•   Thursday, 18 Apr, 2024
  • Contact

Jak to się zaczęło

Z daleka od szosy (151)

Jak to się zaczęło                                                                                                                           
Mój powód wyjazdu na emigrację z Polski był chyba trochę nietypowy. Nikt mnie nie prześladował. Biznes pomocy szkolnych do spółki z kolegą funkcjonował lepiej niż dobrze. Kupiliśmy w dwie rodziny 110 hektarowy folwark od PGR-u na Warmii, mieliśmy samochody, konie i inne zwierzaki. Czemu więc w rezultacie wyjechałem?
Główne powody były dwa: nic nie można było zrobić normalnie, wszystko trzeba było „załatwić”, ale, mimo, że było to frustrujące można sobie było poradzić. Drugi powód powstał po mojej trzymiesięcznej wizycie w u siostry w Kanadzie w 1980 roku. Zawsze kochałem przestrzeń i nagle zobaczyłem ją niezmierzoną i wolną. Zapragnąłem tam żyć. Po powrocie złożyliśmy papiery na emigrację do ambasady kanadyjskiej. Był to rok 1981. W grudniu tamtego roku wprowadzono stan wojenny, a nasze papiery przyszły w styczniu 1982. Próbowałem dać dwa samochody za trzy paszporty (żona, syn, i ja), nie było komu wziąć. Tak więc nasz wyjazd nastąpił dopiero pięć lat później w sierpniu 1987 roku niby to na wycieczkę tygodniową do Włoch. Jechaliśmy samochodem, fiatem 125 combi. Niewiele ze sobą wzięliśmy, oficjalnie jechaliśmy przecież tylko na tydzień. Wyjechaliśmy wcześnie rano, granica z Czechosłowacją przekroczona bez kłopotów, potem błądzenie w Pradze, dojazd nocą do granicy z RFN, niepokój czy nas puszczą, czy nie cofną. Nasze paszporty nie były całkiem legalne. Wielka ulga po zachodniej stronie. To były czasy gdy nikt nie wierzył że komuna kiedykolwiek upadnie, chociaż stało się to dosłownie trzy lata później. Jazda przez Niemcy, Szwajcarię do Włoch, powrót do Niemiec i rok tam spędzony w obozie dla uchodźców (nasze papiery emigracyjne dawno utraciły ważność i trzeba było wszystko załatwiać od początku) to temat na oddzielne opowiadanie.
8 września 1988 wylądowaliśmy w Kanadzie w Toronto by rozpocząć nowe życie w wieku lat 36. 400 dolarów w kieszeni to było wszystko co przywieźliśmy ze sobą. No nie, nie wszystko. Mieliśmy jeszcze całą masę optymizmu. Tyle, że starczyłoby na pułk wojska. Wymarzona Kanada, zdrowe ręce i głowa. Siostra mieszkająca w Mississauga odebrała nas z lotniska, pomieszkaliśmy u niej 2 tygodnie, póki nie zwolniło się mieszkanie w bloku. Już po trzech dniach dostałem pracę, po trzech miesiącach zmieniłem na lepszą, pracę dostała też żona. Nie znaliśmy języka, ale rząd zapewnia emigrantom darmowe kursy. Chodziliśmy na nie po pracy, ale generalnie język poznawałem w pracy właśnie. Po dwóch latach kupiliśmy dom. Jak w powieści.
 W życiu  Polonii zacząłem brać żywy udział dopiero gdy poznałem dobrze angielski. To było z wyrachowania. Wiedziałem, że jeżeli od początku wejdę w środowisko polskie, polską pracę i polską dzielnicę to nie nauczę się języka angielskiego, a to tak jakby żyć połową życia. Czy tęskniłem za Polską? Szczerze powiem, że nie. W Polsce byłem wszędzie, w każdej gminie, jeździłem każdą drogą. Tutaj miałem cały nowy wielki kraj do zwiedzania. Kraj, którego jedna prowincja jest cztery razy większa od Polski, a tych prowincji jest 12, nie licząc trzech jeszcze większych terytoriów. I jeździłem. Najpierw blisko: Montreal, Ottawa, Sudbury. Potem dalej. Wschodnie wybrzeże, USA, dalekie północne Ontario. A potem przyszła przygoda życia. Praca, w której terenowym samochodem, z karabinem, piłą łańcuchową i laptopem przejechałem kilka razy od Atlantyku do Pacyfiku. Prerie, Góry Skaliste, puszcze Ontario. Wyprawy, polowania.
Kanada różni się od innych krajów swoją życzliwością dla innych ludzi. Kanadyjczycy są dla siebie mili, uprzejmi. Nie dziwi powitanie obcego zwyczajnym, „hey”, uśmiechem, zagadaniem o czymkolwiek. Ale jest jeszcze więcej. Jest to jedyny kraj, a widziałem ich sporo, gdzie nie patrzy się z góry i ze zniecierpliwieniem na kogoś, kto mówi z obcym akcentem, lub prawie nie zna języka. Wręcz przeciwnie, tym bardziej życzliwie się odnoszą do niego i służą pomocą. Nie ma tego w Niemczech, we Włoszech, Szwajcarii, USA. Nie ma tego w Polsce. Jak jest to charakterystyczne świadczy zdarzenie w Allison Park, niedaleko Pittsbuga w USA. Wyszedłem tam rano do parku by trochę pobiegać. Naprzeciw biegły dwie dziewczyny. Jedna z nich mijając mnie powiedziała „hallo”. Hallo- odpowiedziałem – Ty jesteś Kanadyjką. Skąd wiesz” – zapytała zdziwiona – faktycznie jestem z Kanady. Bo powiedziałaś „hallo” do obcego, ja na to.
Do Polski pojechałem po raz pierwszy po 17 latach. To był szok. Nie spodziewałem się, że aż tak może się zmienić. W tym samym roku 2004 pojechałem ponownie, tym razem na Światowe Forum Mediów Polonijnych i od tej pory byłem tam prawie co rok. W roku 2007 również byłem dwa razy. Najpierw we wrześniu na Forum, a potem w grudniu. Przyjazd w grudniu miał być ewentualnym powrotem na stałe. Dostałem w Polsce niezłą pracę, mieszkałem z żoną w Warszawie tuż przy Łazienkach i wszystko wydawało się być na dobrej drodze póki nie zaczęły wyłazić z ciemnych kątów stare przyzwyczajenia ze starego systemu. Po 9 miesiącach, w sierpniu 2008 wróciłem do Kanady. Nie potrafiłem wejść w stare ścieżki, a nowych jeszcze za mało. Chyba musi wymrzeć moje pokolenie by zapomnieć o starym układzie kolesiów, załatwianiu i kumoterstwie.
Na frontowej ścianie mojego domu w Welland wisi flaga polska i kanadyjska. Jestem Polakiem i dumny jestem z tego. Cieszę się, że Polska, że Polacy w kraju tak szybko potrafili podnieść się z marazmu lat komuny. Ale jestem też Kanadyjczykiem i też dumny z tego jestem i też jest to mój kraj. Na pewno żyje się tu łatwiej i za taką samą pracę otrzymuje się dwa razy więcej pieniędzy, które mają dwa razy większą siłę nabywczą. Tak, poszedłem na łatwiznę. Ale mam 69 lat i walkę o zmiany czas zostawić młodym. Nie chcę należeć do tej grupy Polonusów, którym się wydaje, że pozjadali wszystkie rozumy i chcą pouczać Polaków w kraju jak powinno się żyć. Jeśli ktoś chce to robić to niech wraca, żyje tam i pracuje, a nie wymądrza się z zagranicy. Nie chodzę na polskie wybory do konsulatu bo uważam, że to niemoralne by Polonia wybierała ludziom w Polsce ich przedstawicieli. Nie ponosi przecież konsekwencji tego wyboru. Wspaniale jest pojechać do Polski na wakacje. To piękny kraj. Ale jeszcze nie czas dla mnie by tam znowu zamieszkać. Nie potrafię.   
Kanada ani razu mnie nie zawiodła. Nie chce przez to powiedzieć, że jest tu idealnie. Nie ma takiego kraju na świecie. Ale mam tu swoją wolność, swoją przestrzeń, swoje życie.             
Cdn. Marek Mańkowski

 

Powiązane wiadomości

Comment (0)

Comment as: