konfliktu podzielonego etnicznie na dwa obozy kraju - Canadian Navy okazała się paradoksalnie wrogiem obu politycznych wspólnot.
Rok poźniej, w wyborach 1911 roku rząd Lauriera poniósł klęskę. W rezultacie konserwatyści Roberta Bordena odwrócili całą misterną politykę morską Lauriera. Paradoksal- nie, tak zabójczo skuteczny w opozycji do planów pierwszego frankofońskiego premiera Dominium, frankfon-nacjonalista do grobowej deski, Bourassa doprowadził do urzeczywistnienia najgorszych obaw frankofońskich liberałów. Bezwarunkowe uzależnienie decyzji politycznych Ottawy o wojnie i pokoju od decyzji gabinetu JKM, zwłaszcza zaś tak znienawidzona idea powszechnego poboru do wojska na rzecz wspierania interesów imperialnych Londynu, stało się faktem.
W cztery lata od kryzysu spowodowanego aktem tworzącym odrębną Marynarkę Wojenną Kanady, w trzy od upadku gabinetu Wilfrieda Laurier, Dominium Kanady znalazło się niejako automatycznie w stanie wojny. Konsekwentnie i bezwarunkowo imperialna polityka rządu Bordena w latach Pierwszej Wojny wykopała przepaść między dwoma założycielskimi wspólnotami Kanady, które dają znać o sobie do dziś. Dwa referenda niepodległościowe, kryzys FLQ i stan wojenny 1970, Kanadyjska Karta Praw z klauzulą wyłączającą dla Quebec, fenomen separatystycznych partii na poziomie prowincji i federalnym są zakorzenione w wydarzeniach zapoczątkowanych “Naval Question” Lauriera.
Czy można się dziwić, iż Brytowie, choć zamieszkali, a nawet urodzeni w Kanadzie, uważali Londyn był ich naturalną, imperialną stolicą i gwaranta bezpieczeństwa. Hasło “For the King and Country” znakomicie oddawało ich stan umysłów.
Anglofońscy liberałowie w dużej części nie poparli polityki swego lidera. Konserwatyści natomiast, pod wodzą Roberta Bordena, konsekwentnie nie chcieli żadnej “Kanadyjskiej” marynarki. Po cóż ją byłoby tworzyć? Po co tak znaczny wysiłek tworzenia od podstaw materialnej i ludzkiej infrastruktury? Metropolia była ich punktem odniesienia. Dla niej gotowi byliby wyasygnować potrzebne fundusze.
Nigdy nie przeciął morskich fal stalowy olbrzym o dumnej nazwie HMCS “Acadia”. Stworzenie narzędzi samodzielnej polityki morskiej Dominium okazało się wyzwaniem, do realizacji którego zabrakło politycznej woli obu zwaśnionych części konfederacji. Frankofoni nie chcieli, a Brytyjska Kanada, od oceanu do oceanu, nie potrzebowała własnej floty!
Spokoju i bezpieczeństwa Kanadyjczyków, na wszystkich morzach i oceanach globu, strzegła potężna, niepokonana Royal Navy i jej stalowe morskie warownie. “Rule Britannia, Britannia rules the Waves”.
W. Werner-Wojnarowicz

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: