Donald J. Trump!
Pisane z pamięci
Dla polskich ‘elit’ politycznych, podziwiających Anne Appelbaum i zafascynowanych „głębią” Wojewódzkiego, Trzaskowskiego lub samą Jachirą, idą ciężkie czasy. Od Renu do Potomaku, obywatelskie ‚masy’, spragnione czegoś więcej niż ‘postęp’ - rozumiany jako parady ‘tych na smyczach’ - wyrażają swoją wolę. Sukces Trumpa będzie ich osobistą klęską. (Podobnie jak dla ukraińskich oligarchów, nadal rozkradających, krojone przez Rosję, swoje(?) państwo! )
Niepokojący nasze, polskie ‚elity’ „Problem Trumpa”, wyjaśnia “Rzepa”. Gdzie popełnili błąd "towarzysze" w Ameryce, w okłamywaniu wyborców?
Kuriozum szczerości postepowych globalistów. To takie proste: - Aby wygrać wybory - trzeba kłamać, jak nasz Tusk!!!
***
„Nawet gdyby nie było w ostatnich dniach nieszczęśliwej wypowiedzi prezydenta Joe Bidena, któremu wypsnęło się, że wyborcy Donalda Trumpa to „śmieci”, sytuacja demokratów na kilka dni przed wyborami jest nie do pozazdroszczenia. Kamali Harris nie udało się – jak sugerują sondaże – przekonać mas, przedstawicieli pracującego lub bezrobotnego ludu amerykańskiego, że jest kandydatką, która zapewni im lepszą przyszłość.
(…) Trump kilkakrotnie ironizował, że dwa razy próbowano się targnąć na jego życie, a nie było żadnego zamachu na Harris czy Bidena. Dlaczego? Bo oni są jedynie marionetkami, nie mają żadnej władzy, w istocie prawdziwy rząd Stanów Zjednoczonych – według Trumpa i popularnej na altprawicy teorii – sprawuje tzw. głębokie państwo, czyli wielki biznes, służby specjalne i rozmaite lobbies.
To głębokie państwo prowadzi w różnych regionach wojny, 20 lat wojowało w Afganistanie, eksportowało amerykańskie wartości, a tymczasem kraj popadał w ruinę, klasa średnia ulegała prekaryzacji lub pauperyzacji. Niegdyś świetnie mający się robotnicy wielkich fabryk stracili pracę po tym, jak produkcja przeniosła się ze Stanów do Azji, a wiele regionów podlegało degradacji. (…)
By użyć polskiego przykładu, Kamali Harris nie udało się przeprowadzenie manewru, który w polskich warunkach wykonał Donald Tusk. Duża część wysiłku Tuska, od momentu gdy doszedł do władzy w Polsce, polegała na tym, by rozbroić narrację swoich przeciwników. O co PiS oskarżał Tuska? O to, że nie dba o interesy Polaków, że za nic będzie miał rozwój Polski, że dbać będzie o to, by lepiej rozwijały się firmy niemieckie niż polskie, że będzie przedkładał unijne zasady dotyczące migracji nad obawy Polaków i wpuści do kraju setki tysięcy nielegalnych migrantów – szczególnie tych, których nie chcą bądź nie mogą przyjąć Niemcy. W prawicowej narracji niechętnej migrantom najgorszą kategorią są migranci, których nawet nie chcą Niemcy.
W istocie to, co jest istotą sporu politycznego w USA, jest też niezwykle silnie obecne w Polsce, coraz mocniej definiując główny podział. I dokładnie to staje się nową osią sporu w Europie, windując takie partie jak AfD, Zjednoczenie Narodowe Le Pen, Braci Włochów Giorgii Meloni, Fidesz Orbána i wiele innych. Jedni nazywają to sporem liberalnej demokracji z narodowym populizmem, inni sporem globalistów z lokalistami, jeszcze inni sporem „ludzi zewsząd” z „ludźmi skądś”. [podkreślenie - ww-w] Ewidentnie główny podział na Zachodzie jest dziś sporem kulturowym. Z jednej strony mamy pozostałości obozu lewicowego i liberalnego, który jest otwarty na migrację, na dalszą emancypację mniejszości (społecznych, seksualnych, religijnych czy kulturowych), uważając, że postęp społeczny sprzyja rozbijaniu starych struktur, które wspierały nierówności i dyskryminację. Tę agendę przyjął też w USA największy biznes, globalne korporacje, odpokutowując winy po wielkim kryzysie przez zaangażowanie w walkę na rzecz ochrony klimatu, zrównoważonego rozwoju i polityki równościowej.
Ta strona wciąż widzi korzyści w globalizacji, która z jednej strony doprowadziła do zakorzenienia na całym świecie liberalnego ładu, ale z drugiej wymiotła produkcję z wielu krajów rozwiniętych. W dodatku przedstawiciele tej strony wcale nie odczuwają potrzeby zakorzenienia w jakichś silnych tożsamościach, wspólnotach. Znacznie wyżej cenią sobie indywidualizm i kosmopolityzm. Narodowy populizm, prawicowa polityka tożsamości czy altprawica – jakkolwiek to nazwiemy – stoi dokładnie na przeciwstawnym biegunie. Wypowiada się w interesie nie abstrakcyjnych wartości, ale konkretnych wspólnot i grup, które uważają się za ofiary gwałtownych przemian społecznych i kulturowych ostatnich lat.
To, co w ostatnich miesiącach robi Donald Tusk, to wszelkimi siłami nie dać się zepchnąć na te kosmopolityczne i globalistyczne pozycje. Tusk nie zawstydza mas, które boją się skutków niekontrolowanej migracji, że są ksenofobami, ale obiecuje im, że zapanuje nad nielegalnym napływem przybyszów. I ogłasza – a nawet załatwia to z Brukselą – że zawiesi prawo do składania wniosku o azyl tych, którzy siłą szturmują naszą granicę od strony Białorusi. Lęki przed zagrożeniem ze Wschodu chce leczyć nie tylko programem zbrojeń, ale budową murów i umocnień jeszcze wyższych niż te, które proponowali populiści. A równocześnie cały czas przekonuje, że walczy z populizmem, że chce ocalić liberalną demokrację i europejski ład.
Kamali Harris się to nie udało. (…) Dała się obsadzić w roli rzecznika interesów możnych tego świata, którzy nie rozumieją coraz bardziej sfrustrowanych i zbuntowanych mas. Innymi słowy: Kamala Harris nie odrobiła lekcji Donalda Tuska.”
za: www.rp.pl., 4.11.2024
Comment (0)